Witam po raz drugi i mam nadzieję, że ocena trzyma taki sam poziom. Znów posłużyłam się gifami, by zobrazować niektóre reakcje i w duchu mam nadzieję, że nie przesadziłam.
1. Rozpoznanie (6/10)
Zleceniodawca: Amelia Headlineshire
Zlecenie: Wiedza straszniejsza niż śmierć
Nie wiedziałam,
kto to jest Percy Jackson. Zgłaszając się, nie zapytałaś, czy znam fandom,
więc… Cóż, trudno – jak jest, tak będzie. Książek tego typu nie czytam i
chociaż miałam zamiar sięgnąć chociaż po ebooka, zmieniłam zdanie po obejrzeniu
ekranizacji. Wiem, że ekranizacje mają to do siebie, że są od książek gorsze,
jednak ogólna fabuła i niewykorzystanie kompletnie potencjału tematu mnie
rozwaliło. (Poza tym film był okropnie nielogiczny, bohaterowie płascy jak
kartka papieru, wszystko wręcz do bólu schematyczne, makabra). Nie żałuję
jednak aż tak bardzo, że obejrzałam film, bo przynajmniej wiem, o co w tym wszystkim
chodzi. Nie żeby trudno było się odnaleźć w świecie, który opisujesz, ale
jednak pewne szczegóły warto znać, a ty nie dajesz wielu wyjaśnień, o czym
napiszę więcej w dalszej części oceny.
Wracając
jednak do odczuć na temat ogólnej prezencji bloga. Robię to odwrotnie niż przy
poprzedniej ocenie, bo najpierw zapoznałam się z treścią i zastanawiam się,
skąd tych pięciu diabłów? Czy to po prostu dwa słowa, które do siebie pasowały?
Bo nijak nie potrafię przyporządkować adresu do treści. Diabłem może być poniekąd
Hades, co jest okropnie naciągane, ale to moja subiektywna opinia, gdyż nigdy
nie lubiłam tego porównania. Może pięciu diabłów – pięć potworów czyhających na
życie bohaterki? Kiedy wchodziłam na bloga po raz pierwszy, nie spodziewałam
się fanfika do takiego utworu w żadnym wypadku. Nie wzbudził we mnie
ekscytacji, ani niechęci. Ot, jest sobie adres.
Dodatkowo mam
jeszcze frapujące zdanie na belce. „Wiedza straszniejsza niż śmierć”. Hm, cóż
to za wiedza? Nie zauważyłam, żeby w opowiadaniu na razie chodziło o coś więcej
niż „dylematy-nastolaty” (oprócz tajemniczych potworów czyhających na życie
bohaterki, ale na razie wiemy mało), więc nie potrafię przyporządkować tej
myśli przewodniej do historii.
Szablon to
dla mnie kolejna zagwozdka. No bo mamy na nim jakąś młodą pannicę z ciemnymi
włosami, która pasuje do wizerunku głównej bohaterki, tylko trochę za bardzo
„dziewczęco” się uśmiecha, bo już wiem, że Amelia to niestabilnie emocjonalna
nastolatka, która chce wszystkich zabić, bo jest taka zła, ale trochę ironiczna
i w tym wszystkim strasznie irytująco zepsuta. Ale rozpędziłam się. W każdym
razie zdjęcie rozanielonej prawie panny nie pasuje mi tutaj. Nie jestem też
fanką esów floresów dookoła niej (meduzy… Eeee?). Jeśli chodzi o tekst, to
czytało mi się niesamowicie źle – gdzieś w 1/3 rozdziału pierwszego skopiowałam
tekst do Worda. Nie wiem, kto tworzył to dzieło, ale cień pod białą czcionką
był chyba jednym z gorszych pomysłów w tej kompozycji.
Fajnym
dodatkiem jest odtwarzacz, tylko po jakimś czasie zaczynał irytować mnie, jak
wchodziłam na stronę, gdy włączał się automatycznie. Zazwyczaj słucham „swojej”
muzyki, ale skusiłam się na twoje propozycje. Nie wiem, czy tak do końca pasują
do treści (jednak znalazłam jedną całkiem przyjemną nutę, za co jestem ci
wdzięczna, ale to tak nawiasem mówiąc).
