niedziela, 18 sierpnia 2013

003 wcielenia-gnoma


Zobaczyła pod powiekami gwiazdy, gdy bestia cisnęła nią w ceglany mur. Triss jednak momentalnie musiała odskoczyć, by uniknąć spotkania ze szponiastymi łapami straszydła. Skrzywiła się na dźwięk przejeżdżających po ścianie pazurów. Przeciwnik Merigold był szybki i wyjątkowo sprytny. To zabawne, jak długo siedział  w starym młynie. Znał teraz wszystkie jego zakamarki i właśnie skorzystał ze swojej wiedzy. Wpełznął w jamę, by zaskoczyć Triss. Kobieta jednak pozostała czujna. Otarła pot z czoła i mocniej zacisnęła dłonie na klindze miecza. Czekała.


1. Rozpoznanie 9/10
Zleceniodawca: Gnome
Zlecenie: Przed Zaśnięciem
Dzisiejsza ocena może delikatnie odbiegać formą od standardowej, gdyż zajmę się trzema różnymi opowiadaniami. Mam jednak nadzieję, że mimo wszystko czytelność zostanie zachowana. Przejdźmy zatem do rzeczy. Adres  jest tym razem tylko uogólnieniem, przyznaję, zgrabnym. Wcielenia Gnoma – zabawa słowem powiązana z Twoim nickiem. Staram się postawić teraz w sytuacji, że nie wiem o Zbiorze Opowiadań. Tak, spodziewałabym się miniatur, zbiorów, być może pamiętnika lub osobistych refleksji. Wszystko zatem jest na swoim miejscu. Całość Zbioru tytułujesz Przed Zaśnięciem – czy dotyczy to ulotnych przemyśleń, czy pierwszych widziadeł sennych, tego stwierdzić w stanie nie jestem. Wiem natomiast, że to intrygujący tytuł i zachęca mnie do zagłębienia się w treść. Liczę na coś ciekawego, innego, eterycznego. Belka pełni w tym wypadku funkcję tytułu. Mam mieszane uczucia; dochodzimy to tej fascynującej kwestii spornej, czy opowiadanie musi mieć na belce jakiś cytat. Ano nie musi. Ja sugeruję tylko usunąć wielokropek, przestaje wtedy drażnić „niedokończona myśl”. Za motyw przewodni bloga uznaję w tym momencie słowa z nagłówka; „A kiedy nadejdzie sen to przyjmę go w ciemno i z zamkniętymi oczami” – to bardzo inspirujące zdanie. Niby wyraża coś tak bardzo oczywistego, a mimo wszystko ma swój urok. Jestem na tak. I skoro przeszliśmy już do szablonu, to zerknę na całą szatę graficzną. Wszystko wygląda schludnie, szarości i czerń być może trochę przytłaczają, jednak z pewnością wszystko wiąże się z tematem snu, nocy, zasypiania. Drażni mnie tylko odrobinę biała czcionka na czarnym tle. Och, to nieśmiertelne „czarno na białym” i „biało na czarnym”, jednak ja wychodzę z założenia, że czytelniejsza jest opcja pierwsza. Moje oczy przy drugim duecie się męczą. Czy wszyscy mają podobnie, tego nie wiem i sprawdzić w tej chwili w stanie nie jestem. Plus, że tekst nie jest długi, więc może nie będzie tak źle, a i zawsze mogę skopiować go sobie do Worda.

