czwartek, 22 sierpnia 2013

005 fivedevils

Witam po raz drugi i mam nadzieję, że ocena trzyma taki sam poziom. Znów posłużyłam się gifami, by zobrazować niektóre reakcje i w duchu mam nadzieję, że nie przesadziłam.



1. Rozpoznanie  (6/10)
Zleceniodawca: Amelia Headlineshire
Nie wiedziałam, kto to jest Percy Jackson. Zgłaszając się, nie zapytałaś, czy znam fandom, więc… Cóż, trudno – jak jest, tak będzie. Książek tego typu nie czytam i chociaż miałam zamiar sięgnąć chociaż po ebooka, zmieniłam zdanie po obejrzeniu ekranizacji. Wiem, że ekranizacje mają to do siebie, że są od książek gorsze, jednak ogólna fabuła i niewykorzystanie kompletnie potencjału tematu mnie rozwaliło. (Poza tym film był okropnie nielogiczny, bohaterowie płascy jak kartka papieru, wszystko wręcz do bólu schematyczne, makabra). Nie żałuję jednak aż tak bardzo, że obejrzałam film, bo przynajmniej wiem, o co w tym wszystkim chodzi. Nie żeby trudno było się odnaleźć w świecie, który opisujesz, ale jednak pewne szczegóły warto znać, a ty nie dajesz wielu wyjaśnień, o czym napiszę więcej w dalszej części oceny.
Wracając jednak do odczuć na temat ogólnej prezencji bloga. Robię to odwrotnie niż przy poprzedniej ocenie, bo najpierw zapoznałam się z treścią i zastanawiam się, skąd tych pięciu diabłów? Czy to po prostu dwa słowa, które do siebie pasowały? Bo nijak nie potrafię przyporządkować adresu do treści. Diabłem może być poniekąd Hades, co jest okropnie naciągane, ale to moja subiektywna opinia, gdyż nigdy nie lubiłam tego porównania. Może pięciu diabłów – pięć potworów czyhających na życie bohaterki? Kiedy wchodziłam na bloga po raz pierwszy, nie spodziewałam się fanfika do takiego utworu w żadnym wypadku. Nie wzbudził we mnie ekscytacji, ani niechęci. Ot, jest sobie adres.
Dodatkowo mam jeszcze frapujące zdanie na belce. „Wiedza straszniejsza niż śmierć”. Hm, cóż to za wiedza? Nie zauważyłam, żeby w opowiadaniu na razie chodziło o coś więcej niż „dylematy-nastolaty” (oprócz tajemniczych potworów czyhających na życie bohaterki, ale na razie wiemy mało), więc nie potrafię przyporządkować tej myśli przewodniej do historii.
Szablon to dla mnie kolejna zagwozdka. No bo mamy na nim jakąś młodą pannicę z ciemnymi włosami, która pasuje do wizerunku głównej bohaterki, tylko trochę za bardzo „dziewczęco” się uśmiecha, bo już wiem, że Amelia to niestabilnie emocjonalna nastolatka, która chce wszystkich zabić, bo jest taka zła, ale trochę ironiczna i w tym wszystkim strasznie irytująco zepsuta. Ale rozpędziłam się. W każdym razie zdjęcie rozanielonej prawie panny nie pasuje mi tutaj. Nie jestem też fanką esów floresów dookoła niej (meduzy… Eeee?). Jeśli chodzi o tekst, to czytało mi się niesamowicie źle – gdzieś w 1/3 rozdziału pierwszego skopiowałam tekst do Worda. Nie wiem, kto tworzył to dzieło, ale cień pod białą czcionką był chyba jednym z gorszych pomysłów w tej kompozycji.
Fajnym dodatkiem jest odtwarzacz, tylko po jakimś czasie zaczynał irytować mnie, jak wchodziłam na stronę, gdy włączał się automatycznie. Zazwyczaj słucham „swojej” muzyki, ale skusiłam się na twoje propozycje. Nie wiem, czy tak do końca pasują do treści (jednak znalazłam jedną całkiem przyjemną nutę, za co jestem ci wdzięczna, ale to tak nawiasem mówiąc).
Nie rozumiem kompletnie z kolei, w jakim celu stworzyłaś osobny blog, by zrobić podstrony, skoro możesz dodać je w panelu bloggera…

2. Oko w oko 
Na początku nie dowiadujemy się wiele o bohaterce. Znowu mam ten sam problem, że w opowiadaniu słabo znam historię postaci i jej otoczenia. Oczywiście nie chodzi o to, by pisać elaboraty o pochodzeniu bohatera już na samym wstępie. Mamy co prawda w tym przypadku prolog o kobiecie umierającej przy porodzie i domyślamy się, że to matka bohaterki. Ojcem jest Hades, mieszkają w Podziemiach, bohaterka nie przepada za Persefoną i vice versa. To już trochę informacji jest, okej, zgadzam się. Jednak samo przeniesienie bohaterki do obozu półbogów jest dla mnie niejasne. No bo czemu ona tak bardzo chce zostać w Hadesie? Cóż takiego zajmującego tam jest, że tak bardzo nie podoba jej się przeprowadzka? Nie wiem, co bohaterka robiła wcześniej, praktycznie mamy do czynienia z takim zabiegiem, że jest krótki wstęp, poznajemy jako tako bohaterkę i już, do widzenia, przenosi się do obozu. To dopiero początek, może zaskoczy mnie jeszcze w retrospekcjach, na dzień dzisiejszy jednak jestem chyba na nie, ze względu również na kreację bohaterki, która od samego początku wydaje się zarozumiałą dziewczyną. Ale idźmy dalej.
Myślę, że gdyby Amelia mogła ciskać gromami, to by to zrobiła bez żadnych wyrzutów sumienia. Już na samym początku mamy wręcz idealny popis złości w wykonaniu bohaterki. Poza tym jej chęć zamordowania kogoś, by wyrzucili ją z obozu? Rozumiem, że wychowywała się z bogami, ale (na bogów!) dlaczego ona jest taką nieokrzesaną dziewuchą i nie panuje nad własnymi emocjami? Jest jak pocisk jądrowy, który zaraz wszystko rozwali na milion kawałeczków. Niczym burza z piorunami. Niestety obawiam się, że to jednak trochę przesadzona kreacja, bo Amelia wydaje się niestabilna emocjonalnie – na wszystko wręcz reaguje złością.
Dowiaduję się dalej, że zabicie Percy’ego jej się nie udało i straciła swój cenny miecz w potyczce. Amelia i Percy zostają przyłapani na bójce przez opiekuna, jednak Percy decyduje się nie donosić na dziewczynę. Czy mi się wydaje, czy z niego taki szlachetny, dobry młody człowiek? Do tego błękit jego oczu, mmm, tak. Poza tym – ktoś chciał go przed chwilą zabić?