Nie rozumiem
kompletnie z kolei, w jakim celu stworzyłaś osobny blog, by zrobić podstrony,
skoro możesz dodać je w panelu bloggera…
2. Oko w oko
Na początku
nie dowiadujemy się wiele o bohaterce. Znowu mam ten sam problem, że w
opowiadaniu słabo znam historię postaci i jej otoczenia. Oczywiście nie chodzi
o to, by pisać elaboraty o pochodzeniu bohatera już na samym wstępie. Mamy co
prawda w tym przypadku prolog o kobiecie umierającej przy porodzie i domyślamy
się, że to matka bohaterki. Ojcem jest Hades, mieszkają w Podziemiach,
bohaterka nie przepada za Persefoną i vice versa. To już trochę informacji jest,
okej, zgadzam się. Jednak samo przeniesienie bohaterki do obozu półbogów jest
dla mnie niejasne. No bo czemu ona tak bardzo chce zostać w Hadesie? Cóż
takiego zajmującego tam jest, że tak bardzo nie podoba jej się przeprowadzka?
Nie wiem, co bohaterka robiła wcześniej, praktycznie mamy do czynienia z takim
zabiegiem, że jest krótki wstęp, poznajemy jako tako bohaterkę i już, do
widzenia, przenosi się do obozu. To dopiero początek, może zaskoczy mnie
jeszcze w retrospekcjach, na dzień dzisiejszy jednak jestem chyba na nie, ze
względu również na kreację bohaterki, która od samego początku wydaje się
zarozumiałą dziewczyną. Ale idźmy dalej.
Myślę, że
gdyby Amelia mogła ciskać gromami, to by to zrobiła bez żadnych wyrzutów
sumienia. Już na samym początku mamy wręcz idealny popis złości w wykonaniu
bohaterki. Poza tym jej chęć zamordowania kogoś, by wyrzucili ją z obozu?
Rozumiem, że wychowywała się z bogami, ale (na bogów!) dlaczego ona jest taką
nieokrzesaną dziewuchą i nie panuje nad własnymi emocjami? Jest jak pocisk
jądrowy, który zaraz wszystko rozwali na milion kawałeczków. Niczym burza z
piorunami. Niestety obawiam się, że to jednak trochę przesadzona kreacja, bo
Amelia wydaje się niestabilna emocjonalnie – na wszystko wręcz reaguje złością.
Dowiaduję się
dalej, że zabicie Percy’ego jej się nie udało i straciła swój cenny miecz w
potyczce. Amelia i Percy zostają przyłapani na bójce przez opiekuna, jednak
Percy decyduje się nie donosić na dziewczynę. Czy mi się wydaje, czy z niego
taki szlachetny, dobry młody człowiek? Do tego błękit jego oczu, mmm, tak. Poza
tym – ktoś chciał go przed chwilą zabić?
Pojawia się ciekawa
sprawa – gra pomiędzy herosami. Przedstawiłaś rozgrywkę schematycznie – mimo
tego że ktoś inny dowodził w drużynie, w której znajdowała się Amelia, to ona
grała pierwsze skrzypce, ona wymyśliła strategię i ona zdobyła chorągiewkę z
herbem drużyny przeciwnej. Widać, że lubi wygrywać, ale nie spodziewałam się
niczego innego. Przyszło jej to wręcz z dziecinną łatwością, nie doznała
żadnych obrażeń, ale jej przeciwniczka owszem. O chorągiewkę walczyła koniec
końców oczywiście z Percym, do którego chyba zaczyna żywić coś innego niż
nienawiść. Cóż, to z jednej strony przewidywalne, że skamieniałe dotąd serce
dziewczyny, która jest wiecznie wściekła i przeświadczona o własnej
nieomylności, ruszą niebieskie niczym ocean oczy przystojnego syna Posejdona.
W trakcie
walki pomiędzy Amelią a Percym dziewczyna myślami przywołuje swój miecz. Coś mi
się tutaj nie zgadza, bo kiedy go straciła w jeziorze, omal się nie popłakała.
Więc w końcu jak? Mogła przywoływać swój miecz myślami czy już opłakała jego
stratę? Mam wrażenie, że zapomniałaś o tym, a żeby dać jej przewagę, wcisnęłaś
jej umiejętność wzywania miecza myślami. W każdym razie tak to wygląda.