2. Oko w oko
·         Jutro?
Część pierwsza dała mi jasno do zrozumienia, że dominować będą krótkie zdania. Cóż, czasami zdania pojedyncze (lub same orzeczenia) są potrzebne, nadają pewną dynamikę. Tutaj jednak mamy do czynienia z sytuacją raczej statyczną, więc dlaczego nie połączyć ich w złożone? Tekst nabrałby pewnej płynności, a czytanie stałoby się przyjemniejsze. To tyle o stronie technicznej w pierwszej części. Mamy bohatera, który budzi się w lesie. Próbowałam sprecyzować, o jakiej porze miała miejsce ta sytuacja. Pojawiają się sowy i ciemne zakątki, co wyraźnie wskazuje na noc. Jest jednak wzmianka o drzewach walczących o światło. Raczej do księżyca się nie pchały, a zresztą możemy i tak mówić o tylko liściach, które odwracają się w stronę słońca, lub ewentualnie splecionych ze sobą gałęziach. Załóżmy jednak, że dominują elementy charakterystyczne dla nocy. Wydaje mi się, czy faktycznie zostaje stopniowo budowana atmosfera snu? A może to tylko autosugestia… Wiem na pewno, że bohater zachowuje się nielogicznie – krzyczy, co może zwabić do niego nieproszonych gości. Cóż, wszystko przed nami. Jeżeli to on jest panem snu, grozić mu nic nie będzie. W innym wypadku sprawy mogą się mieć inaczej. Część pierwsza kończy się upadkiem. Nie rozumiem, dlaczego bohater się nie podniósł? Z tego nie wynika, że był przesadnie wycieńczony lub niesprawny. A mimo wszystko postanowił się poddać i leżeć twarzą w mchach i porostach. Hmm. Część druga poinformowała, że jednak zaczęliśmy nocą, w porządku. Bohater wędruje i w sumie ma się dobrze, pomijając fakt, że o pożywienie trudno. Naprawdę zaczynam się dziwić, że nic go nie atakuje. Gdzie on odpoczywa i czy czuje się tam w pełni bezpieczny? Konstruujesz opis na zasadzie przeskoku dni. Owszem, poszczególne części „Jutra?” są bardzo krótkie, niemniej jednak czegoś mi brakuje. Absurdalne wydaje się spędzanie kilku godzin na krzesaniu ognia. Dziwię się, że nasz bohater miał siłę iść, skoro brakowało pożywienia i wody. Ach, ponoć bez płynów jesteśmy w stanie przeżyć maksymalnie tydzień. Po jak długim czasie Twój bohater wreszcie znalazł kałużę? (Na jej temat wspomniałam przy konkretnym cytacie) Część trzecia, ostatnia, było podsumowaniem i wyjaśnieniem tytułu. W sumie całość określiłabym mianem powiastki filozoficznej/egzystencjalnej, jednak te prawdy życiowe raczej mętne. I brak logicznego podłoża. Skąd bohater wziął się w lesie, dlaczego poszedł dalej, skoro był ktoś, kto mógł go szukać? Tak naprawdę nie wiemy nic, jak sobie radził (o czym wspomniałam już wyżej), skoro wędrował tak długo, to trafił na niezłą puszczę. Tam musiały być dzikie zwierzęta. A on szedł tylko z zaostrzonym kijem. Nie widzi mi się to wszystko, sprawia wrażenie naciąganego. Owszem, cały ten survival miał być pretekstem do podjęcia rozważań o sensie nadchodzącego nowego dnia, jednak mam wrażenie, że trochę pokpiłeś z potencjałem tematu.
·         Uwięziona
To opowiadanie jest zdecydowanie różne od poprzedniego. Od razu również zauważam zmianę w konstrukcji zdań i mnie to cieszy. Już w pierwszym fragmencie zaczynam zastanawiać się nad tytułem. Najpewniej uwięzioną jest Lena, prawda? Czyżby uwięzioną we własnej głowie, we własnych wspomnieniach? Głowię się jeszcze nad samym koszmarem. Sen rozpoczął się najpewniej wraz z pierwszym zdaniem i, jak to często w widziadłach bywa, zmieniała się jego forma, nie mylę się? Pierwszy fragment zarysował bohaterów. Lenę, która uczęszcza na terapię u doktora Tomasza, nawiedzają wizje z przeszłości. No właśnie, przyznaję się, zainteresował mnie pewien fakt. Czy to nasza bohaterka odpowiada za zamordowanie przyjaciółki, czy obwinia się, że do tego dopuściła. To interesujący motyw i z chęcią zabieram się za drugi fragment. Moja jedna uwaga – niby głupotka, ale może warto pod tytułem dać rating, bo występuje spore nagromadzenie przekleństw. Ot, taka moja mała sugestia.  W drugim fragmencie rozważam kwestię „uspokojenia” dziecka. Malec się uspokoił, gdy dosłyszał wiązankę Leny. Teoretycznie mogło wystarczyć sam ton głosu, ale bohaterka miała się przecież uśmiechnąć. Chłopiec raczej nie zrozumiał dziwnych słów, które wypowiedziała do niego obca dziewczyna. Wiele się tutaj nie działo, więc też wielu rzeczy się nie czepiam. Pochylmy się jeszcze nad zachowaniem Leny w kawiarni. Nie rozumiem tej fali niechęci w stronę kelnerki. W porządku, wytłumaczmy wszystko rozchwianiem emocjonalnym, ale tak naprawdę Magda nie dała Lenie nawet pretekstu do wpadania w złość. Ot, jakby bohaterka na siłę szukała czegoś, by móc się przyczepić. Zgrabnie konstruujesz opisy tego szaleństwa, które dopada dziewczynę. Zastanawiam się, czy podciągniemy to już pod schizofrenię. W komentarzu wspominasz o nerwicy natręctw, mam wątpliwości, czy to właściwe określenie. Lena nie ma kompulsji, nawiedzają ją tylko irracjonalne wizje. Słyszy rzeczy, których nie ma, prowadzi rozmowy w swojej głowie i męczą ją koszmary. Ale uznajmy to za obsesję, w porządku. Fragment kończy się tak, że bohaterka opuszcza kawiarnię. I mamy dziwny przeskok, gdyż fragment trzeci rozpoczyna się nocą. Obserwuję też zmianę narracji. Już w pierwszych zdaniach wspominasz o aptece, która zmienia się w przychodnię. Celowy zabieg? Owszem, apteka może znajdować się w przychodni, jednak to trzeba uściślić. Dobra, mamy tabletki, Lena najpewniej się zabije. Mam problem z końcówką. Kto kogo oszukał i w jakim celu. Kto dobijał się do drzwi; skoro za drzwiami „była” Alicja, to dlaczego i księżyc mówił jej słowami. Psychoza w całym opowiadaniu stężenie ma wysokie, jednak ta ostatnia część aż ugina się pod jej ciężarem. Bo tu nagle przyjaciel-księżyc okazuje się zły, a prześladowczyni przed nim ostrzega. No, rzekłabym, psychiczne zakończenie psychicznej opowiastki. I mimo mankamentów, to część trzecią czytało mi się chyba najlepiej; może to kwestia narracji, gdyż ja nigdy nie przepadałam za tą czasu teraźniejszego w pierwszej osobie? Ale ale, moje preferencje tutaj są najmniej ważne. Och, to opowiadanie konkursowe na Gaola? No to już wszystko jasne, objętość i treść. Ciekawie wykorzystany motyw „więzienia”, chociaż w samym szaleństwie Leny wielkiej oryginalności nie było. Żałuję tylko, że dokładnie nie wiemy, co stało się z Alicją. To twoje puszczanie oka do czytelnika, drogi autorze? To samo robisz z końcówką, ja mam sobie dopowiedzieć zakończenie. Szczwanie, niech będzie, punkt dla ciebie.
·         Hera, bogini iluzji
Ha, już na samym początku rozpoczynam swoje chore domysły! Czyżby w tytule mowa była o heroinie? Jeżeli tak, to kolejna ciekawa zabawa słowem. Miałam w planach skrobnąć parę słów, tak jak w przypadku poprzednich opowiadań, odnośnie każdego fragmentu, jednak tutaj jest to bardzo trudne, gdyż dopiero całość tworzy jakiś obraz. Po przeczytaniu już wiem, że moje domysły okazały się słuszne. Bardzo poetycko napisałeś o staczaniu się. Zastanawiam się nad kwestią pierwszego „spotkania” z naszą boginią iluzji. Chłopak widzi w niej coś znajomego, czy to znaczy, że już wcześniej zetknął się z Herą? Czy może sprawa ma się jeszcze inaczej – narkotyk oferuje silne doznania, więc bohater w upersonifikowanej substancji też zobaczył coś, czego najbardziej na świecie pragnie? Nie rozumiem tylko jednego, właściwie dlaczego Hera nie pozwalała Patrykowi pokazywać się w dzień? Cała reszta jest dla mnie jasna; pogłębiające się uzależnienie przyrównane do toksycznej miłości? Porównanie stare, ale widać ciągle daje radę. Nie spodobała mi się jedna rzecz, mianowicie przekleństwo w ustach Hery. Kreujesz ją na damę idealną. Zaborczą, mroczną, tajemniczą. Takie rzucanie mięsem trochę zrywa z wizerunkiem arystokratki, za którą sama siebie najpewniej uważa. To chyba tyle z moich uwag odnośnie kreacji bohaterów. „Hera” właściwie nie ma morału, tylko tyle, że Patryk coraz bardziej popada w uzależnienie. Niby gdzieś tam próbuje z tym zerwać, widzi, że dzieje się coś złego, ale w końcu wraca. I zostaje, jak sam to określasz, szczeniaczkiem na smyczy, którą trzyma jego dziewczyna – heroina.