Pojawia się ciekawa sprawa – gra pomiędzy herosami. Przedstawiłaś rozgrywkę schematycznie – mimo tego że ktoś inny dowodził w drużynie, w której znajdowała się Amelia, to ona grała pierwsze skrzypce, ona wymyśliła strategię i ona zdobyła chorągiewkę z herbem drużyny przeciwnej. Widać, że lubi wygrywać, ale nie spodziewałam się niczego innego. Przyszło jej to wręcz z dziecinną łatwością, nie doznała żadnych obrażeń, ale jej przeciwniczka owszem. O chorągiewkę walczyła koniec końców oczywiście z Percym, do którego chyba zaczyna żywić coś innego niż nienawiść. Cóż, to z jednej strony przewidywalne, że skamieniałe dotąd serce dziewczyny, która jest wiecznie wściekła i przeświadczona o własnej nieomylności, ruszą niebieskie niczym ocean oczy przystojnego syna Posejdona.
W trakcie walki pomiędzy Amelią a Percym dziewczyna myślami przywołuje swój miecz. Coś mi się tutaj nie zgadza, bo kiedy go straciła w jeziorze, omal się nie popłakała. Więc w końcu jak? Mogła przywoływać swój miecz myślami czy już opłakała jego stratę? Mam wrażenie, że zapomniałaś o tym, a żeby dać jej przewagę, wcisnęłaś jej umiejętność wzywania miecza myślami. W każdym razie tak to wygląda.
Zaryłam moim mieczem w jego, a po polanie rozszedł się niemiły dla ucha zgrzyt metalu.” Zaryła mieczem w jego co? Eee…
Percy zacisnął mocno zęby, patrząc na mnie jak na wroga. Gdzieś głęboko wewnątrz poczułam, że jego spojrzenie mnie zabolało, choć błyskawicznie stłumiłam te dziwne odczucia.” Głęboko wewnątrz czego? Kieszeni?
Przyjrzyjmy się jednak tym podejrzanym uczuciom.
Kiedy Percy spojrzał mi prosto w oczy, ujrzałam w nich coś, czego nie widziałam do tej pory. Zrozumienie? Cholera! Właśnie dlatego nie chciałam tu mieszkać. Emocje herosów wychowujących się wraz z ludźmi zaczynały mnie przytłaczać.
Zaczęła we mnie rosnąć irytacja, ale i jakieś nowe, nieznane mi uczucie. Zadowolenie?” Skoro było nieznane, to jakim cudem zastanawiała się, czy to zadowolenie? Nowe, nieznane uczucie.
Herosi żyjący na ziemi byli tacy jak ludzie. Mieli uczucia i (co gorsza) wzbudzali je we mnie. Nie potrafiłam się przed tym uchronić
Czy byłabym inną osobą, gdyby moja matka wciąż żyła, a ja mieszkałabym na Ziemi niczym zwykła śmiertelniczka, nie wiedząc nic o swoim pochodzeniu? Czy byłabym dobrą, kochającą dziewczyną, która dowiaduje się, że ma boskiego ojca i nagle wali jej się cały świat? Nie, nie mogłabym grać w takim melodramacie.

Okej, pozwól mi pokazać, jak bardzo to jest bez sensu. Bohaterka stwierdza, że wcale nie ma uczuć. Ona nie miała uczuć? Nie, wcale nie kipiała wściekłością, wcale nie chciała wszystkich zabić. Wiesz, to też są uczucia. Negatywne, ale uczucia. Szczęście też czuła, kiedy udawało jej się wygrać. Zdziwiona również była, gdy Percy odwiedził ją w jej „lepiance” i wcale nie miał jej za złe, że chciała go zabić. Wyrażała również zaciekawienie na wieść o możliwości używania broni w czasie gry. Zastanawianie się nad tym, co by było gdyby, również wiąże się z jakimiś emocjami. Nieczuła psychopatyczna puszka do zabijania w ogóle nie zastanawia się nad takimi sprawami, czy gdyby babcia ją wychowywała, to nie zamordowałaby sąsiadów. To zapewne dla bohaterki nie są uczucia, cóż… Tak tylko wspominam o tym, bo kilka akapitów niżej bohaterka nagle staje się całkiem normalnie czującą dziewczyną, całkiem ziemską dziewczyną, jakby to ona określiła. Raz, dwa i pozamiatane. I nie, uczucia wcale jej nie przytłaczały, może trochę gryzło ją poczucie winy, że zrobiła krzywdę Annabeth, jednak zrozumienie tego i „otrzeźwienie” z bycia zimną suką pojawiło się dopiero wtedy, gdy zjawił się Percy ze smutną miną. Bo na widok Percy’ego jej serce zaczęło bić szybciej.

Tak. To brzmi wybornie.
Dalej – bohaterka jednak twierdzi, że jest owładnięta nowymi, nieznanymi jej emocjami. Hę? Czy ona w ogóle czuła zdezorientowanie? Czy nie było jej dziwnie, odczuwając nagły przypływ poczucia winy? Nie wiedziała, co z tym zrobić? Eee, nie? Wchodzi sobie po prostu do domku, w którym leży Annabeth i tyle, nie zastanawia się, po prostu tam biegnie. Dopada ją jakieś chwilowe zwątpienie, coś tam zaczyna się dziać, ale urywasz wątek, widać, że coś chyba tam nie było przemyślane, bo:
Musisz zrozumieć, że wychowywałam się w Hadesie – mruknęłam, spoglądając ukradkiem na Annabeth. - Jedyne, co potrafię, to walczyć i zabijać. Nigdy nie pojedynkowałam się „dla zabawy”. Nie znam umiaru […] Wszystko, co robiłam w ciągu tych dwóch dni, to dla mnie kompletna nowość. Czuję się[,] jakbym trafiła do innego świata
Dosłownie akapit niżej:
Położył się na sąsiednim łóżku i momentalnie zasnął. Przyglądałam mu się przez dłuższą chwilę. Był taki ujmujący, kiedy spał. Jego klatka piersiowa spokojnie unosiła się i opadała. Szkoda, że miał zamknięte oczy, bo nie mogłam popatrzeć na te błękitne tęczówki.

