czwartek, 22 sierpnia 2013

004 aberracja-umysłu-prostego

Witam wszystkich bardzo serdecznie i bez zbędnego gadania przechodzę do oceny.

1. Rozpoznanie (adres, belka, szablon) – 7/10.

Aberracja umysłu prostego to dosyć tajemniczy adres i czytając go trudno przewidzieć, o czym będzie opowiadanie. Nie mogę powiedzieć, że mnie nie zaintrygował, jednakże gdybym nie wiedziała, o czym piszesz, obstawiałabym zupełnie inną tematykę. Napis na belce jest równie ciekawy i, co najważniejsze, niebanalny. Nie mam do niego większych zastrzeżeń. Szablon jest schludny. Kolorystyka nie przypadła mi zbytnio do gustu, ale nic się ze sobą nie gryzie i jest przejrzyście.
Wszelkie treści dodatkowe są ładnie pogrupowane. Mam jednak zastrzeżenia do zakładki z bohaterami. Każdy z nich ma osobą podstronę, przez co przeglądanie jest dosyć męczące, żeby nie powiedzieć denerwujące.
Nie podoba mi się również suwak przy notkach. Mnie osobiście rozprasza i mam wrażenie, że nie bardzo komponuje się z szablonem. Gdyby go usunąć, na pewno nikt nie odczułby różnicy.
Generalnie pierwsze wrażenie jest całkiem w porządku.