a) pierwsze uderzenie (kreacja świata przedstawionego) 15/25
No i mam problem, ponieważ Twoje opowiadania są na różnym poziomie. Najsłabsze zdecydowanie jest „Jutro?”, ale sam zaznaczasz, że to pierwszy twór. Próbuję sobie uporządkować przeczytane teksty i pod względem kreacji całego świata na prowadzenie wysuwa się „Uwięziona”. Mimo wielu niedopowiedzeń, jest w niej najwięcej szczegółów. „Hera” jest dobra, ale drażni mnie rozbicie na trzy części, ponieważ razem wyglądałyby o niebo lepiej. A dlaczego? Ano dlatego, że bez względu na to, co znajdzie się w środku, dopiero koniec robi całe opowiadanie. Skoro przebrnęliśmy przez kwestię pierwszą, czas jakoś dokładniej wyjaśnić, co mną kierowało.
„Jutro?” to zdecydowanie powiastka o charakterze filozoficznym. Nie czytałam wielu opowiadań tego typu, więc trudno mi się ustosunkować, ale może nawet lepiej, bo nie porównam Cię do jakiegoś giganta gatunków. Brakuje mi tła i to chyba najpoważniejszy zarzut z mojej strony. Tak jakbyś bohatera postawił w nie do końca wykreowanym świecie i dodawał poszczególne elementy z każdym krokiem zagubionego w lesie. Środowisko potraktowane po macoszemu, a to przecież ono jest bohaterem drugoplanowym. Brakuje mi też jakiegoś wyraźniejszego zarysu portretu psychologicznego, bo przecież  w tego typu opowiadaniu powinniśmy skupić się właśnie na nim. Temat nowego dnia, zmian, dążenia do przodu – dobry start, niewykorzystane zaplecze możliwości. Myślę, że za mało, by nauczyć, dostatecznie dużo, by zmusić do zastanowienia. „Jutro?” jest bardzo blade. „Uwięziona” miała być specyficzna, a ja w niej nic specyficznego nie dostrzegłam. Dużo przekleństw, w pewnym momencie zrobiło się to trochę męczące, ale najpewniej taki był zamysł. Tutaj trochę „wędrowaliśmy” po Twoim świecie, więc pojawiło się jakieś rozwinięcie. Nadal boli mnie nierozwiązanie zagadki, o czym wspomniałam wyżej, ale to taka paskudna gierka i ją rozumiem… Wręcz filmowo przedstawiłeś obłęd, tego typu elementy pojawiają się bardzo często. Ale było plastycznie, więc nie mogę narzekać. Trochę poetyckich zwrotów, groteskowo wyglądało zestawienie kolokwializmów i patosu, ale ma to jakiś swój urok. No i „Hera”, pod względem kreacji świata słaba, ale z dobrym przekazem i to stawia ją w środku. O połączeniu fragmentów już wspomniałam. Na dobrą sprawę wiele się tam nie dzieje; sam motyw wędrówki jest najpewniej urojeniem bohatera. Trochę mi brakuje przebłysków, budzenia się w dziwnych miejscach. Patryk od Hery uwolnił się raz i szybko do niej wrócił, by okładać ją pięściami. I został, tak po prostu. Myślę, że można się zastanowić nad jakimiś wydarzeniami, które dzieją się tylko w głowie chłopaka. Gdzieś tam wspominasz o tych wszystkich iluzjach, sztuczkach Hery, ale myślę, że to mogłoby być rozwinięte. Obraz widziany oczami Patryka kontra obraz rzeczywistości. Brutalne przedstawienie tego całego omamienia. Część druga na dobrą sprawę w pamięci się nie zapisuje. Najwięcej emocji wzbudza spotkanie matki, a to przecież dwie ostatnie linijki tekstu. Myślę, że to dobre miejsce, by uwypuklić tytułową iluzję.