No błagam. Niech zaraz wskoczy mu w ramiona i niech odejdą w stronę zachodzącego słońca, złączeni swoimi ciałami już do końca życia…
Dobra, a tak na poważnie. Wszystkie znaki na niebie i ziemi, albo jak kto woli: w opowiadaniu, wskazują, że „przemiana” Amelii, jeśli tak mogę to nazwać, następuje tylko pod wpływem Percy’ego. Amelia wręcz zmusza się do stwarzania pozorów „miłej i niepozbawionej uczuć” dziewczyny w jego towarzystwie, żeby wypaść lepiej na tle „tej drugiej”. Co oczywiście mogłoby być całkiem ciekawe i powiem szczerze, że taki pomysł „przemiany” bohaterki byłby całkiem spoko, gdyby na przykład ona coś od niego chciała i musiała udawać kogoś, kim nie jest. Tutaj mamy do czynienia z takim trochę pstryczkiem: zaraz cię zabiję, wypruję twoje flaki, jak śmiesz odpowiadać za mnie i w ogóle jak śmiesz sugerować, że jakaś impreza dla plebsu twojego pokroju mnie rajcuje… o, Percy, cześć, jak tam, och, twoje oczy są piękne…
Dla mnie to wygląda komicznie i za każdym razem mam ochotę walnąć czymś bohaterkę, żeby się ogarnęła.
Swoją drogą Percy budzi się jak gdyby nigdy nic i pyta o imprezę, podczas gdy jego przyjaciółka z przestrachem w oczach patrzy na Amelię, która to szarpie ją za kołnierz i ma ochotę dziewczynę zabić.

Percy, co jest z tobą nie tak?!
Po co tu przyszedłeś? - warknęłam, nie mogąc doczekać się początku konwersacji. Wysiliłam się na miły ton głosu, ale prawdopodobnie nie wyszło mi to zbyt dobrze.” To wysiliła się na miły ton głosu czy warknęła?
Amelia warczy, krzywi się, syczy, pyskuje, posyła gniewne spojrzenia, a Percy uśmiecha się milutko, spokojnie tłumaczy, wcześniej był troszkę naburmuszony, że Amelia chciała zabić jego przyjaciółkę (niby było z nią źle, ale jak można zauważyć, Annabeth obudziła się w pełni sił i cieszyła się zbliżającą imprezą, chociaż w nocy trzeba było nad nią czuwać, co by nie kojfnęła), ale teraz dziękuje jej za troskę, not big deal. Percy, może ty się w dzieciństwie w głowę uderzyłeś?

Nie wiem, trudno mi pojąć tę jego dobroduszność, bo zaczyna mnie irytować jego taka trochę cukierkowa kreacja. Inny chłopak już dawno by powiedział: „Spływaj, irytująca dziewczyno”, ale nie Percy. Percy jest… Ech, nie mam słów.
Dowiadujemy się tymczasem, że Amelia parę razy była na Ziemi i coś niecoś podpatrzyła u tych śmiesznych ludzików. Kolejny ochłap informacji, ale lepsze to niż nic. Pojawia się jednak w momencie, kiedy dziewczyna postanawia (pod wpływem niewątpliwego uroku Percy’ego) iść na imprezę i – uwaga – kompletuje swój imprezowy strój!
 „Annabeth posłała mi wymowne spojrzenie, mówiące, że wciąż mamy ze sobą na pieńku, Percy uśmiechnął się przyjacielsko, a Grover wydał z siebie stłumione „bee” niczym baran. Wszyscy spojrzeliśmy na niego jak na kretyna. Okey, oni byli naprawdę popaprani.
- Dziewczyno, pierwszy taniec jest nasz – rzucił, nie odrywając wzroku od moich nóg. Otworzyłam szerzej usta, nie mogąc pojąć jego słów. W jakim sensie „nasz”?
Rozumiem, że to miał być element komiczny, taki rozluźniający atmosferę, która zrobiła się ciężkawa po ckliwych rozmyślaniach Amelii… Niestety, jakoś tak wyszło bardziej żenująco, aniżeli zabawnie. No bo popatrz, kreujesz Amelię na dziewczynę, która „nie zna ludzkich uczuć”, jest dla wszystkich niemiła, wręcz wkurzająca, a oni wyciągają do niej ręce mimo wszystko. (Dobra, robi to zapewne tylko Percy, zmuszając resztę, ale wiesz, o co mi chodzi). Normalnie powinni mieć ją głęboko w poważaniu, aż dziewczyna sama zmądrzeje i przestane zgrywać pannę-co-to-nie-ja.
Kiedy weszliśmy do środka, uderzył we mnie zapach potu, przeróżnych perfum i pożądania.

Czy to było Pożądanie No. 5?
Na imprezie Amelia jest wyjątkowo zdziwiona otaczającą ją rzeczywistością, bo gdzieś wyparował jej gorący temperament i chęć zamordowania każdego, kto wymusza cokolwiek na niej, ba!, daje w siebie wlewać wódkę i nie sprzeciwia się. Co się stało?
Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem, jednak ona pokręciła przecząco głową. Nie miałam wyjścia. Kate nalała mi ponownie, a ja znów opróżniłam szklankę z okropnego napoju.
Amelia upija się, zły Jake chce ją wykorzystać, ale w porę przybywa na ratunek Percy wybawiciel. Muszę przyznać, że pijana Amelia jest całkiem normalna. Potrafi przepraszać i dziękować. Kurcze, zupełnie inna osoba!
Masz takie piękne oczy – wypaliłam, nie zastanawiając się nad konsekwencjami. Miałam je gdzieś. Potem jakby tego było mało dotknęłam opuszkami palców jego policzka. Chłopak lekko zadrżał i zrobił się sztywny.