2. Oko w oko.
a). pierwsze uderzenie (kreacja świata przedstawionego) – 18/25.


Piszesz opowiadanie, którego akcja dzieje się w świecie stworzonym przez J. K. Rowling. Znam cykl o Harrym Potterze i mogę nawet powiedzieć, że go bardzo lubię. Twoja historia nie jest jednak kanoniczna. Generalnie nie mam z tym problemu, jeżeli wszystko jest logicznie wytłumaczone. Czy tak jest u Ciebie?
Muszę powiedzieć, że miałam niemały kłopot ze zrozumieniem tego, jak publikowane są posty. Według spisu treści, ostatnim jest ten, w którym Syriusz poznaje tożsamość tajemniczej M. Natomiast na blogu najnowszą notką jest ta poświęcona przyjęciu we Francji. Ostatecznie zdecydowałam, że będę oceniać posty według spisu treści. Dlatego też zacznę od tego zatytułowanego „Muzyka”.
Jeżeli wygląd bloga nie zachęcił mnie do dłuższego wglądu, tak pierwszy post tylko pogłębił to uczucie. Nie dzieje się w nim absolutnie nic, co sprawiłoby, że czytelnik chciałby przeczytać więcej. Cała notka skupia się na opisie poszczególnych członków rodziny Blacków. Nie zrozum mnie źle, ale wywnioskowała z niej, że oni przesiadują tak sobie razem codziennie i obserwują się, a następnie opisują swój wygląd. Nie twierdzę, że Twoje opisy są złe, mimo iż znalazło się w nich kilka błędów, o których napiszę później, ale atakowanie czytelnika tylko nimi sprawia, że ten się nudzi i zastanawia, kiedy się skończą. Ja sama, mając przed oczami taki pierwszy post, wyrobiłabym sobie opinię o kolejnych i na pewno nie zajrzałabym ponownie. Wiem, że to trochę jak ocenianie książki po okładce, ale prawda jest taka, że jeżeli na samym początku nie zaciekawi się czytelnika, to on nie wróci. Ja bynajmniej nie czułam się zaciekawiona i wierz mi, gdybym nie musiała, nie czytałabym dalej. Przechodzę jednak do drugiej notki. Ona także nie wywołała we mnie cieplejszych uczuć, ale przynajmniej coś zaczęło się dziać. Cała akcja skupia się wokół fortepianu, stojącego w jednym z salonów Blacków. Początek jest całkiem zgrabny i całość nie jest tak nieciekawa, jak pierwsza część, jednak mam kilka zastrzeżeń. Nawet jeżeli jakaś akcja się zaczyna, Twoje opisy sprawiają, że czytelnik nie odczuwa żadnej różnicy. Narrator w ten sam sposób opisuje salon Blacków i wydarzenia z przyjęcia. Fran uderza Polluksa, a ja mam wrażenie, że przybija z nim tylko piątkę, bo jest to opisane w sposób zupełnie nieciekawy.
Polluks nie zdążył dokończyć, w jakim sensie Reg jest jego podwładnym, bo pięść Frana spotkała się z jego policzkiem.
Wiesz, jak to sobie wizualizuję?
– No cześć pięść, co tam u ciebie?
– W sumie w porządku, ale Fran znów mnie nie umył po wyjściu z toalety .
Chyba nie tak miało być. Nie wywołałaś we mnie żadnych emocji. Ponadto nie opisałaś uczuć żadnego z bohaterów. Nie wiemy, jak czuł się Regulus, kiedy dziadek go uderzył. Sądzę, że przez to Twojemu opowiadaniu brak tego czegoś. Dodatkowo Syriusz użył wyrażenia „krzyczał jak w amoku”. To dość nienaturalnie brzmi w ustach małego chłopca. Dalej jest jednak lepiej, aczkolwiek końcówka, z Jennefer i Regulusem w roli głównej, jest niestety sztampowa i jak żywcem wyjęta z romantycznej komedii. Rozumiem, że taki był zamysł?
Część trzecia skupia się na przyjęciu we Francji. Sceny z Orionem są dobrze napisane, czytając scenę gwałtu możemy sobie naprawdę wyobrazić, jak czuł się mężczyzna, ale znów mam zastrzeżenia. Uczucia Walburgi po tym, kiedy dowiedziała się, że mąż ją zdradził, zostały pominięte. Ostatnia scena w tej części to cóż, chyba najgorsza scena w całym opowiadaniu. Nie mogę uwierzyć, że Walburga w sumie od tak wybaczyła Orionowi, jakby nie miała żadnych wątpliwości, że jej mąż nie kłamie, tym bardziej, że jego wytłumaczenie każdą kobietę rozzłościłoby jeszcze bardziej, niż sama zdrada. Nie znamy motywów, które nią kierowały. Czy pogodziła się z mężem, bo wiedziała, że zasłużył na drugą szansę? Czy też zrobiła to dla dobra synów? Bardzo mi to zgrzyta.