„Zaryłam moim mieczem w jego, a po polanie
rozszedł się niemiły dla ucha zgrzyt metalu.” Zaryła mieczem w jego co? Eee…
„Percy zacisnął mocno zęby, patrząc na mnie
jak na wroga. Gdzieś głęboko wewnątrz poczułam, że jego spojrzenie mnie
zabolało, choć błyskawicznie stłumiłam te dziwne odczucia.” Głęboko
wewnątrz czego? Kieszeni?
Przyjrzyjmy
się jednak tym podejrzanym uczuciom.
„Kiedy Percy spojrzał mi prosto w oczy,
ujrzałam w nich coś, czego nie widziałam do tej pory. Zrozumienie? Cholera!
Właśnie dlatego nie chciałam tu mieszkać. Emocje herosów wychowujących się wraz
z ludźmi zaczynały mnie przytłaczać.”
„Zaczęła we mnie rosnąć irytacja, ale i
jakieś nowe, nieznane mi uczucie. Zadowolenie?” Skoro było nieznane, to
jakim cudem zastanawiała się, czy to zadowolenie? Nowe, nieznane
uczucie.
„Herosi żyjący na ziemi byli tacy jak ludzie. Mieli uczucia i (co gorsza) wzbudzali je we
mnie. Nie potrafiłam się przed tym uchronić”
„Czy byłabym inną osobą, gdyby moja matka
wciąż żyła, a ja mieszkałabym na Ziemi niczym zwykła śmiertelniczka, nie
wiedząc nic o swoim pochodzeniu? Czy byłabym dobrą, kochającą dziewczyną, która
dowiaduje się, że ma boskiego ojca i nagle wali jej się cały świat? Nie, nie
mogłabym grać w takim melodramacie.”
Okej, pozwól
mi pokazać, jak bardzo to jest bez sensu. Bohaterka stwierdza, że wcale nie ma
uczuć. Ona nie miała uczuć? Nie, wcale nie kipiała wściekłością, wcale nie
chciała wszystkich zabić. Wiesz, to też są uczucia. Negatywne, ale uczucia.
Szczęście też czuła, kiedy udawało jej się wygrać. Zdziwiona również była, gdy
Percy odwiedził ją w jej „lepiance” i wcale nie miał jej za złe, że chciała go
zabić. Wyrażała również zaciekawienie na wieść o możliwości używania broni w
czasie gry. Zastanawianie się nad tym, co
by było gdyby, również wiąże się z jakimiś emocjami. Nieczuła
psychopatyczna puszka do zabijania w ogóle nie zastanawia się nad takimi
sprawami, czy gdyby babcia ją wychowywała, to nie zamordowałaby sąsiadów. To
zapewne dla bohaterki nie są uczucia, cóż… Tak tylko wspominam o tym, bo kilka
akapitów niżej bohaterka nagle staje się całkiem normalnie czującą dziewczyną,
całkiem ziemską dziewczyną, jakby to ona określiła. Raz, dwa i pozamiatane. I nie,
uczucia wcale jej nie przytłaczały, może trochę gryzło ją poczucie winy, że
zrobiła krzywdę Annabeth, jednak zrozumienie tego i „otrzeźwienie” z bycia
zimną suką pojawiło się dopiero
wtedy, gdy zjawił się Percy ze smutną miną. Bo na widok Percy’ego jej serce
zaczęło bić szybciej.
Tak. To brzmi
wybornie.
Dalej –
bohaterka jednak twierdzi, że jest owładnięta nowymi, nieznanymi jej emocjami.