Nie żeby do czegoś między nimi doszło, bo nie. Percy jest zbyt prawy, żeby wykorzystać pijaną dziewczynę. Chociaż typowo schematycznie Amelia po przebudzeniu pyta Percy’ego, czy coś robili.
Był dla mnie taki dobry, gdy ja zachowywałam się jak wariatka, atakując go i obrzucając przysłowiowym błotem. Co ze mną było nie tak? Uratował mnie od zalotów Jackoba, został przy mnie przez całą noc, a rankiem przyniósł mi lekarstwo. To był anioł, a nie heros.
Nie wierzę, że ona się ogarnęła. W sumie to trochę podejrzane, że doszedł do niej głos zdrowego rozsądku. I jakoś tak szybko sobie to wszystko poukładała. Emocje jej nie przytłoczyły?
Zawsze gdy mnie zostawiał, czułam się taka mała i pusta w środku.
Ale patos. Serio, do tej pory bohaterka nie wyrażała żadnych głębszych uczuć, a tu nagle TAK POWAŻNE stwierdzenie co do Percy’ego i tego, jak jego boskie tęczówki na nią działały. Może jestem za bardzo złośliwa, ale czuję się rozwalona kreacją bohaterki. Bo nagle mam coś takiego – Amelia wzdycha, czuje się pusta w środku, bo Percy ją zostawia, wychodzi więc na dwór, wdycha świeże powietrze, zachwyca się otaczającym ją światem, wręcz uśmiecha się ze spełnieniem… Serio, brakuje tam kicających zajączków i patatających jednorożców. A tu nagle wkurw, bo zauważa Jake’a i nastrój sielanki prysł.

Strasznie skaczesz, czuję się wręcz skołowana.
Tymczasem pani Kasapi zamienia się najwyraźniej w krwiożerczego potwora, demoluje jakiś namiot, robi sporo zamieszania w każdym razie. Jednak nikt się nie zjawia, co jest poniekąd dziwne, skoro miejsce akcji ma w obozie pełnym herosów i innych mitycznych humanoidów. Jakim cudem nikt nie usłyszał, że coś się dzieje? Jakim cudem nikt nie zauważył stwora? Na terenie obozu musiały istnieć jakieś zabezpieczenia, a jeśli ich nie było, to całkiem bez sensu.
Po tym jak Mantykora zadaje Amelii cios w klatkę piersiową, dziewczyna upada na kolana i chwilę zajmuje jej, zanim znów podniesie się do walki. Czy w tym czasie Mantykora po prostu stała i się gapiła na nią? To dla mnie dziwne – skoro potwór chciał zabić dziewczynę, to czemu jej nie dobił w tamtej chwili? Bez sensu. Oczywiście dajesz bohaterce przewagę, żeby mogła podnieść się i znów stanąć do walki. To typowy, schematyczny zabieg w opisywaniu walki „na śmierć i życie”. Amelia oczywiście prawie zabija potwora, co najwyraźniej wychodzi jej bez żadnego trudu, mimo że ma rozciętą rękę i poharataną klatkę piersiową. Ale co tam! I oczywiście dopiero teraz pojawiają się „obozowicze” wraz z opiekunem, Chejronem. Typowe. Ja rozumiem, że to miała być jej prywatna walka, ale logiczne byłoby, gdyby odbyła się w innym miejscu niż w obozie wypełnionym po brzegi przez gotowych do walki w każdej chwili herosów.
Przerywasz na chwilę właściwe opowiadanie historią „miłości” matki Amelii i jej ojca. Bardzo dobry pomysł według mnie. Niestety budowanie ich „związku” jakoś mnie nie przekonało. Po pierwsze Hades „wyrywa” Emily na tani tekst o pisaniu doktoratu o greckiej mitologii, wchodzi do biblioteki i prosi ją o pomoc w tej kwestii, chociaż dziewczyna w ogóle nie sprawia wrażenia, jakby się na tym znała. Dlatego więc zakładam, że to tani tekst na podryw. I wiesz, wszystko byłoby okej, bo ja nawet widziałabym Hadesa w roli takiego właśnie podrywacza, gdyby jednak on ją tak zauroczył i omotał, że dałaby się mu wykorzystać. Ale nie, oni spotykają się ze sobą kilka miesięcy.

Serio? Niby taka jest inna niż „ta dzisiejsza młodzież”, która tylko imprezuje, niby czyta dużo książek, ale rozumku nadal mało. Jakby jakiś obcy facet, nawet sam Robert Downey Jr, Lee Pace, Aidan Turner czy inny przystojniak, przyszedłby do biblioteki, w której pracuję, zapytał o książki o mechanice kwantowej, bo pisze z tego doktorat i poprosiłby o pomoc z mojej strony, bo – uwaga – znam definicję pędu, na pewno bym się zgodziła, taaaak, już bym poleciała.
Poza tym to takie typowe – znowu – facet zrobił na niej piorunujące wrażenie, och, ach, zakochała się bez pamięci, trzy miesiące później i nagle…