W kolejnym poście pojawia się przygarnięta przez Oriona Gretha. Powiem szczerze, że to, co zrobił mężczyzna, jest dla mnie nielogiczne. Może dlatego że brak większego opisu jego, powiedzmy, umiejętności. Wiemy tylko, że dziewczyna mu się przyśniła, nic więcej. Dlaczego uwierzył swoim snom, a nie uznał ich za zwykłe koszmary? Bo to, że przewidział, jaki kolor oczu i włosów będzie mieć jego syn nie jest dla mnie wystarczającym wytłumaczeniem, jak również to, że miewał przeczucia. Co takiego się stało, że zaczął im ufać?  Ponadto nie gra mi to zdanie: „Orion wątpił w to, czy jego żona potrafi zagotować wodę na herbatę bez użycia różdżki, nie mówiąc już o gotowaniu, więc sprawa nie wyglądała ciekawie.” Wytłumacz mi proszę, dlaczego Walburga miałaby się nie posługiwać różdżką przy gotowaniu, skoro jest czarownicą? Oprócz tego nie rozumiem też, dlaczego Walburga, skoro zastanawiała się, czy Gretha nie jest przypadkiem „rasową morderczynią”, nie podała jej veritaserum lub nie użyła wobec niej legilimencji? Z tego co pisałaś, dziewczyna była charłaczką, więc nie mogłaby się bronić, a wątpliwości Walburgi zostałyby rozwiane.
W kolejnej części w końcu naprawdę zaczyna się coś dziać, w końcu mnie zainteresowałaś. Śmierć Oriona jest jednym z najciekawszych wątków Twojego opowiadania, a bohaterowie w końcu zaczęli wydobywać z siebie jakieś emocje. Co mi jednak nie odpowiada, to reakcja Walburgi na zamianę, jaka zaszła w Syriuszu:
Ten chłopiec przed nią – blady, obojętny i nienaturalnie sztywny nie mógł być jej synem. Przecież jej Syriusz był jak żywy ogień, wszędzie go było pełno. Biegał, krzyczał, śmiał się, hałasował, bił z Regulusem i był nieposłuszny. Ten pierwszoroczny, któremu trzymała ręce na wątłych ramionach i który patrzył na nią tak naprawdę jej nie widząc, nie był jej Syriuszem. I to ją przeraziło.
Wybacz, ale kilkanaście godzin wcześniej, Syriusz wypakował głowę swojego ojca z pudełka, będąc przekonanym, że to prezent. To chyba oczywiste, że nie zachowywał się jak normalny jedenastolatek. Mam także zastrzeżenia do liściku, który Walburga posłała Franowi, nie podoba mi się jego forma, gdyż nijak pasuje do tragedii, którą kobieta niedawno przeżyła. Radziłabym go odrobinę zmodyfikować. Scena po pogrzebie jest cóż, równie sztampowa, jak zakończenie części drugiej.
Szóstą część czytało mi się chyba najlepiej, była bardzo lekka i nie miałam wrażenia, że piszesz na siłę. Pomysł zawarcia w niej wymiany listów między Walburgą i synami, aby opisać wydarzenia, dziejące się w rodzinie Blacków, był dobry. Podoba mi się też, że w subtelny sposób przemyciłaś to, co dzieje się w Hogwarcie i to, jak przedstawiłaś emocje bohaterów. Wydaje mi się jednak, że to, iż Syriusz od razu pomyślał o tym, że Walburgę zdenerwowała wzmianka o profesor McGonagall, gdyż nie rozpisała się na jej temat, jest trochę naciągane.
Kolejne części czytało mi się równie dobrze, jak szóstą. Prawdopodobnie dlatego że w opowiadaniu zaczęła się akcja i zmniejszyłaś ilość opisów, skupiając się tylko na tych najważniejszych. Twój styl pisania jest niezły, masz jednak tendencję do uszczegóławiania opisów, przez co czytelnik się nudzi lub zastanawia, co dokładniej miałaś na myśli (Fran uderzający Polluksa czy wypadek Regulusa podczas gry w Quidditcha). Ponadto, akcja się toczy, ale nie wiemy, dlaczego poszczególne zdarzenia miały miejsce. Co miała na celu zdrada Walburgi przez Oriona? Dlaczego i przez kogo Orion został zamordowany? Po co zamieściłaś fragment o Franie i Pietro? Czemu nie wytłumaczyłaś dziwnego zachowania Rudolfa Lestrange? Co stało się z Grethą? Wiem, że niektóre z tych wątków nie mają zbyt wielkiego znaczenia dla fabuły, ale przy czytaniu irytują. Mam nadzieję, że rozwiniesz je w przyszłości, choćby w minimalnym stopniu. 
Muszę jednak powiedzieć, mimo że Twoje opowiadanie mnie irytowało, ma pewien potencjał. Generalnie ciężko jest ocenić fabułę, jeżeli opowiadanie nie jest skończone, jednakże dobrze odnajdujesz się w świecie J.K. Rowling i nie naginasz go odpowiednio do swoich potrzeb, starając się ściśle trzymać kanonu. Ponadto, wprowadzając coś nowego (punkty mocy), dosyć logicznie to tłumaczysz.

b). wypad (bohaterowie) – 5/10.