b) wypad (bohaterowie)  7/10
Mam właściwie czterech różnych bohaterów i znów pojawia się problem. Zdecydowanie najwięcej jestem w stanie powiedzieć o Lenie. Walczy sama ze sobą, uwięziona we własnej głowie, we wspomnieniach. Impulsywna, skrzywdzona, bardzo emocjonalnie do wszystkiego podchodzi. Podobały mi się fragmenty, gdy bohaterka bardzo cynicznie podsumowywała rzeczywistość w tych przebłyskach zupełnej trzeźwości umysłu. W „Uwięzionej” wspominasz również o innej, bardzo ciekawej postaci – terapeucie Tomaszu. I chociaż pojawia się on na dobrą sprawę w śnie dziewczyny oraz „słyszymy” tylko jego głos w krótkiej rozmowie telefonicznej, to przemyciłeś wiele smaczków na temat jego osoby. Zimna kawa, fetysz przechodzenia z pacjentem na ty, zaangażowanie. Podoba mi się ta kreacja, jest dobrym kompanem dla Leny. No i Alicja, która jest obłędem, więc ciężko mi na jej temat się wypowiadać. Dlaczego na początku wspominam o drugim opowiadaniu? Dlatego, że znów jest najlepsze. Może to kwestia objętości; więcej tekstu daje więcej możliwości, chociaż to nie powinno stać się regułą. Drugie miejsce tym razem zajmuje „Jutro?”, ponieważ mimo całego niedoboru sprawnego funkcjonowania rzeczywistości, o bohaterze trochę się dowiadujemy. Poradził sobie w tej całej dziczy, dawał radę funkcjonować i nie zjadało go szaleństwo – w końcu odnalazł się w nowym, obcym miejscu. Najsłabiej wypada Patryk z „Hery, bogini iluzji”. Wspomniałeś o jego wyglądzie, ale tutaj znów kuleje osobowość. W głowie kołacze mi się jedno określenie: podatny na wpływy. Chłopiec obok bogini. Uległość i wpływ. To fascynujący duet, szkoda, że potraktowany z rezerwą. W tagach „Hery” wspominasz o romansie. Romansu było zaledwie kilka linijek. Proszę, rozbuduj trochę tych bohaterów, bo opowiadanie naprawdę mi się spodobało, ale przy czytaniu zgrzytałam zębami z niedoborów.
Jak widzisz, punktacja wyszła tutaj niezła, ale proszę, miej świadomość, że znaczny wpływ na to ma „Uwięziona” – minusy oceniania zbiorów! Zazwyczaj ciężko o równowagę…

c) uskok (opisy, dialogi, styl) 17/20
Przyznam, że zmieniasz zgrabnie skórę i jesteś elastyczny. I chociaż w każdym z tych opowiadań wyczuwało się nutkę Ciebie, to i tak miały jakiś tam swój niepowtarzalny charakter. W „Jutrze?” narzekałam na krótkie zdania, co zostało zmienione w „Uwięzionej”. Proponuję z „Hery” wyrzucić niepotrzebne przekleństwa (poza tymi z wypowiedzi ojca, bo one dają dosadny przekaz) i znów uzyskamy przeskok między opowiadaniem drugim i trzecim. Ciężko mi Cię zaszufladkować, nie można być pewnym, co zaprezentujesz w kolejnym opowiadaniu. Cieszę się, że na siłę nie próbujesz po raz enty ogłaszać prawd objawionych. „Jutro?” ma ten pierwiastek moralizatorski, „Hera” pokazuje skutki, chociaż ty, jako autor, odcinasz się od nazwania dobra i zła. Natomiast „Uwięziona” pozwala odbiorcy na dowolną interpretację. Jeżeli chodzi o opisy i dialogi, to bywa różnie. W „Jutrze?” dominuje opis, w „Uwięzionej” dialog, a „Hera” jest pomiędzy nimi. Wszystko zależy od Twojej własnej koncepcji przedstawienia historii. Widać, że radzisz sobie z jednym i z drugim. Język również nie kuleje, powiedziałabym, że ciągnie Cię do podniosłości. Sądzę, że w Twoim wykonaniu groteska byłaby naprawdę bardzo ciekawym doświadczeniem, sugeruję się nad tym zastanowić i poinformować mnie, gdyby coś takiego powstało! Z przyjemnością poczytam. Czasami zakręcisz się w tym patetycznym wyrażaniu myśli i powstaje coś dziwnego, ale to nie są częste przypadki. W gruncie rzeczy idzie Ci to gładko.

d) cięcie (poprawność) 12/15
Błędów rażących nie popełniasz. Czasami zdarzały się jakieś nie do końca logiczne fragmenty; odnosiłam się wtedy bezpośrednio do cytatu. Z przecinkami też raczej żyjesz w zgodzie, a przynajmniej ja nie wyłapałam zbyt wielu niedociągnięć. Zdarzyło się kilka powtórzeń, ale nie raziły w oczy. Przede wszystkim myślniki! W Wordzie ctrl i minus na numerycznej lub automatyczne ustawienie. Tyle i będzie dobrze!