Nie zrozum mnie źle. Coś tam wspominasz, że dla Emily wydawał się inny niż wszyscy faceci dookoła niej, że w czasie rozmowy z nim miała wrażenie, jakby był z innej epoki. Ale dlaczego w zasadzie on wybrał ją? Co takiego w niej było? Przedstawiasz ją jako zwyczajną dziewczynę, wręcz szarą myszkę, która cały swój czas spędza w bibliotece, czytając książki i przy okazji zarabiając pieniądze na siebie i matkę. Nic więcej. Harry/Hades po prostu wchodzi sobie do biblioteki i tyle. Dlaczego więc ona?
Cały rozdział przypominał mi krótką notatkę napisaną na szybko. Coś jak szkielet rozdziału, a nie rozdział, który miał opisywać związek Emily z bogiem. Schematyczne, mdłe i do bólu wyidealizowane. Cóż. Powiem tak – odurzenie tą całą boską otoczką jak najbardziej tak, ale z drugiej strony, co ten Hades widział w niej? Mógł mieć takich miliony, po prostu przespać się z ziemską kobietą i tyle. Jaki był tego sens, nie potrafię pojąć, pozostały mi jednak jeszcze dwa rozdziały, przejdę więc do nich.
Dostajemy jakieś wytłumaczenie, marne, ale jakieś, odnośnie tego, jakim cudem Manykora była na terenie obozu. Przeszła na „ich” stronę, najwyraźniej jednak była pod czyjąś kontrolą. Pojawia się również kwestia tajemniczego imienia i słów, które wypowiedziała Mantykora, zanim uciekła – o wypełnieniu swojego przeznaczenia. Chyba powoli zaczyna coś się układać, jakaś namiastka głównego wątku.
W scenie z Percym (i później kolejnej) podoba mi się to, że Amelia jest zdezorientowana tym, w jaki sposób zachowuje się jej ciało, kiedy jest w obecności chłopaka. Zastanawia się nawet, czy to nie działanie Mantykory. Właśnie o to chodziło mi wcześniej! To jest bardzo dobry zabieg i szkoda, że wcześniej tego nie zrobiłaś, skoro już oczywiste jest, że Amelia powoli zakochuje się w Percym i jego cudownym, niebieskim spojrzeniu. Coś się dzieje pomiędzy nimi w tej drugiej scenie, ale nie wiem za bardzo, co tak naprawdę oni tam robili ze swoimi ciałami.
Wyciągnęłam do niego ręce, objęłam go za głową i przysunęłam do siebie. Percy nie stawiał oporów, był jak lalka, którą starowałam. W końcu jednak ułożył się wygodnie na moich kolanach i spojrzał na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami, pod wpływem których wiotczały mi nogi.” Wyobrażam go sobie wielkościowo jako kota, który właśnie układa się na kolanach swojej pani. Trochę dziwne. Najpierw on jest jak lalka, dziewczynie wiotczeją nogi (wizualizuję to sobie, że nagle traci w nich czucie i odpadają jej jak wyschnięte korzenie), a potem Amelia jest jak robot. „Potem przeniósł ręce za moją głowę i pociągnął mnie lekko ku sobie. Byłam jak robot. Z pobożną czcią oddawałam się temu zabiegowi.” Jakiemu zabiegowi? Ciągnięcia ku sobie? Takie to zniewalające? Nie rozumiem. Nie wiem, co dzieje się dalej, bo bohaterka odlatuje (ale nie dosłownie).
Trochę się zaciekawiłam tym tajemniczym imieniem, którego nikt nie zna – Shyvana. Nic dziwnego, że nawet sam Pan Ciemności nie ma pojęcia, czym jest Shyvana, skoro to postać z gry League of Legends. Półsmok dokładnie.
Będąc mieszańcem, powstałym ze związku między smokiem i człowiekiem, Shyvana całe życie szukała własnej tożsamości. Prześladowania sprawiły, że wyrosła na brutalną wojowniczkę, a ci, którzy odważyli się stawić czoła Shyvanie, stawiali też czoła bestii, drzemiącej w jej ciele.
To by idealnie wręcz pasowało do Amelii. Stawiam więc, że o to chodzi. Mamy do czynienia z córką Hadesa, która jest półsmokiem? Spróbuję to przetrawić, tymczasem wracam do treści…
Amelia postanawia opuścić obóz – zresztą ponoć i tak nie może uczestniczyć w zajęciach z powodu rozległych ran, ale najwyraźniej te rozległe rany nie przeszkadzały jej w spacerowaniu. Dziwię się trochę, że z taką łatwością ktoś ją podwiózł, skoro najwyraźniej była cała w bandażach i musiała wyglądać na poturbowaną. To trochę naciągane. Co jeszcze mi się nie podoba: „Spędziłyśmy ze sobą około godzinę” – z kompletnej dziczy (a przynajmniej w takim miejscu znajdował się obóz w filmie, z dala od miast, w centrum lasu) w prawie godzinę do centrum Nowego Jorku?

Amelia wybiera się do szpitala, będąc pod wpływem – łatwo się domyślić – wspomnień związanych z jej narodzinami. Spoko, niesamowite zdolności herosów swoją drogą, ale żeby pamiętać – jako tako, ale zawsze, w końcu „ciało samo ją tam poprowadziło” – narodziny? Tutaj znowu jakiś mityczny potwór chce dopaść Amelię, niestety nikt nie przyjdzie jej na pomoc, chyba że jej własny miecz, który nazywa się…
„parsknęłam, przybierając pozycję gotową do ataku, a w mojej prawej dłoni zmaterializował się błyszczący Nocny Tancerz. Mój ukochany miecz.”

Przepraszam, ale po prostu parsknęłam śmiechem. Trochę niefortunna nazwa dla miecza, ale okej, przejdźmy dalej.
Widać, że lubisz pisać sceny walki, wychodzą ci nawet dobrze, nie licząc drobnych potknięć czy nieoczekiwanych, całkiem niepasujących określeń. W tym przypadku zapomniałaś trochę chyba o tle – no bo Amelia walczy z potworem w szpitalu, zapewne pełnym ludzi, jest krew, jest rzucanie o ścianę, ślizgi po korytarzu, a o ludziach będących w szpitalu ani słowa. Poświęcasz im chwilę, kiedy jest już po wszystkim, dosłownie w jednym zdaniu piszesz, że Amelia nie zwracała uwagi na personel szpitala czy straż pożarną. Trochę mało. Do tego bohaterka zabija potwora, chociaż mogłaby wykorzystać okazję i jeśli rzeczywiście widziała błaganie o litość w oczach Lamii, to mogła przy okazji tortur zapytać, kto ją nasłał. Przecież chciała się tego dowiedzieć?
To w zasadzie cała treść, więc przejdę do podsumowania.
Opowiadanie jak dla mnie na razie jest historią dziewczyny, w której pod wpływem zmiany otoczenia zachodzi zmiana w zachowaniu, niestety nie najlepiej ta zmiana została opisana. Pojawia się wątek walki z potworami i motyw półsmoka i snuję podejrzenia, że fabuła będzie zbudowana podobnie jak w filmie czy książce o Percym – pojawia się nieoczekiwane zagrożenie, które trzeba pokonać. Amelia dowie się o swoim pochodzeniu czy też przeznaczeniu, a po wszystkim na świecie znów wróci ład i porządek, koniec.