Hę? Czy ona w ogóle czuła zdezorientowanie? Czy nie było jej dziwnie,
odczuwając nagły przypływ poczucia winy? Nie wiedziała, co z tym zrobić? Eee,
nie? Wchodzi sobie po prostu do domku, w którym leży Annabeth i tyle, nie
zastanawia się, po prostu tam biegnie. Dopada ją jakieś chwilowe zwątpienie,
coś tam zaczyna się dziać, ale urywasz wątek, widać, że coś chyba tam nie było
przemyślane, bo:
„Musisz zrozumieć, że wychowywałam się w
Hadesie – mruknęłam, spoglądając ukradkiem na Annabeth. - Jedyne, co potrafię,
to walczyć i zabijać. Nigdy nie pojedynkowałam się „dla zabawy”. Nie znam
umiaru […] Wszystko, co robiłam w ciągu tych dwóch dni, to dla mnie kompletna
nowość. Czuję się[,] jakbym trafiła do
innego świata”
Dosłownie akapit
niżej:
„Położył się na sąsiednim łóżku i momentalnie zasnął. Przyglądałam mu
się przez dłuższą chwilę. Był taki ujmujący, kiedy spał. Jego klatka piersiowa
spokojnie unosiła się i opadała. Szkoda, że miał zamknięte oczy, bo nie mogłam
popatrzeć na te błękitne tęczówki.”
No błagam.
Niech zaraz wskoczy mu w ramiona i niech odejdą w stronę zachodzącego słońca,
złączeni swoimi ciałami już do końca życia…
Dobra, a tak
na poważnie. Wszystkie znaki na niebie i ziemi, albo jak kto woli: w
opowiadaniu, wskazują, że „przemiana” Amelii, jeśli tak mogę to nazwać,
następuje tylko pod wpływem Percy’ego. Amelia wręcz zmusza się do stwarzania
pozorów „miłej i niepozbawionej uczuć” dziewczyny w jego towarzystwie, żeby
wypaść lepiej na tle „tej drugiej”. Co oczywiście mogłoby być całkiem ciekawe i
powiem szczerze, że taki pomysł „przemiany” bohaterki byłby całkiem spoko,
gdyby na przykład ona coś od niego chciała i musiała udawać kogoś, kim nie
jest. Tutaj mamy do czynienia z takim trochę pstryczkiem: zaraz cię zabiję, wypruję twoje flaki, jak śmiesz odpowiadać za mnie i
w ogóle jak śmiesz sugerować, że jakaś impreza dla plebsu twojego pokroju mnie
rajcuje… o, Percy, cześć, jak tam, och, twoje oczy są piękne…
Dla mnie to
wygląda komicznie i za każdym razem mam ochotę walnąć czymś bohaterkę, żeby się
ogarnęła.
Swoją drogą
Percy budzi się jak gdyby nigdy nic i pyta o imprezę, podczas gdy jego
przyjaciółka z przestrachem w oczach patrzy na Amelię, która to szarpie ją za
kołnierz i ma ochotę dziewczynę zabić.
Percy, co
jest z tobą nie tak?!
„Po co tu przyszedłeś? - warknęłam, nie mogąc
doczekać się początku konwersacji. Wysiliłam się na miły ton głosu, ale
prawdopodobnie nie wyszło mi to zbyt dobrze.” To wysiliła się na miły ton
głosu czy warknęła?
Amelia warczy,
krzywi się, syczy, pyskuje, posyła gniewne spojrzenia, a Percy uśmiecha się
milutko, spokojnie tłumaczy, wcześniej był troszkę naburmuszony, że Amelia
chciała zabić jego przyjaciółkę (niby było z nią źle, ale jak można zauważyć,
Annabeth obudziła się w pełni sił i cieszyła się zbliżającą imprezą, chociaż w
nocy trzeba było nad nią czuwać, co by nie kojfnęła), ale teraz dziękuje jej za
troskę, not big deal. Percy, może ty się w dzieciństwie w głowę uderzyłeś?
Nie wiem,
trudno mi pojąć tę jego dobroduszność, bo zaczyna mnie irytować jego taka
trochę cukierkowa kreacja. Inny chłopak już dawno by powiedział: „Spływaj,
irytująca dziewczyno”, ale nie Percy. Percy jest… Ech, nie mam słów.
Dowiadujemy
się tymczasem, że Amelia parę razy była na Ziemi i coś niecoś podpatrzyła u
tych śmiesznych ludzików. Kolejny ochłap informacji, ale lepsze to niż nic.
Pojawia się jednak w momencie, kiedy dziewczyna postanawia (pod wpływem
niewątpliwego uroku Percy’ego) iść na imprezę i – uwaga – kompletuje swój
imprezowy strój!