Czytając Twoje opowiadanie, miałam wrażenie, że wszyscy bohaterowie są do siebie podobni. Trochę nieudolnie starałaś się nadać każdemu z nich rys. Nie widzę różnicy między Syriuszem, Regulusem czy Jamesem, między Walburgą i Minerwą czy Orionem i Franem. Tak jakbyś uznała, że każda grupa ma swoje określone zachowania. Niektórzy są natomiast tak stereotypowi, że aż niezauważalni i giną wśród fabuły (Remus, Dorcas, Moody). Wszyscy również rozmawiają w ten sam sposób, używają tego samego słownictwa. Popracuj nad tym.
Podoba mi się jednak, że oprócz bohaterów Rowling, wprowadziłaś też nowych, dbając o ich przeszłość i korzenie i że mimo wszystko nie kopiujesz im osobowości.

c). uskok (opisy, dialogi, styl) – 12.


Walburga chciałaby też zamknąć oczy i móc pozwolić myślom krążyć bezwładnie po swojej głowie, ale coś jej przeszkadzało. Uczucie nieustannego wpatrywania się w nią.
Syriusz wydawał się bardziej zainteresowany postacią matki niż starą melodią ludową. Kobieta dobrze czuła, że przygląda jej się dokładnie.
Oglądał czarne fale jej włosów upięte z tyłu klamrą. Jej synowie odziedziczyli tylko ich kolor, chociaż Syriuszowi, gdy miał krótsze włosy, zabawnie wykręcała się grzywka. Wodził czujnym spojrzeniem po gładkim owalu jej twarzy, a później patrzył na wąskie, ciemne brwi i identyczne jak swoje, szare oczy. Dalej był lekko zadarty nos i niezbyt szerokie usta podkreślone czerwoną szminką, które oglądał dłuższą chwilę. Smukła szyja, skryta pod koronkowym kołnierzykiem czarnej sukni z mocno ściśniętym gorsetem i luźno spadającym dole. Jej syn zwracał uwagę na dwie czerwone różyczki przyczepione do końca gorsetu. Powiedział jej nawet kiedyś, że strasznie mu się podobają. Następnie były równie czerwone paznokcie, na widok których uśmiechał się lekko i patrzył na czubki jej butów na obcasie, które odbijały żółty blask świec.
Nie wiedziała, dlaczego zawsze przyglądał jej się z taką uwagą, skoro stała na tle grawerowanej szafy, a obok niej znajdował się regał z ręcznie zdobioną zastawą oraz cała ściana z drzewem genealogicznym rodziny.
Ale nie zwracała mu uwagi.
Nie robiła tego też wtedy, kiedy nagle zaczynał śpiewać. Pomimo wysokiego, lekko dziewczęcego głosu, utrzymywał spokojny rytm melodii i idealnie wymawiał staroangielskie słowa pieśni.
Ten opis chyba najbardziej mnie zdenerwował. Jest dosyć toporny, jakby nie przemyślany i niesprawdzony przed opublikowaniem. W ogóle pominę fakt, że po przeczytaniu pierwszej części nie mogłam się pozbyć wrażenia, że oni codziennie wpatrują się w siebie w salonie i opisują swój wygląd. Naprawdę, w pierwszych postach opisy masz bardzo niezgrabne. Twoim głównym problemem jest to, że próbujesz wszystko dokładnie zobrazować, przez co większość opisów wygląda jak didaskalia w dramacie, są zbyt drobiazgowe. Często miałam wrażenie, że dodajesz je tylko po to, by zwiększyć objętość postów. Ponadto zauważyłam, że jedynym spójnikiem, którym się posługujesz, jest „i”. To oczywiście nie jest błąd, ale podczas czytania trochę mnie irytowało. Irytujące są też zdrobnienia, które stosujesz. O ile te do imion Regulusa czy Jamesa są odpowiednie, tak reszta jest po prostu dziwna. Ponadto często dodajesz zaimki, które są naprawdę zbędne.
Pisałam już, że wszyscy bohaterowie rozmawiają tym samym językiem, niezależnie od tego, kim są. Dzieci mówią jak dorośli, nastolatki jak ich rodzice, to razi. Nie twierdzę oczywiście, że młodzież powinna używać slangu, a starsi archaizmów. Zrób coś, żeby dało się rozpoznać, co kto mówi bez czytania opisów.
Twój styl mnie nie zachwycił, jednak nie mogę powiedzieć, że jest jakiś bardzo zły. Poza tym, widzę różnice między pierwszym, a najnowszym postem. Wszystko wygląda lepiej. Nie wiem jednak, czy to zasługa Twoja, czy bety.