Jutro?
Odcinek pierwszy
1. Jakby ciało dotarło do siebie i przypomniało sobie o emocjach.
Tutaj chodzi o frazę „dojść do siebie”, prawda? Zgrzyta mi to „dotarło”. Lepiej byłoby chyba zmienić na „doszło”.
2. Podniosłem się z zasłony liści, która mnie skrywała.
To zdanie jest dla mnie zagadką. Czy miałeś na myśli, że bohater wyłonił się z jakiś zarośli? Wtedy „zza zasłony” nie „z zasłony”. Czy może chodziło o podniesienie się z ziemi? Liście zrozumiem jeszcze wtedy, gdyby bohater siedział na przykład na drzewie, ukryty wśród gałęzi. A może ściółka i butwiejące podłoże? Ale to wtedy nadal nie zasłona… Sugeruję tutaj uściślić, co miałeś na myśli.
3.  (…) teraz las wydawał się mnie pożerać i wypluć jak niestrawną część obiadu (…)
Moment, moment, tu jest jakieś zawirowanie. Jeżeli las bohatera już „wypluł” to musiał zakończyć proces „pożerania”. Z tego zdania wynika jednak coś innego. Sugeruję zastanowienie się nad tym spostrzeżeniem.
4. Kieszenie kurtki i spodni miały mnie rozczarować. Nie znalazłem tam niczego, prócz żalu do ubrań.
To wyrażenie jest tak poetyckie, że aż mnie przerosło…
5. - PIĘKNIE! – krzyknąłem, a mój odzew powrócił do mnie.
Nie jestem pewna, czy „odzew” jest tutaj najwłaściwszym sformułowaniem. Może „głos”?
6. Tak, jak przewidywałem, mchy rosły tylko po prawej stronie drzewa. Północ znajdowała się więc po tej stronie. Zdecydowałem kierować się na północ.
7. Z obawą patrzyłem na ciemne zakątki.
Tutaj nasuwa mi się powiedzenie „patrzeć w kąt” nie „patrzeć na kąt” i mam dziwne wrażenie, że z zakątkami będzie podobnie.
8. Zaczęło mi burczeć w brzuchu, jednak odstawiłem swój głód na drugi plan.
Głód nie jest rzeczą, którą weźmiesz w rękę i przestawisz. Funkcjonują określenia takie jak „zsunąć/odsunąć/zepchnąć na dalszy plan”.

Odcinek drugi
1. Głód przeszkadzał mi, jednak ból nogi pozwolił zapomnieć mi o nim.
Sugeruję zmianę szyku: jednak ból nogi pozwalał mi o nim zapomnieć.
2. Może anomalią było to, że za posiłek musiałem zadowolić się garścią malin i żołędziem (…)
Tutaj jest jakaś dziwna składnia. „Za posiłek musiała robić mi garść malin i żołądź” lub „w roli posiłku wystąpiła garść malin i żołądź”?
3. Znalazłem kilka kamieni.
Dopiero po kilku dniach? On jest przecież w lesie… Wystarczy pogrzebać w ściółce.
4. Po kilku godzinach byłem tak rozwścieczony, że cisnąłem kamienie w ciemny gąszcz.
Nasz bohater siedział nieprzerwanie kilka godzin i próbował rozniecić ogień…? Ja wiem, że wyczerpanie i cała sytuacja mogły delikatnie wpłynąć na trzeźwość rozumowania, ale nadal wydaje mi się to naciągane.
5. Po krótkiej chwili pokręcił rudym ogonem i skręcił w dalszą część lasu.
Tutaj też coś mi nie gra. „W dalszą część lasu”? Może lepiej: wrócił w gęstwinę? I „pokręcił ogonem” – wizualizuje mi się ten ogon w roli takiego wiatraczka. Może „pomachał”?
6. Kałuża! Moje wybawienie!
Zastanawiam się nad obecnością kałuży w lesie. Korony drzew chyba nie pozwalały, by taka ilość deszczu się przez nie przebiła. Do tego dochodzi konsystencja i rodzaj ściółki. Jeżeli nadal mówimy o lesie liściastym, to gruba warstwa liści powinna skutecznie uniemożliwić wodzie zbieranie się w kałuże. Przez igliwie znów woda powinna wsiąkać spokojnie. Może napisz o jakiejś sadzawce…?
7. Ze wściekłością przerwałem idealną taflę. Wodny klon zniknął...
Jeżeli bohater z niej pił, trudno mówić o idealnej tafli.
8. Ała! Rozciąłem sobie rękę o ostrzejszą gałąź.
Ostrzejszą gałąź…? On się na nią nadział lub wbił na nią rękę…?

Odcinek trzeci
1. Rodzice zapewne zaniechali dalszych poszukiwań mnie. Być może w ogóle mnie nie poszukiwali.
2. Życie musiało iść dalej i to w moich rękach.
3. Mieszkanie w lesie pozwoliło mi zrozumieć prawa rządzące naturą.
Rozumiem, że chodziło o pobyt, jednak treść skonstruowana jest tak, że przed oczami stanęło mi mieszkanie z bloku, które w tym lesie się pojawiło. Może jednak pobyt?
4. Nagle usłyszałem szum wody. Gdzieś tutaj płynęła rzeka. Wstałem, udałem się w kierunku dźwięku. Znalazłem niewielkie bajorko (…)
Bajoro nie mogło szumieć, bajoro to nie rzeka. Rzeka w lesie? Prędzej strumień i wodospad. Co nie zmienia faktu, że albo rzeka, albo bajoro.
5. Jednak czy to tym samym obietnica nowych przeżyć, nowego scenariuszu życia? (…) Jutro jednak dawało mi obietnicę poznania nieznanego.