„Annabeth
posłała mi wymowne spojrzenie, mówiące, że wciąż mamy ze sobą na pieńku, Percy
uśmiechnął się przyjacielsko, a Grover wydał z siebie stłumione „bee” niczym
baran. Wszyscy spojrzeliśmy na niego jak na kretyna. Okey, oni byli naprawdę
popaprani.
- Dziewczyno, pierwszy taniec jest nasz – rzucił, nie odrywając wzroku
od moich nóg. Otworzyłam szerzej usta, nie mogąc pojąć jego słów. W jakim
sensie „nasz”?”
Rozumiem, że
to miał być element komiczny, taki rozluźniający atmosferę, która zrobiła się
ciężkawa po ckliwych rozmyślaniach Amelii… Niestety, jakoś tak wyszło bardziej
żenująco, aniżeli zabawnie. No bo popatrz, kreujesz Amelię na dziewczynę, która
„nie zna ludzkich uczuć”, jest dla wszystkich niemiła, wręcz wkurzająca, a oni
wyciągają do niej ręce mimo wszystko. (Dobra, robi to zapewne tylko Percy,
zmuszając resztę, ale wiesz, o co mi chodzi). Normalnie powinni mieć ją głęboko
w poważaniu, aż dziewczyna sama zmądrzeje i przestane zgrywać
pannę-co-to-nie-ja.
„Kiedy weszliśmy do środka, uderzył we mnie
zapach potu, przeróżnych perfum i pożądania.”
Czy to było Pożądanie No. 5?
Na imprezie
Amelia jest wyjątkowo zdziwiona otaczającą ją rzeczywistością, bo gdzieś
wyparował jej gorący temperament i chęć zamordowania każdego, kto wymusza cokolwiek
na niej, ba!, daje w siebie wlewać wódkę i nie sprzeciwia się. Co się stało?
„Spojrzałam na nią błagalnym wzrokiem, jednak
ona pokręciła przecząco głową. Nie miałam wyjścia. Kate nalała mi ponownie, a
ja znów opróżniłam szklankę z okropnego napoju.”
Amelia upija
się, zły Jake chce ją wykorzystać, ale w porę przybywa na ratunek Percy
wybawiciel. Muszę przyznać, że pijana Amelia jest całkiem normalna. Potrafi
przepraszać i dziękować. Kurcze, zupełnie inna osoba!
„Masz takie piękne oczy – wypaliłam, nie
zastanawiając się nad konsekwencjami. Miałam je gdzieś. Potem jakby tego było
mało dotknęłam opuszkami palców jego policzka. Chłopak lekko zadrżał i zrobił
się sztywny.”
Nie żeby do
czegoś między nimi doszło, bo nie. Percy jest zbyt prawy, żeby wykorzystać
pijaną dziewczynę. Chociaż typowo schematycznie Amelia po przebudzeniu pyta
Percy’ego, czy coś robili.
„Był dla mnie taki dobry, gdy ja zachowywałam
się jak wariatka, atakując go i obrzucając przysłowiowym błotem. Co ze mną było
nie tak? Uratował mnie od zalotów Jackoba, został przy mnie przez całą noc, a
rankiem przyniósł mi lekarstwo. To był anioł, a nie heros.”
Nie wierzę,
że ona się ogarnęła. W sumie to trochę podejrzane, że doszedł do niej głos
zdrowego rozsądku. I jakoś tak szybko sobie to wszystko poukładała. Emocje jej
nie przytłoczyły?
„Zawsze gdy mnie zostawiał, czułam się taka
mała i pusta w środku.”
Ale patos. Serio,
do tej pory bohaterka nie wyrażała żadnych głębszych uczuć, a tu nagle TAK
POWAŻNE stwierdzenie co do Percy’ego i tego, jak jego boskie tęczówki na nią
działały. Może jestem za bardzo złośliwa, ale czuję się rozwalona kreacją
bohaterki. Bo nagle mam coś takiego – Amelia wzdycha, czuje się pusta w środku,
bo Percy ją zostawia, wychodzi więc na dwór, wdycha świeże powietrze, zachwyca
się otaczającym ją światem, wręcz uśmiecha się ze spełnieniem… Serio, brakuje
tam kicających zajączków i patatających jednorożców. A tu nagle wkurw, bo zauważa Jake’a i nastrój
sielanki prysł.