d). cięcie (poprawność) – 10/20

1. Na jego gładko zaczesane do tyłu kasztanowe włosy, które w świetle świec nabierały rudego odcienia (pewno po matce, której włosy były koloru płomieni czy, jak kto wolał, świeżej krwi) – płomienie i krew mają inne kolory.
2. Pobieżnie oceniała jego strój – czarne spodnie w kant, błękitna koszula, ciemna kamizelka bez pleców z cieniutkimi, szarymi elementami florystycznymi, luźno zawiązany krawat z herbem Blacków u dołu i złota spinka do niego – lepiej brzmiałoby „spięty złotą spinką”.
3. Rozczulało ją to, że nie potrafił ukryć swojego zadowolenia i podniecenia – podniecał ją ubiór Regulusa?
4. Był szalenie podobny do Oriona, gdy tamten był w jego wieku. Szczupła buzia o ciemniejszym odcieniu skóry niż ta Regulusa, z prostym nosem nakrapianym kilkoma jasnymi piegami i różowawe usta. Tylko oczy miał po niej, stalowo szare – Dość źle to brzmi. Lepiej wyglądałoby: Miał szczupłą buzię o ciemniejszym odcieniu skóry niż ta Regulusa, prosty nos, nakrapiany kilkoma jasnymi piegami i różowawe usta. Stalowoszare (pisane łącznie) oczy były jak jej.
5. Rolka zaczynała się powoli kręcić, a salon wypełniała, znana tylko rodzinie Blacków, melodia – znana tylko Blackom.
6. Regulus zamykał oczy, wtulając twarz w poduszkę i machał nogami w rytm muzyki. Ten, kto miałby przyjemność stać bliżej niego, mógłby usłyszeć, że nuci cicho dobrze sobie znaną melodię – czy nie lepiej brzmiałoby, gdybyś napisała po prostu „kto stanąłby bliżej niego”?
7. Walburga chciałaby też zamknąć oczy i móc pozwolić myślom krążyć bezwładnie po swojej głowie, ale coś jej przeszkadzało. Uczucie nieustannego wpatrywania się w nią.
Syriusz wydawał się bardziej zainteresowany postacią matki niż starą melodią ludową
– możesz po prostu napisać, że Syriusz wpatruje się w Walburgę i że jest zainteresowany matką, pomijając słowo „postacią”.
8. Pomimo wysokiego, lekko dziewczęcego głosu, utrzymywał spokojny rytm melodii i idealnie wymawiał staroangielskie słowa pieśni – głos raczej nie ma wpływu na sposób wymowy
9. Pan Black miał zostać domu i pilnować synów. Standardowo siedział w swoim gabinecie i pracował, podczas kiedy jego dzieci skupiały całą swoją pięcio- i trzyletnią uwagę na instrumencie – to wtrącenie jest niepotrzebne.
10. Klapa fortepianu była jedynym elementem malowanym. Farby, pomimo upływu lat, nadal miały mocne i wyraziste kolory, które cieszyły oko. Zapewne jakieś zaklęcie utrwalające miało w tym swój udział. Regulus jeszcze nie rozumiał, co przedstawia malowidło, ale nie przeszkadzało mu to zupełnie w zachwycaniu się nad czerwonymi esami i zielonymi floresami w otoczeniu pomarańczowych kółek i niebieskich kwadratów. Ale to chyba nadal nie było to – dość toporny opis. Malowanym – pomalowanym; Mimo upływu lat, kolory nie wyblakły, nadal były mocne i wyraziste, zapewne ktoś rzucił na nie zaklęcie utrwalające; Zachwycaniu się czerwonymi esami i zielonymi floresami, otoczonymi pomarańczowymi kółkami i niebieskimi kwadratami.
11. Spoglądał czasami w kierunku starszego brata, któremu szare oczy świeciły się na widok bielutkich klawiszy i zastanawiał się, co Syriusz takiego w nich widzi. Były takie do bólu zwyczajne i zgeometryzowane – powtórzenie; nie wiem, czy „zgeometryzowane” jest najlepszym przymiotnikiem.
12. Syriusz zdawał się o tym zapomnieć i, jak gdyby nigdy nic, uderzył wszystkimi palcami w kościane klawisze, zmuszając stary instrument do wydania z siebie głośnego, ponurego dźwięku, który wypełnił cały pokój, sprawiając, że zastawa zadrżała na regale – kościane, czyli jakie?
13. — Widzisz? Kiedy je naciskam, to on gra! — Syriusz był zachwycony swoim odkryciem i na chwilę spuścił wzrok z fortepianu – chłopcy wiedzieli, co to fortepian, ale nie wiedzieli, jak działa?
14. Tak naprawdę, lubił ją nawet bardzo – przecinek dopiero po „ją”.
15. Nigdy nic mu się do końca nie podobało, zawsze coś było źle, a mimo tego, na każdym przyjęciu kazał Regulusowi grać, grać i jeszcze raz grać – wydaje mi się, że powinno być „mimo to”.
16. Przyłożyła rękę do ust, widząc, że krew spływa po brodzie Polluksa z pękniętej wargi – dla mnie to zdanie źle brzmi i jest trochę kwadratowe.
17. Może i Françoisa poniosły emocje i zagalopował się trochę za daleko (…) – miałam problem z tym wyrażeniem i trochę źle mi brzmi. Zagalopować się, to przeholować, posunąć się za daleko, więc to, co ty napisałaś, to chyba trochę masło maślane.
18. Tylko, że oni nie są twoimi synami, Fran – bez przecinka przed „że”
19. Miała wrażenie, że szumi jej w uszach, ale ten szum zmieniał się w muzykę im bliżej była końca korytarza – przecinek przed „im”, a zdanie źle brzmi.
20. Francuzi potrafili organizować bankiety, jak nikt inny. Ogromna, przestronna sala z kryształowymi żyrandolami. Sufit wyłożony ozdobnymi kasetonami, posadzka z najlepszej jakości marmuru. Na środku prostokątnego sklepienia szklana kopuła wpuszczająca do środka blade światło księżyca.
Długie, przykryte idealnie białymi obrusami stoły uginały się od wykwintnego jedzenia. Owoce morza, dziczyzna, sałatki, desery, owoce, przekąski. I oczywiście mnóstwo wszelkiego rodzaju trunków. Wytworne wina, musujący szampan, whisky koloru bursztynu, słodkie likiery i od groma kolorowych drinków
– kolejny dziwny, trochę niewspółgrający z resztą treści opis, kojarzący się z didaskaliami w dramatach.
21. W prawdzie Allura Liebleu-Perrault, żona milionera (…) – wprawdzie
22. Orion westchnął, zastanawiając się, jak wybrnąć z sytuacji i opuścić przyjęcie, bez specjalnego zwracania na siebie uwagi – bez przecinka po „przyjęcie”.
23. Nieopodal, otoczona wianuszkiem mężczyzn, stała dziewczyna w zwiewnej sukience i rozwianych, platynowych włosach – ubrana była w te włosy?
24. Nie był w stanie uciec, więc zrobił najbardziej absurdalną rzecz, która przyszła mu do głowy, a której nie zrobiłby w żaden Black na jego miejscu – bez „w”.
25. Jeden świstoklik i mnóstwo przekleństw później a Fran stał przed kamienicą przy Grimmauld – bez „a”.
26. Tego mu brakowało, by pijany Black przyprowadził go na nieznaną mu dzielnicę Londynu i to pod zły adres! – do nieznanej dzielnicy i zamiast pierwszego przecinka dałabym myślnik.
27. Klęknęła przed nim i objęła jego szyję. Ciepłe ręce spoczęły na jej plecach, przyciskając ją mocno do jego ciała – za dużo zaimków.