Uwięziona
Odcinek pierwszy
1. - Lena... wiesz, jakie mam zdanie o przekleństwach?
2. (…) nierozgarniętych nastolatków, którzy nie rozumieją sensu używania tych słów.  Wulgaryzmów nie używa się jako przecinka.
Tutaj mam pewne wątpliwości. Według całości tej regułki, młodzi ludzie używają przekleństw dla rozładowania napięcia, jednak często nie znają znaczenia tych wyrazów. Czy może o to chodziło w Twoim zdaniu?
3. Przemywa  nieskazitelnie czerwoną taflę, na której po chwili powstają lekkie fale.
Przemywa? Może „mąci”?
4. Ale.. ja nie chcę znać Bolesnej Prawdy.
Wielokropek lub kropka.
5. Siedzi na biurku mojego psychologa, który nawiasem mówiąc gdzieś wybył.
Wzmiankę o nieobecności psychologa oddzieliłabym przecinkami.
6. Patrzy na mnie nienawistnie, przejeżdżając dłonią swoją blond grzywkę.
Może: przejeżdżając dłonią po swojej blond grzywce?
7. Skulam się mimowolnie.
Kulę się mimowolnie.
8. Jeśli mu wierzyć, dochodziła właśnie 6.00.

Odcinek drugi
1. - Lena...-słyszę jego westchnięcie.
Brak spacji.
2. Przez chwilę idę za nimi, aż w końcu skręcam i znajduję się na bocznej uliczce, otoczonej kamienicami.
Najpierw chcę się odnieść do ulicy otoczonej kamienicami. Nie brzmi to dobrze, w końcu nie mówimy o placu, który de facto jest okrągły. Kamienice mogą wyrastać wzdłuż drogi, po obu jej stronach. I teraz odnośnie formy. Coś mi nie grało, z pomocą przyszedł Słownik Poprawnej Polszczyzny.
Mieszkać na jakiejś ulicy, urz. Przy jakiejś (nie: w jakiejś) ulicy (ale: Mieszkać w rynku, na rynku, nie: przy rynku). Wyjść na ulicę. Wjechać, skręcić w ulicę.
Zatem skoro bohaterka weszła w uliczkę, skręciła w nią, „na” jest niepoprawne.
3. (…)oznajmia jedna z kelnerek, jak wskazuje plakietka, Magda, jeszcze zanim zdążę zająć miejsce.
4. Obok towarzyszy nierozłączna para (…)
Tutaj jakoś uciekł sens tego zdania. Wiem, co miałeś na myśli, jednak sugeruję drobną korektę. Obok znajduje się nierozłączna para – teraz logiczniej łączy się ze wspomnianym wcześniej wazonem.
5. – Przy okazji, nie musisz śnić, żeby mnie widzieć, mała dziwko (…)

Odcinek trzeci
1. Dziewczyna idzie po nocnej ulicy.
Nah. To takie niepotrzebne, poetyckie. Nie zarzucaj mi proszę tylko, że na siłę próbuję doprowadzić do zubożenia Twojego języka! Po prostu mi to zdanie nie brzmi.
2. Wystarczy tylko skręcić na główną ulicę i jest się na miejscu.
Tu znów mamy kwestię z ulicą.
3. Podnosi szklankę.(Po chwili ktoś wali już pięścią.)
Spacja.

Hera, bogini iluzji
Odcinek pierwszy
1. Postać jest niewyraźna, jakby czarna. Widzę wyraźnie (…)
I skoro postać jest niewyraźna, to ciężko cokolwiek zobaczyć wyraźnie, prawda?
2. Dziewczyna patrzy się na mnie znacząco, oczekuje czegoś, ale nie wiem, czego dokładnie.

Odcinek drugi
1. Księżyc szczerzy się, a jego uśmiech z dnia na dzień staje się coraz bardziej szerszy.
Nieprawidłowa gradacja, chyba że to celowy zabieg…

Odcinek trzeci
1. Moje oczy się rozszerzają ze zdziwienia.
Nope. Źrenice się rozszerzają/zwężają. Oczy mogą być wytrzeszczone, szeroko otwarte itp.

e) pchnięcie (oryginalność) 3/5
Cóż… Waham się, naprawdę się waham. Właściwie nie piszesz o rzeczach nowych i odkrywczych. Ileż to było powieści, w których na tle walki o życie poruszano kwestie egzystencjalne? Ileż jest książek i filmów, w których bohatera pożera obłęd? A o heroinie w podobnym wydaniu czytałam przynajmniej trzy utwory… I chociaż jestem tego wszystkiego świadoma, to jednak chcę docenić Twoją pracę, bo w światku blogowym tego typu opowiadania nie są popularne. Zdarzają się, ale ciągle tkwią pod mnóstwem opowiadań o diametralnie różnej tematyce. Chwytasz się wielu tematów, nie zamykasz się w obrębie danej problematyki. I myślę, że to powinno zostać pochwalone.