Strasznie
skaczesz, czuję się wręcz skołowana.
Tymczasem
pani Kasapi zamienia się najwyraźniej w krwiożerczego potwora, demoluje jakiś
namiot, robi sporo zamieszania w każdym razie. Jednak nikt się nie zjawia, co
jest poniekąd dziwne, skoro miejsce akcji ma w obozie pełnym herosów i innych
mitycznych humanoidów. Jakim cudem nikt nie usłyszał, że coś się dzieje? Jakim
cudem nikt nie zauważył stwora? Na terenie obozu musiały istnieć jakieś zabezpieczenia,
a jeśli ich nie było, to całkiem bez sensu.
Po tym jak
Mantykora zadaje Amelii cios w klatkę piersiową, dziewczyna upada na kolana i
chwilę zajmuje jej, zanim znów podniesie się do walki. Czy w tym czasie
Mantykora po prostu stała i się gapiła na nią? To dla mnie dziwne – skoro potwór
chciał zabić dziewczynę, to czemu jej nie dobił w tamtej chwili? Bez sensu.
Oczywiście dajesz bohaterce przewagę, żeby mogła podnieść się i znów stanąć do
walki. To typowy, schematyczny zabieg w opisywaniu walki „na śmierć i życie”.
Amelia oczywiście prawie zabija potwora, co najwyraźniej wychodzi jej bez żadnego
trudu, mimo że ma rozciętą rękę i poharataną klatkę piersiową. Ale co tam! I
oczywiście dopiero teraz pojawiają się „obozowicze” wraz z opiekunem, Chejronem.
Typowe. Ja rozumiem, że to miała być jej prywatna walka, ale logiczne byłoby,
gdyby odbyła się w innym miejscu niż w obozie wypełnionym po brzegi przez
gotowych do walki w każdej chwili herosów.
Przerywasz na
chwilę właściwe opowiadanie historią „miłości” matki Amelii i jej ojca. Bardzo
dobry pomysł według mnie. Niestety budowanie ich „związku” jakoś mnie nie
przekonało. Po pierwsze Hades „wyrywa” Emily na tani tekst o pisaniu doktoratu
o greckiej mitologii, wchodzi do biblioteki i prosi ją o pomoc w tej kwestii,
chociaż dziewczyna w ogóle nie sprawia wrażenia, jakby się na tym znała.
Dlatego więc zakładam, że to tani tekst na podryw. I wiesz, wszystko byłoby
okej, bo ja nawet widziałabym Hadesa w roli takiego właśnie podrywacza, gdyby
jednak on ją tak zauroczył i omotał, że dałaby się mu wykorzystać. Ale nie, oni
spotykają się ze sobą kilka miesięcy.
Serio? Niby
taka jest inna niż „ta dzisiejsza młodzież”, która tylko imprezuje, niby czyta
dużo książek, ale rozumku nadal mało. Jakby jakiś obcy facet, nawet sam Robert
Downey Jr, Lee Pace, Aidan Turner czy inny przystojniak, przyszedłby do
biblioteki, w której pracuję, zapytał o książki o mechanice kwantowej, bo pisze
z tego doktorat i poprosiłby o pomoc z mojej strony, bo – uwaga – znam definicję
pędu, na pewno bym się zgodziła, taaaak, już bym poleciała.
Poza tym to
takie typowe – znowu – facet zrobił na niej piorunujące wrażenie, och, ach,
zakochała się bez pamięci, trzy miesiące później i nagle…
Nie zrozum
mnie źle. Coś tam wspominasz, że dla Emily wydawał się inny niż wszyscy faceci
dookoła niej, że w czasie rozmowy z nim miała wrażenie, jakby był z innej
epoki. Ale dlaczego w zasadzie on wybrał ją? Co takiego w niej było?
Przedstawiasz ją jako zwyczajną dziewczynę, wręcz szarą myszkę, która cały swój
czas spędza w bibliotece, czytając książki i przy okazji zarabiając pieniądze
na siebie i matkę. Nic więcej. Harry/Hades po prostu wchodzi sobie do
biblioteki i tyle. Dlaczego więc ona?