a) pierwsze uderzenie  (5/25)
Nie częstujesz nas wieloma opisami miejsc, w których znajduje się Amelia. Bohaterka skupia się na tym, co dzieje się wokół niej, więc wielu szczegółów się nie dowiadujemy. To działa bardziej na zasadzie, że czytelnik jest wpuszczany do świata twojego opowiadania i co złapie, to jego. Nie jestem wielką fanką takiego zabiegu, dopada mnie często frustracja, kiedy czytam takie twory. Dodatkowo to jest fanfik, więc wychodzi tak, jakbyś założyła, że potencjalny czytelnik wie, o co chodzi, więc głębsze wprowadzenia nie są potrzebne. Są herosi, są bogowie, wszystko oparte na mitologii, jest obóz dla herosów, który jest chyba czymś w rodzaju szkoły dla półbogów, no i cóż… Tyle. Amelia wspomina, że w Hadesie szkoliła się w walce i zabijaniu. Zastanawia mnie, gdzie ona to robiła? Jak? Po co? Jeśli ojciec wysyłał ją na jakieś „misje”, to po co? Dlaczego? Piszesz o Nowym Jorku, ale zapominasz o realiach (dojazd do centrum miasta), do szpitala też można sobie wejść i wyjść, nikt nikogo o nic nie pyta? Mocno naciągane.
Pozostaje wiele pytań bez odpowiedzi, niestety. Tutaj wypadasz marnie.

b) wypad  (3/10)
Amelia… Cóż. Kiedy o niej myślę, widzą ją w taki właśnie sposób:

Jest „bezuczuciową”, wiecznie wkurzoną dziewczyną, która nagle pojawia się w świecie półbogów. Widać, że chcesz stworzyć z niej taką trochę psychopatkę, no bo szkoliła się w walce i zabijaniu, nie zna umiaru, wszystkich by wyrżnęła, ale jednak tego nie robi… Z drugiej strony stawiasz przed nią Percy’ego, który zmiękcza ją do tego stopnia, że Amelia wręcz rozpływa się pod wpływem jego wzroku. Ale zaraz znowu jest wzmianka, że ona do tej pory była w Hadesie i nie wie, co to współczucie. Zdecyduj się, bo wychodzi ci niestabilnie emocjonalnie bohaterka, która irytuje swoim zachowaniem i w żadnym wypadku nie jest bezuczuciową istotą, którą mogłyby przytłoczyć „ziemskie” emocje i dobro. Mam wrażenie niekonsekwencji w przedstawianiu Amelii. Niewątpliwie ciekawa jest sama przemiana dziewczyny, ale chyba masz tendencję do popadania ze skrajności w skrajność, co nie wychodzi na dobre opowiadaniu.
Kreujesz Percy’ego na jedno kopyto. A on aż taki w filmie nie był – superfajny chłopak, który jest porządny, sprawiedliwy i ma zniewalający uśmiech do tego. Bohaterowie nie są czarni albo biali, a u ciebie niestety tak jest. Zero cech pośrednich. To nudne. Hm, a może – z drugiej strony – on ma jakiś syndrom „starszego brata”? Chce wszystkich uratować przed złem i obrał sobie na cel Amelię, która chciała go zabić. Wczuł się w jej sytuację i teraz pragnie tylko, żeby ją „ułożyć” i pokazać, jaki świat jest pięknie kolorowy, ptaszki śpiewają, na niebie tęcza?

Percy jest dla Amelii miły, więc dziewczyna zaczyna coś do niego czuć. Budowanie ich relacji trochę kuleje, bo jak wspominałam, jego stosunek do niej jest trochę naciągany. Jak to możliwe, że ani razu go nie zirytowała? Percy jest zbyt doskonały.
Annabeth według twojego opisu to osoba rozważna i dojrzała, ale jakoś tego w opowiadaniu nie widać. W opowiadaniu jest blondynką, a na zdjęciu szatynką… Okej. W gruncie rzeczy mało jej było, odniosłam wrażenie tylko, że nie przepada za Amelią, co jest logiczne, skoro Percy nagle się nią zainteresował. I tyle. Jest jeszcze Jake, który chyba miał być mroczniejszą wersją Percy’ego, ale nie potrafię powiedzieć o nim nic więcej. Mam wrażenie, że to ten typ bohatera, który powstał po to, żeby wybranek głównej bohaterki mógł wypaść na jego tle lepiej. O Hadesie nie powiem też zbyt wiele. Jest po prostu Hadesem i tyle, nie ma w nim nic więcej charakterystycznego. Z rozdziału specjalnego wywnioskowałam, że jest czarujący i przystojny, ale nie oszukujmy się, każdy bóg taki może być. Chejron to typowy „opiekun”, ale szczerze mówiąc, to ja nie wiem, po co on jest w tym opowiadaniu. Chyba tylko po to, by pojawiać się, jak już jest po wszystkim. Nawet dobrze obozowiczów nie pilnuje, ale cóź… W filmie ta postać też była taka „na doczepkę”.

c) uskok  (16/20)
Piszesz dobrze. Nie ma żadnej tragedii, czasem jakieś potknięcie ci się zdarzy w opisach, ale tak to jest nawet dobrze. Nie mam większych zastrzeżeń do wypowiedzi bohaterów, dialogi nie są sztucznie prowadzone. Widać, że twój styl jeszcze się rozwija, masz nieco problemów z powtórzeniami, ale również zdarza ci się używać nieodpowiednich słów czy porównań. Największy problem jest raczej w kreacji świata, w zebraniu tego wszystkiego, bo chociaż widać, że lubisz opisywać sceny walki, to z innymi opisami nie jest już tak kolorowo.