3. Ostatni cios (punkty dodatkowe i/lub podsumowanie starcia) 1/5
Chcę dać ten jeden punkt za kilka trafnych uwag w wykonaniu Leny w „Uwięzionej”. Bo naprawdę mi się spodobały. Cieszę się, że mogłam oceniać zbiór Przed Zaśnięciem, bo to są naprawdę dobre opowiadania. Mimo jakiś potknięć, które zdarzają się przecież nam wszystkim, strona techniczna nie woła o pomstę do nieba, a i pomysły nie są tak tragicznie sztampowe. Proszę Cię o większą dbałość o szczegóły, teksty z pewnością tylko by na tym zyskały. Mam nadzieję, że moje uwagi okażą się pomocne oraz spojrzysz przychylnie na tych kilka sugestii. Dziś przyznaję tekstom ze zbioru „Przed Zaśnięciem” 67 punktów na 90 możliwych i znów powtarzam, że ciężko byłoby wyłonić tekst najlepszy!

Zeskoczyła z porośniętej mchem belki, trzymając miecz wycelowany w głowę maszkary. Chrupnęło zdrowo, gdy ostrze przebiło  się przez gnijącą czaszkę. Triss odbiła się od konającego Alpa i, wykonawszy zgrabny przewrót, stanęła na nogach metr dalej. Otrzepała kurz z kubraka i przyjrzała się krytycznie rozdartemu rękawowi.
– Trzeba będzie się zatroszczyć o nową koszulę – rzuciła beztrosko, gdy wyrywała zęby potwora z jego martwego pyska, mając świadomość, że zapłata za zlecenie bez problemu starczy na pokrycie zachcianki.



4 komentarze:

  1. Może zacznę od tego, że bardzo dziękuję za ocenę i czas poświęcony nad moim blogiem. Chciałbym również przeprosić za dość późne zareagowanie na ocenę - mam ograniczony dostęp do komputera, ponieważ mój uległ awarii.
    Zwróciłaś uwagę na wiele rzeczy, które mi wydawały się dość sensowne i normalne - za to jestem najbardziej wdzięczny. Z moim pisaniem jest tak, że chyba pokładam zbyt dużą wiarę w czytelnika - nie chcę mu wszystkiego ujawniać, raczej rzucić tylko kilka wskazówek, dzięki którym doszedłby o odpowiednich wniosków.
    "Całość Zbioru tytułujesz Przed Zaśnięciem – czy dotyczy to ulotnych przemyśleń, czy pierwszych widziadeł sennych, tego stwierdzić w stanie nie jestem." - cóż, właściwie chodziło mi o porę dnia - czytelnik jeszcze "przed zaśnięciem" może zabrać się za lekturę moich opowiadań.
    "Ja sugeruję tylko usunąć wielokropek, przestaje wtedy drażnić „niedokończona myśl”." - Wielokropka nie mogę usunąć, ponieważ jest to cytat wyrwany z dłuższego tekstu.
    " Pojawiają się sowy i ciemne zakątki, co wyraźnie wskazuje na noc." - tutaj poległem i to na całej linii. Chodziło mi o dzień! Faktycznie, wyskoczyłem z tymi sowami, jednak później o nich kompletnie zapomniałem...
    Jeżeli to on jest panem snu, grozić mu nic nie będzie. - wydaje mi się, że wiążesz opowiadania z tytułem bloga. Nie chciałem akurat osiągać takiego efektu - bohater naprawdę znajduje się w lesie.
    ". Nie rozumiem, dlaczego bohater się nie podniósł?" - chodziło mi tu o jego nastawienie - po prostu załamała go cała sytuacja.
    ". Część druga poinformowała, że jednak zaczęliśmy nocą, w porządku. " - właśnie nie nocą, a dniem.
    ". Skąd bohater wziął się w lesie, dlaczego poszedł dalej, skoro był ktoś, kto mógł go szukać?" - już tłumaczę: opowiadanie (tak jak i każde z opowiadań, które oceniłaś) brało udział w konkursie o specjalnych wymogach - tutaj należało rozwinąć myśl: "Wyobraź sobie taką sytuację: masz 15 lat i budzisz się sam(a) w nieznanym lesie – bez telefonu komórkowego, jakichkolwiek narzędzi czy jedzenia. Co robisz? ".