28. Walburdze mogło się tylko zdawać, że czuje kobiece perfumy. Mogła sobie wmówić, że to nic takiego, że to wszystko mogło wyglądać całkiem inaczej. Mogła, ale sumienie Oriona Blacka mu nie pozwoliło na coś takiego – kolejny dziwny opis. Walburdze zdawało się tylko, że czuje damskie perfumy, czy rzeczywiście je czuła i zaczęła sobie wmawiać, że to nie musi nic znaczyć? I na co Orionowi nie pozwalało sumienie?
29. Orion poszedł do niej wieczorem, gdy chłopcy poszli już spać – powtórzenie.
30. Klęknął na jedno kolano i, wziąwszy drobną dłoń Walburgi w swoją, przyłożył ją do ust – czy do ust przyłożył Walburgę?
31. Walburga już miała mu powiedzieć, że obiecuje mu, iż już nigdy więcej nie każe Stworkowi wchodzić do jego pokoju, ale nagle coś sobie uzmysłowiła – powtórzenie
32. Morgana też okazała swoje miłosierdzie, bo Syriusz od razu popędził do Oriona, zapewne, by powiedzieć mu o straszliwym incydencie, który się wydarzył – bez przecinka po „zapewne”.
33. Z tego, co pan Black wiedział, u mugoli służba domowa była powszechna, ale u czarodziei niekoniecznie – bez przecinka po „z tego”.
34. W dodatku, wydawał się dumny z siebie – bez przecinka
35. Jej ciotka, która ją wychowywała, zmarła, a ona trafiła na ulicę – możesz spokojnie pominąć „jej”.
36. Regulus odłożył rysunek obok do kolekcji z niebieskimi małpami w kapeluszach i psach o dwóch głowach – czy słowo „obok” nie jest zbędne?
37. Pojawiały się na zawołanie, wykonywały wszystkie czynności jakby od tego zależało ich życie (bo w końcu tak było) i były całkowicie oddane właścicielom – powtórzenie; przecinek przed "jakby".
38. Urzędnik, roznosiciel złej nowiny, nie zareagował wcale na załamanie kobiety, przyzwyczajony do takich sytuacji. Walburga bynajmniej nie była i chwilę zajęło jej unormowanie oddechu, by ostatecznie wyprosić przedstawiciela Ministerstwa Magii, nie wpuszczając go nawet za próg – jaka nie była Walburga? Ponadto szyk w tym zdaniu jest dziwny. Wyrażenie "roznosiciel złej nowiny" możesz pominąć.
39. Skupiona była na patrzeniu na swoich synów stojących przed grobem ojca – przecinek przed „stojących”.
40. Niemniej jednak, prośba Françoisa była niemoralna – bez przecinka i zamieniłabym „niemoralna” na „niewłaściwa”, gdyż w tym kontekście źle brzmi.
41. Obejrzała się na tłum krewnych i znajomych, którzy tylko czekali aż wróci (…) – przecinek przed „aż”.
42. Rzadko się przeprowadzał i nie ruszał poza obręb Francji częściej niż to było konieczne – przecinek przed „niż”.
43. Syriusz wiedział, że jego brat nie jest głupi i jak coś powie to już powie – przecinek przed „to”.
44. No, co za dzieci, ile razy mam powtarzać… – bez przecinka po „no”.
45. Naprawdę, wierzyłem w to, że skoro jesteśmy spokrewnieni, to znamy się przynajmniej w minimalnym stopniu – bez przecinka po „naprawdę”.
46. Dodatkowo, zgłoszę wniosek o przeniesienie mnie do innego Domu (…) – bez przecinka po „dodatkowo”.
47. Może, gdyby to był któryś z moich kolegów, to bolałoby mniej, ale zawiozłaś mnie Ty, kobieta, która mnie urodziła – bez przecinka po „może” i „zawiodłaś”; powtórzenia.
48. Przykro mi, że Nasza wspólna relacja została tak bestialsko zniszczona, ale widać uznałaś, że nie ma co jej dalej podtrzymywać i zakończyłaś ją bez jakiegokolwiek rozdrabniania się. Może tak jest lepiej i ten ból minie szybciej, niż gdybyśmy na siłę podtrzymywali coś, co już dawno umarło – „nasza” małą literą; wydaje mi się, że relacja, jako zależność między dwoma elementami, zawsze będzie wspólna; powtórzenie
49. Kim jest nauczycielka Transmutacji i dlaczego inni jej nie lubią? Cieszę się, że już znalazłeś coś, co lubisz robić – powtórzenie.
50. Syriusz, ja niczego nie sugeruję – Syriuszu.
51. Wczoraj stracił dziesięć punktów dla Slytherinu – nie wystarczyłoby po prostu, że stracił dziesięć punktów?
52. Nie zmuszę Cię byś ze mną jechał. Wiedz, że będzie mi przykro, jeżeli będziesz wolał zostać w Hogwarcie – przecinek po „cię”; powtórzenie.
53. Wiem, rozumiem to, ale to znaczy, że będę musiał mówić do Ciebie „tato”, jeść żaby czy tam ślimaki i będę miał na nazwisko Liebleu? – powtórzenia.
54. Syriusz lubił oglądać szkolne mecze Quidditcha tylko wtedy, kiedy Slytherin grał z Griffindorem. Z góry wiedział, że będzie na co popatrzeć, gdy na jednym boisku znajdzie się jego młodszy brat, Regulus, i najlepszy przyjaciel Syriusza, James Potter – nie musisz podkreślać, że James był najlepszym przyjacielem Jamesa, wynika to z kontekstu.
55. W głosie Syriusza była wyraźnie wyczuwalna nagana i przez chwilę wyglądał on jak Remus w jednym ze swoich gorszych humorów – zbędny zaimek; czy gorszy humor to rodzaj ubrania?
56. To niewymuszane przeciąganie głosek i mówienie prawie szeptem było tylko przykrywką dla naprawdę wrednego charakteru Regulusa – nie do końca rozumiem, co chciałaś przekazać.
57. Syriusz nie mógł kazać mu, by przestał grać w Quidditch – Quidditcha.
58. Regulus wydał z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, wyrażający jego zdegustowanie – zbędny zaimek.
59. Jedyna rzecz, która mi się sypie, to moja opinia – jak wyżej.
60. Jego srebrno-zielony szalik wyróżniał się pośród otaczających go osób – czy szalik to jakaś postać?
61. To naprawdę był szczyt, że Black nie mógł spokojnie skorzystać z łazienki, bo Regulus ubzdurał sobie, że on będzie teraz z nim rozmawiał – zbędny zaimek; powtórzenie.
62. W dodatku, pałkarze Gryfonów uwzięli się na Rega i nie dawali mu możliwości skupienia się na szukaniu znicza – bez przecinka.
63. (…) jakby szkolna siostra była co najmniej Dumbledorem, a jej decyzje były nie do odwołania – powtórzenie.
64. Dla Łapy nie było tajemnicą to, że jego rodzice byli ze sobą dlatego, że musieli – powtórzenie; koślawa konstrukcja.
65. Syriusz nie był nawet pewien, czy to było imię – powtórzenie
66. Chyba trochę mnie poniosło. Nie chciałam by zabrzmiało to tak, jakbym robiła Ci wyrzuty, ale denerwują mnie rzeczy, których nie rozumiem – powtórzenie, przecinek przed „zabrzmiało”.
67. Nigdy nie przykładał uwagi do relacji międzyludzkich, które nie dotyczyły bezpośrednio jego osoby – tak nie piszemy, poza tym, dałoby się to napisać prościej i wierz mi, brzmiałoby to lepiej.
68. Wprawdzie, chciał zejść do kuchni i poprosić Stworka o ciepłe mleko na sen – bez przecinka po „wprawdzie”.