d) cięcie  (11/15)
Tutaj mam sporo zastrzeżeń, chociaż tragicznie nie jest. Powiedziałabym, że jest w porządku poza kilkoma kwestiami. Najgorsze są chyba akapity robione spacją. Nie będę się powtarzała i napiszę, że masz problem z przecinkiem przed „jakby”. Pamiętaj, że jeśli po tym słowie wprowadzasz kolejne orzeczenie, należy postawić przecinek. Zapis wypowiedzi również jest niepoprawny. Schemat wygląda tak:
(Pauza) wypowiedź (pauza) opis (kropka) – w przypadku, jeśli opis odnosi się bezpośrednio do wypowiedzi.
— Lubię czerwony kolor — powiedziała Zosia.
(Pauza) wypowiedź (kropka) (pauza) opis (kropka) – w przypadku, gdy opis nie odnosi się bezpośrednio do wypowiedzi.
— Lubię czerwony kolor. — Zosia uśmiechnęła się do mnie radośnie.
Tak wygląda podstawowy zapis dialogów. Nie zaczynamy wypowiedzi od dywizu (-).
Poza tym czytałam oceny, które uzyskałaś do tej pory i miałabym prośbę, żebyś jednak poprawiła w treści błędy, które są ci wytykane. Rozumiem, że mogłaś nie mieć na to ostatnio czasu, jednak wolałabym, aby moja praca nie poszła na marne, zwłaszcza, że wypiszę ci zapewne te same błędy, które wypisała już oceniająca.
Rozdział pierwszy
1. Miałam dość jej obecności i protekcyjnego spojrzenia. Protekcjonalnego.
2. pół – bóg Półbóg.
3. Czasem czułam się[,] jakby to było oszczerstwo.
4. W odpowiedzi wzruszyłam teatralnie ramionami. Jak się wzrusza teatralnie ramionami?
5. Jeszcze raz głośno westchnęłam, gdy ojciec dotykał opuszkami paców mego czoła.
6. Jestem jego protektorem i czy tego chcesz[,] czy nie, jesteś pod moją opieką
7. Wiedziałam[,] jak te słowa działały na nadnaturalnie stworzenia. Centaur odruchowo cofnął się w tył i uniósł brwi ze zdumienia. A może cofnął się w przód?
8. parsknął[,] jakby na własne uspokojenie. Potem ruszył przed siebie i skinął mi głową, bym ruszyła za nim. Zrobiłam[,] jak chciał. Parsknął na uspokojenie? A po czym to wywnioskowała? Nie rozumiem.
9. No dobrze, czasem ta umiejętność mnie zawodziła, ale starałam się[,] jak mogłam.
10. Szłam szybkim tempem[,] nie zwracając uwagi na innych adeptów.
11. Zapewne zastanawiał się[,] czy mnie zna.
12. Niebieskooki zamrugał kilkakrotnie powiekami[,] jakby analizował moje słowa.
Rozdział drugi
13. Patrzył na mnie z przerażeniem[,] jakby analizował, kto mógł się targnąć na jego życie.
14. wyjaśnił[,] jakby mówił o tym, co będzie dziś na kolację.
15. Znajdowała[m] się w swoim domku, jednak wciąż chodziłam po nim bez celu z rękoma za plecami.
16. To tylko kolejny pół – bóg idiota.
17. Momentalnie odskoczyłam od drzwi[,] jakby mnie oparzyły.
18. To nie tak, że jestem zagubiona czy coś[,] jak to mają w zwyczaju dzieciaki, które idą do nowej szkoły.
19. Siedziałam i patrzyłam się w miejsce, w którym widziałam go po raz ostatni. Może ci pół – bogowie nie są wcale tacy źli?
20. kontynuował, udając, że nie widzi mojej zszokowanej miny. Opiekun miał obowiązek ją zauważyć, tak?
21. Otworzyłam szerzej oczy, gdy ujrzałam Perciego, wścibską blondynkę i Satyra. Już ci jedna oceniająca rozpisała, jak odmienia się imię Percy’ego, więc daruję sobie powtórkę.
Rozdział trzeci
22. Rozglądał się czujnie dookoła, lecz jego twarz spowijał grymas zszokowania. Że co?
23. Chłopak wciąż stał skołowany, przyglądając się zaistniałej sytuacji. Najwyraźniej nie dotarło do niego, że wciąż był moim celem.
24. Zgięłam lewą ręką w łokciu i wymierzyłam jej cios w szczękę.
25. Jej oczy błądziły bez celu. Najwyraźniej straciła przytomność. To jak błądziły bez celu, skoro straciła przytomność? Eee?
26. .Jego oczy znów były ciemne i odległe. Poza moim zasięgiem. Był na mnie zły?
27. Czemu czułam się[,] jakbym to ja przegrała?
Rozdział czwarty
28. Wlepiałam wzrok w Annabeth[,] jakby była dziełem sztuki, czekając[,] aż się wybudzi.
29. Wyglądała[,] jakby nagle przestała odczuwać ból. Hmm, chyba byli ze sobą dość blisko, skoro tak na nią podziałał.
30. To była jej sprawa[,] czy wstanie i zemdleje, czy poleży i wróci do siebie.
31. zapytała Annabeth[,] jakby się tym przejmowała
32. Percy spoglądał na nas w taki sposób[,] jakby czekał na jakieś potwierdzenie.
33. Powolnym krokiem pomaszerowałam w kierunku wyjścia i nacisnęłam za klamkę Na klamkę.
34. Spojrzałam na niego spode łba, czekając[,] aż pierwszy się odezwie.
35. Westchnęłam, przerywając panującą w moim domku ciszę i zatopiłam się w przemyśleniach[,] które zajęły mi kilka godzin.

e) pchnięcie  (1/5)
Muszę przyznać, że historia o herosach sama w sobie jest ciekawa. Motyw z bogami „schodzącymi na Ziemię” ma w sobie niezły potencjał. Ty bazujesz na realiach stworzonych przez kogoś innego, jednak nie podejmujesz się tak naprawdę wyzwania. Ta historia to zwyczajne „problemy” nastolatki, która zmieniła środowisko. Żyła do tej pory ze swoim ojcem, nie musiała mieć do czynienia z innymi, a tu nagle wysyłają ją do obozu, gdzie jest masa innych ludzi, z którymi musi nauczyć się żyć. Do tego Amelia wydaje się kolejną „rozpieszczoną” pannicą, która zmienia się „na lepsze” w miarę upływu czasu. Gdzieś ten motyw już widziałam, ktoś już to opisywał, więc niczego nowego nie wprowadzasz, powielasz schemat. Szkoda, bo samo połączenie świata mitologii ze współczesnością mogłoby być interesujące. Pojawia się wątek z potworami, które ktoś nasyła na Amelię, ale to zaledwie jego początek i trudno mi powiedzieć cokolwiek. Poza tym jakoś nie intryguje mnie postać półsmoka… Nie wiem, czy taki masz zamiar, ale jakoś ta mieszanka mnie odrzuca. Może to przez fakt, że w poprzedniej ocenie też miałam do czynienia z bohaterką z supermocami i zaczynam się zastanawiać, czy dziewczyna w opowiadaniu fantastycznym musi koniecznie mieć supermoce… W każdym razie oryginalności tutaj nie znajduję. Przyznaję jeden punkt za samo podjęcie się tej tematyki i fakt, że nie czytałam jeszcze czegoś na podstawie przygód Percy’ego Jacksona.