    OdpowiedzUsuń
  2. " Czy to nasza bohaterka odpowiada za zamordowanie przyjaciółki, czy obwinia się, że do tego dopuściła. " - "Uwięziona" jest chyba moją najbardziej... dziwaczną pracą. Pełno w niej niejasności i udziwnień. Starałem się wykreować Lenę na osobę o dość złożonej psychice; podobnie jest z sytuacją, w której się znalazła - nie jest jasne, czy Alicja popełniła samobójstwo, czy została zamordowana. W ogóle nie wiadomo nawet, czy na pewno umarła (nawiązując do końca utworu).
    ". Malec się uspokoił, gdy dosłyszał wiązankę Leny. " - nie tyle uspokoił; bardziej zaskoczyła go reakcja dziewczyny.
    ". I mamy dziwny przeskok, gdyż fragment trzeci rozpoczyna się nocą. " - akcja toczy się w różnych odstępach czasu - tutaj minęło kilka miesięcy od wydarzeń zawartych w poprzednich częściach. Powinienem o tym wspomnieć.
    "Już w pierwszych zdaniach wspominasz o aptece, która zmienia się w przychodnię." - prawdę powiedziawszy potraktowałem przychodnię jako synonim apteki - mój błąd.
    "Ciekawie wykorzystany motyw „więzienia”, chociaż w samym szaleństwie Leny wielkiej oryginalności nie było. " - akurat nie siliłem się na oryginalność - bardzo interesuje mnie psychika człowieka, poza tym wydaje mi się, że nie poradziłbym sobie z tradycyjnym przedstawieniem więzienia (nawiązując do samego konkursu).
    " Chłopak widzi w niej coś znajomego, czy to znaczy, że już wcześniej zetknął się z Herą? " - tutaj również zapomniałem o czymś wspomnieć. Chciałem dodać, że Patryk widział "dziewczynę" ze znajomymi.
    "Nie rozumiem tylko jednego, właściwie dlaczego Hera nie pozwalała Patrykowi pokazywać się w dzień? " - Jak wspomniałaś, Hera jest bardzo zaborcza - nie chce, by jej "chłopak" ruszał się bez niej - poza tym w pewien sposób bała się ludzi normalnych, na których nie miała wpływu.
    " Niby gdzieś tam próbuje z tym zerwać, widzi, że dzieje się coś złego, ale w końcu wraca." - chciałem tutaj nawiązać do samej trudności zerwania z nałogiem.
    ". „Hera” jest dobra, ale drażni mnie rozbicie na trzy części, ponieważ razem wyglądałyby o niebo lepiej." - to rozbicie jest spowodowane tym, że każda części byłą pisana w różnych odstępach czasowych.
    "Środowisko potraktowane po macoszemu, a to przecież ono jest bohaterem drugoplanowym. " - tutaj mogę usprawiedliwić się limitem długości opowiadania - żeby się "zmieścić", musiałem skrócić lekko pracę.
    "„Uwięziona” miała być specyficzna, a ja w niej nic specyficznego nie dostrzegłam." - w żadnym razie nie chciałem, by była specyficzna. Bardziej zależało mi na końcu (a raczej możliwych końcach).

    OdpowiedzUsuń
  3. "Trochę mi brakuje przebłysków, budzenia się w dziwnych miejscach. - ogólnie moim zamysłem było stworzenie toksycznego związku - co również zauważyłaś. Ominąłem momenty, w których Patryk nie był pod wpływem Hery, ponieważ gdyby nie było jej, nie byłoby samego związku.
    "Patryk od Hery uwolnił się raz i szybko do niej wrócił, by okładać ją pięściami. " - uwolnił się w chwili, gdy zobaczył, co z nim zrobiła - tutaj nawiązuję do wyglądu bohatera. Co do okładania pięściami - nie chcę, abyś pomyślała o nim jak o damskim bokserze - po prostu uznał, że zabijając Herę, zabije swój problem. I tutaj też nasuwa się moje wcześniejsze spostrzeżenie o trudności z rzuceniem nałogu.
    " Najwięcej emocji wzbudza spotkanie matki, a to przecież dwie ostatnie linijki tekstu. " - trzecia część miała od razu nawiązywać do tego spotkania. Te ostatnie dwie linijki powinny głównie zachęcić czytelnika do lektury kolejnego fragmentu.
    " No i Alicja, która jest obłędem, więc ciężko mi na jej temat się wypowiadać. " - Alicja to chyba najbardziej tajemnicza postać w całym moim "literackim dorobku" (jeśli tak go mogę nazwać). Nie wiadomo, jakie są jej pobudki - przecież były dla siebie z Leną jak siostry. Pragnę zwrócić również uwagę na niepoczytalność Leny - może Alicja jest wytworem jej wyobraźni?
    " Język również nie kuleje, powiedziałabym, że ciągnie Cię do podniosłości." - czy ja wiem? Po prostu piszę tak, jak jest mi najwygodniej.
    "”. Czy może chodziło o podniesienie się z ziemi? " - spadające liście miały być wskazówką dla czytelnika odnośnie pory roku. Jako że główny bohater spał, okryły go liście.
    " Jeżeli las bohatera już „wypluł” to musiał zakończyć proces „pożerania”." - faktycznie, nie pomyślałem o tym w taki sposób.
    "Dopiero po kilku dniach? On jest przecież w lesie…" - z stanem umysłowym bohatera jest różnie - masz rację, że mógł zrobić to o wiele wcześniej, jednak tak naprawdę dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że może użyć kamieni do wykłosania ognia.
    ". Życie musiało iść dalej i to w moich rękach." - teraz ciężko mi to wyznać, ale kiedyś to zdanie mi się podobało. -,-"
    "Bajoro nie mogło szumieć, bajoro to nie rzeka. Rzeka w lesie?" - och, niemądry ja! *facepalm*
    " Według całości tej regułki, młodzi ludzie używają przekleństw dla rozładowania napięcia, jednak często nie znają znaczenia tych wyrazów. " - dokładnie o to mi chodziło.
    "Księżyc szczerzy się, a jego uśmiech z dnia na dzień staje się coraz bardziej szerszy.
    "
    - zabieg ten jest jak najbardziej celowy; chciałem zwrócić uwagę czytelnika na sam księzyc - pojawił się w "Uwięzionej" i nie można go tam było nazwać "białym charakterem"...
    " A o heroinie w podobnym wydaniu czytałam przynajmniej trzy utwory… " - naprawdę? Myślałem, że będę tu oryginalny...
    Jeszcze raz pragnę podziękować za ocenę. Jeżeli uda mi się znaleźć stały dostęp do komputera (aktualnie jestem zdany na łaskę siostry), od razu wprowadzę zmiany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że kilka moich wskazówek się przydało. Ha, z tą porą dnia faktycznie trochę zawirowań weszło. Objętości konkursowe też bardzo dużo wyjaśniają. Życzę Ci dużo weny i sukcesów, bo szkoda zmarnować taki potencjał :)

      Usuń