e). pchnięcie (oryginalność) – 2/5.
Trudno ocenić oryginalność w fanfikach. Świat, w którym osadzona jest akcja został utworzony przez kogoś innego, większość bohaterów też nie jest wymyślona od początku do końca przez Ciebie. Głównie punkty dostałaś za rodzinę Lieblue i „punkty mocy”, z którym jeszcze się nie spotkałam.

3. Ostatni cios (punkty dodatkowe) 1/5.

Daję Ci ten punkt na zachętę. Twoje opowiadanie nie jest złe, ale musisz sporo popracować nad stylem. Najlepiej czytaj to, co piszesz na głos. Wtedy łatwiej wychwycić dziwne konstrukcje i zdania, które po prostu brzmią źle.

Uzyskałaś 55 punktów i zostałaś Flederem. Niewiele brakło do lepszej oceny, jednak uważam, że ta dobrze podsumowuje Twoje opowiadanie. Masz potencjał, ale przed Tobą jeszcze sporo pracy.


7 komentarzy:

  1. Przede wszystkim, dziękuję za czas poświęcony na przeczytanie mojego opowiadania i ten, który przeznaczyłaś na napisanie oceny.
    Zaczęłam pisać komentarz, ale nie mam tyle czasu, by go skończyć, więc dostaniesz go dopiero wieczorem, ale muszę się do czegoś przyznać już teraz, na świeżo po ocenie: masz mnie, mam strasznie ubogie słownictwo. Nie wypieram się z tego i obiecuję, że będę z tym walczyć. Z "i" także, chociaż uwielbiam ten spójnik.
    Pozdrawiam, Niah.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A teraz po kolei:
      Rozpoznanie:
      Pominę pochwały i przejdę do konkretów.
      Bohaterowie byli tworzeni dawno temu, gdy jeszcze tak bardzo nie znałam się na CSSie i nie wiedziałam jak powinnam inaczej ich zaprezentować. Dzisiaj pewnie zrobiłabym to inaczej, lepiej, przejrzyściej, ale zdaję sobie sprawę, że poza oceniającymi i nadgorliwcami, niewiele osób przegląda zakładki wszystkich bohaterów, dlatego to nie jest na tyle duży problem, bym na gwałt szukała jego rozwiązania. Zapamiętam, że przeglądanie nie było zbyt wygodne i kiedyś to zmienię.
      Co do suwaka - zależy od przeglądarki. W Chromie jest mały i ledwo widoczny, a w Mozilli to toporne bydle z którym nic się nie da zrobić, bo przeglądarka nie obsługuje takiej funkcji (przynajmniej w kodzie, który mam na suwak). Służy głównie do tego, by oddzielić główny tekst od przypisów i został zrobiony pod moje upodobania (na przykład, ja nienawidzę, gdy muszę przewijać stronę do przypisu, a później wracać do miejsca, w którym skończyłam).
      Oko w oko:
      Nie wiem czy przejrzałaś wszystkie zakładki, czy tylko te najbardziej potrzebne, ale AUP to reaktywacja innego mojego bloga. Oryginale, Muzyka miała być tekstem-bonusem, ale ostatecznie zamieniła się w tekst-rozpoczęcie nowego bloga. Zdaję sobie sprawę, że jest... drętwa. I że opis Walburgi oczami Syriusza wygląda jak opis kochanki. Jest to najstarszy tekst na blogu i z jednej strony mam do niego sentyment, dlatego przykro mi się zrobiło, gdy napisałaś, że Cię nudził, ale z drugiej ukazuje on jakiś postęp, skoro późniejsze teksty Ci się spodobały w większym stopniu.
      I nie, oni nie przesiadują w salonie, by się na siebie gapić. Twoje wrażenie mnie rozbawiło, nigdy nie patrzyłam na to z tej strony.
      Tak, jestem mistrzem akcji. Zajmuję pierwsze miejsce na liście. Od tyłu licząc.
      To pewnie zboczenie, bo czytałam już wiele opowiadań blogowych, gdzie akcja po prostu pędziła na łeb na szyję, pomijając mnóstwo wątków, więc moje opowiadanie to całkowite zaprzeczenie. Ja się rozwodzę, rzadko streszczam i rozdrabniam wszystko na części pierwsze. Tak właściwie to nie mam nic na swoją obronę. Sprawia mi przyjemności pisanie takich pierdół (a włosy Walburgi zakręcały się w fale. Fale te kręciły się zgodnie z ruchem wskazówek zegara, bla bla bla, a paznokcie miały owalny kształt...). To nie znaczy, że traktuję to, co napisałaś "gadaj sobie, babo, a ja i tak zrobię swoje", bo będę się starać dodać w końcu więcej akcji i to takiej, która w połowie nie ocieka patosem. Trzeba tutaj zaznaczyć, że będę się starać, by mi się to udało, ale jak wyjdzie w praktyce, to nie mam zielonego pojęcia.
      Jeżeli już mówimy o emocjach, to wygląda to mniej więcej tak: mam jakiś pomysł na rozdział, spisuję go, poprawiam i gdy przychodzi mi do opisania uczuć bohaterów (których nie było w oryginalnym zamyśle) to nie wiem całkiem, gdzie je wkleić, bo wszystko wydaje mi się doczepione na siłę. Znowu się bronię. Może to zależy od narracji (lepiej przekazuje się emocje poprzez pierwszoosobową, ale ja jest nienawidzę), bo w obecnej czuję się dobrze, ale nie zawsze jest ona na miejscu. Wpisuję emocje na listę rzeczy do zrobienia.
      Jennefer i Regulus mieli być taką parą, którą można wpisać w każdy podrzędny poradnik o związkach, więc fragment z nimi miał wypaść do bólu sztampowo. Ich wątek to takie typowe "tru laf story".
      Walburga to trudna postać i każdy, komu się wydaje, że pisanie tą złą matką jest łatwe, jest w błędzie. Ona jest dla mnie najgorszą postacią do prowadzenia, bo ja mam chyba za dużo empatii i staram się w niej znaleźć choć odrobinę dobra i wyrozumiałości w miejscach, gdzie ona nie powinna ich okazywać.