3. Ostatni cios (0/5)
Raczej nie mam za co przyznać dodatkowych punktów – opowiadanie mnie nie zaciekawiło i szczerze mówiąc, to nie są moje klimaty kompletnie, więc prywatnie pewnie nie zaczęłabym czytać. A nawet jeśli, to odrzuciłby mnie ten wstęp w stylu „dylematy nastolaty".
Sądzę, że zasłużyłabyś na wyższą ocenę, gdyby nie kreacja świata i sama bohaterka. Mimo że pomysł z przemianą nie jest zły, ty za mocno skakałaś ze skrajności w skrajność. Poza tym wątek z rodzicami Amelii jest dla mnie nielogiczny i cukierkowy.

Na dzień dzisiejszy otrzymujesz ode mnie 42 punkty, co daje ci ocenę dostateczną (Fleder).

10 komentarzy:

  1. Hej! Dziękuję Ci serdecznie za ocenę. Może zacznę od wytłumaczenia się z kilku spraw. W ocenie wspomniałaś, że Amelia zabija Mantykorę, a zaraz napisałaś, że jednak Mantykora ucieka, więc miałam lekki mindfuck. Co do błędów, faktycznie nie mogłam wyłapać tych do poprawy i z pewnością znajdę chwilę wolnego po powrocie z wakacji, by je poprawić, gdyż mam ograniczony dostęp do internetu. Sama postać Amelii faktycznie irytuje, ale w sumie taki był mój zamysł co do niej. Faktycznie, nie przemyślałam wielu sprawy i wyszły jakieś nielogiczności. Stworzyłam również drugiego bloga do podstron, bo nie orientowałam się w blogspocie i swego czasu nie wiedziałam, że w opcjach istnieje coś takiego jak "strony".
    Ostatnio nawet zaczęłam pisać coś własnego, a nie fanfiction, bo uznałam, że już z niego "wyrosłam". Zgodziłabyś się przyjąć do siebie mojego bloga ponownie po "małym remoncie"? :).
    Jeszcze raz Ci dziękuję za poświęcony czas i nerwy, a gify mnie po prostu rozwaliły :D. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, miałam to poprawić. Bo pisałam na bieżąco swoje komentarze przy czytaniu i potem poprawiałam coś, jeśli źle zinterpretowałam albo wybiegłam za bardzo do przodu. Mantykorę uznałam za umierającą, a ona w kolejnej linijce sobie czmychnęła. Stąd ta rozbieżność, wybacz.
      Ogólnie nie twierdzę po lekturze, że jej postać jest tak do końca źle wykreowana, myślę, że zamysł miałaś dobry, ale za bardzo z nią skakałaś pomiędzy rozanieleniem na widok Percy'ego a byciem "bezuczuciowym wojownikiem". Jej przemiana była za szybka. Może spróbuj to jakoś przemyśleć jeszcze?

      Z tymi podstronami to w sumie twoja sprawa i twoja wygoda, nie rozwodziłam się nad nimi, bo nie o nie chodziło w ocenie, ale tak napomknę, że są dosyć kłopotliwe. No bo wszystko otwiera się na nowej stronie i jak już sobie zatrzymałam odtwarzanie muzyki na głównej, to ona znowu się włącza, kiedy wybiorę rozdział ze spisu treści na podstronie, bo otwieram na nowo stronę. To irytujące poniekąd. :P

      Myślę, że mogłabyś się zgłosić, ale po upływie jakiegoś czasu. :)
      Pozdrawiam i życzę dużo weny. :)

      Usuń
    2. *jej postać - w domyśle postać Amelii. ^^

      Usuń
  2. Zapewne, gdy dopiszę kilka rozdziałów nowego opowiadania i pozmieniam szablon, zgłoszę się do Ciebie :). Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów w ocenianiu!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pięć diabłów? A nie pięciu?

    OdpowiedzUsuń
  4. "Nie rozumiem kompletnie z kolei, w jakim celu stworzyłaś osoby blog, by zrobić podstrony, skoro możesz dodać je w panelu bloggera…" osobny blog :) Wkradła się literówka.
    Świetna ocena, a gify są idealnie dopasowane!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. "Tutaj znowu jakiś mityczny potwór chce dopaść Amelię, niestety nikt nie przyjdzie jej na pomoc, chyba że jej własny mieć (...)" - miecz. Dziewczyny, sprawdzajcie siebie nawzajem, a będzie o wiele mniej błędów/literówek w ocenach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staramy się sprawdzać swoje oceny, ale przy długich tekstach oczy się męczą i czasami naprawdę ciężko coś wyłapać. Miłe jest to, że kulturalni komentatorzy też coś wyłapują :) Dzięki temu oceniany ma szansę dostać jeszcze porządniejszą ocenę.

      Pozdrawiam!

      PS Siiri, prawdziwie szalejesz z tymi ocenami :)

      Usuń
    2. Czytamy, czytamy, ale to głównie ja - w gorącej wodzie kąpana - nieogar totalny. Dzięki za wyłapanie, przy następnej ocenie też poproszę jakby co :)

      Triss, gdzie szaleję? Ty też masz już dwie :P

      Usuń
  6. czy tylko ja uważam, że gifki w ocenach są, jeśli nie obraźliwe, to przynajmniej niestotosne? w sensie, że obraźliwe dla inteligencji oceniającej.
    luźna refleksja na dobranoc.

    OdpowiedzUsuń