      Usuń
    2. Nie będę sobie robić spoilerów w opowiadaniu, dlatego Ci nie powiem, dlaczego Orion zachował się tak, a nie inaczej. W pełni rozumiem to, że jest to dla Ciebie nielogiczne. Najłatwiej byłoby powiedzieć, że "tak miało być" i po prawdzie tak jest, ale myślałam, że ktoś się domyśli, chociaż w małym stopniu, czemu Orion wierzy swoim przeczuciom.
      W domu nie ma skrzatów, ponieważ Syriusz się ich panicznie boi, dlatego rola Grethy polega na przynoszeniu jedzenia i na gotowaniu (Syriusz nie jest głupi, wie kto przygotowuje posiłki w domu). Walburga nie ufa Grecie, dlatego Orion się o nią martwił, bo uważam, że do gotowania, nawet w magicznym świecie, trzeba mieć o nim minimalne pojęcie, a porównanie to służyło do ukazania braku kompetencji Walburgi na tym polu.
      Czemu Walburga nie podała jej veritaserum? - bo mi to nie pasowało do historii. Tyle. To jedyny powód
      Wokół śmierci Oriona wszystko się kręci. Reakcja Walburgi była taka, a nie inna, bo ona nie widziała tej głowy, dowiedziała się później, może nie zdążyła tego przyswoić i zwyczajnie przestraszyła się tego, jak to wpłynęło na Syriusza. Dopiero do niej doszło, co tak naprawdę się stało. Tak jak każdy inny była w szoku i wszystko wydało jej się wyolbrzymione.
      Walburga pisze do całkiem nieznanego sobie mężczyzny, nie wiedząc jakie relacje łączyły jego i jej męża. Nie będzie mu się wypłakiwać w liście tylko czarno na białym napisze, o co jej chodzi. Nie uważam, by ten list był zły. Jest formalny do bólu, bo taki powinien być.
      Co do listów - zważ na ich formę. Syriusz pisze dłuższy akapit, Walburga odpisuje mu dłuższy akapit, Syriusz pisze krótszy, to i ona swój skraca. Ale gdy Syriusz rozpisuje się o profesor McGonagall, matka odpisuje mu jednym zdaniem. To jest już któryś list z kolei, więc widać tą różnicę.
      Nie, nie masz racji - każdy z tych wątków ma co najmniej średnie znaczenie dla fabuły. Staram się wątki mniej ważne rozwijać w jednym wpisie, a te bardziej rozkładać. Ale jeżeli się już upierać przy ważności, wątek Grethy spośród wymienionych jest na ostatnim miejscu. I tak, będą rozwinięte.
      Bohaterowie:
      Jak wspominałam, przyznaję się do ubogiego słownictwa. Po prostu lubię niektóre słowa, zwroty czy określenia i bardziej świadomie lub nie wklejam je do opowiadania. Nad tym naprawdę będę musiała popracować.
      Uskok:
      Mówiłam już o manierze rozwiązłości i tym nieszczęsnym patosie lejącym się po ścianach. Ale jest postęp! Napisałaś "w pierwszych postach", a nie we wszystkich. Udokumentowałaś to, że się rozwijam. Dziękuję.
      Ja lubię "i". "I" jest proste, nie za długie, powszechnie stosowane. Używam zdrobnienia "Syri" chociaż wiem, że niektórzy za nim nie przepadają, ale ja je zwyczajnie lubię.
      Red (beta) jest właśnie po to, by pomóc mi w pracy nad dziwnymi konstrukcjami zdań. Gdy coś piszę, zdarza mi się stworzyć naprawdę dziwaczny kwiatek, z którego ciężko mi samej wybrnąć. Poprosiłam Red o pomoc, bo wiem, że samej zajęłoby mi to znacznie więcej czasu.
      Cięcie:
      Sześćdziesiąt osiem błędów. Pytanie, schować się i nie pokazywać na oczy czy cieszyć, że tak mało? Lepiej się schowam.
      Pchnięcie i Ostatni cios:
      Rozumiem, że punkt za rodzinę Liebleu (tak, e przed u) dostałam za zakładkę? Bo w samym tekście Allura, siostra Frana, nie wystąpiła osobiście i głownie François reprezentował tę rodzinę.
      Też nie bardzo rozumiem, jak pisałaś wcześniej, że widzisz postęp między pierwszym tekstem, a ostatnim, w którym pomagała mi beta, skoro później piszesz, że go nie przeczytałaś. To w końcu go przeczytałaś czy nie?
      Można powiedzieć, że dostałam trzy z plusem, prawda? A Fledery w grze były bardzo irytujące, muszę wziąć się ostro do roboty, by stać się Alpem albo Wywerną Królewską (Wywerny rządzą ♥).
      Pozdrawiam, Niah.
      P.S. To nie sprawiedliwe, że człowiek wychodzi na kilka godzin z domu i okazuje się, że ocena jego bloga jest już przykryta. Będzie mi przykro, jeżeli nie przeczytasz tego komentarza przez to.

      Usuń
    3. Hmm, nigdzie nie napisałam, że nie przeczytałam ostatniego rozdziału :). Aczkolwiek pisząc, że widzę różnicę między pierwszym, a najnowszym postem, miałam na myśli "Muzykę" i "Listy do M." Szczerze powiedziawszy, jeżeli chodzi o ocenę, to jesteś gdzieś między trójką plus, a czwórką z minusem i gdyby nie punkty, miałabym spory problem z tym, co Ci postawić, bo widać, że się starasz i dbasz o opowiadanie.

      Usuń
  2. Witaj, Carrie! Myślę, że odwaliłaś kawał dobrej roboty. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również się cieszę, że wreszcie dodałaś swoją ocenę! Wydaje mi się, że autorka powinna być zadowolona. Tak trzymaj!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z dziewczynami, bardzo dobrze napisana ocena :)

    OdpowiedzUsuń