Cały rozdział
przypominał mi krótką notatkę napisaną na szybko. Coś jak szkielet rozdziału, a
nie rozdział, który miał opisywać związek Emily z bogiem. Schematyczne, mdłe i
do bólu wyidealizowane. Cóż. Powiem tak – odurzenie tą całą boską otoczką jak
najbardziej tak, ale z drugiej strony, co ten Hades widział w niej? Mógł mieć
takich miliony, po prostu przespać się z ziemską kobietą i tyle. Jaki był tego
sens, nie potrafię pojąć, pozostały mi jednak jeszcze dwa rozdziały, przejdę
więc do nich.
Dostajemy
jakieś wytłumaczenie, marne, ale jakieś, odnośnie tego, jakim cudem Manykora
była na terenie obozu. Przeszła na „ich” stronę, najwyraźniej jednak była pod
czyjąś kontrolą. Pojawia się również kwestia tajemniczego imienia i słów, które
wypowiedziała Mantykora, zanim uciekła – o wypełnieniu swojego przeznaczenia.
Chyba powoli zaczyna coś się układać, jakaś namiastka głównego wątku.
W scenie z
Percym (i później kolejnej) podoba mi się to, że Amelia jest zdezorientowana
tym, w jaki sposób zachowuje się jej ciało, kiedy jest w obecności chłopaka.
Zastanawia się nawet, czy to nie działanie Mantykory. Właśnie o to chodziło mi
wcześniej! To jest bardzo dobry zabieg i szkoda, że wcześniej tego nie
zrobiłaś, skoro już oczywiste jest, że Amelia powoli zakochuje się w Percym i
jego cudownym, niebieskim spojrzeniu. Coś się dzieje pomiędzy nimi w tej drugiej
scenie, ale nie wiem za bardzo, co tak naprawdę oni tam robili ze swoimi
ciałami.
„Wyciągnęłam do niego ręce, objęłam go za
głową i przysunęłam do siebie. Percy nie stawiał oporów, był jak lalka, którą
starowałam. W końcu jednak ułożył się wygodnie na
moich kolanach i spojrzał na mnie tymi swoimi błękitnymi oczami, pod wpływem których wiotczały mi nogi.”
Wyobrażam go sobie wielkościowo jako kota, który właśnie układa się na kolanach
swojej pani. Trochę dziwne. Najpierw on jest jak lalka, dziewczynie wiotczeją
nogi (wizualizuję to sobie, że nagle traci w nich czucie i odpadają jej jak
wyschnięte korzenie), a potem Amelia jest jak robot. „Potem przeniósł ręce za moją głowę i pociągnął mnie lekko ku sobie.
Byłam jak robot. Z pobożną czcią oddawałam się temu zabiegowi.” Jakiemu
zabiegowi? Ciągnięcia ku sobie? Takie to zniewalające? Nie rozumiem. Nie wiem,
co dzieje się dalej, bo bohaterka odlatuje (ale nie dosłownie).
Trochę się
zaciekawiłam tym tajemniczym imieniem, którego nikt nie zna – Shyvana. Nic
dziwnego, że nawet sam Pan Ciemności nie ma pojęcia, czym jest Shyvana, skoro
to postać z gry League of Legends. Półsmok dokładnie.
Będąc mieszańcem, powstałym ze związku
między smokiem i człowiekiem, Shyvana całe życie szukała własnej tożsamości.
Prześladowania sprawiły, że wyrosła na brutalną wojowniczkę, a ci, którzy
odważyli się stawić czoła Shyvanie, stawiali też czoła bestii, drzemiącej w jej
ciele.
To by idealnie
wręcz pasowało do Amelii. Stawiam więc, że o to chodzi. Mamy do czynienia z
córką Hadesa, która jest półsmokiem? Spróbuję to przetrawić, tymczasem wracam
do treści…
Amelia
postanawia opuścić obóz – zresztą ponoć i tak nie może uczestniczyć w zajęciach
z powodu rozległych ran, ale najwyraźniej te rozległe rany nie przeszkadzały
jej w spacerowaniu. Dziwię się trochę, że z taką łatwością ktoś ją podwiózł,
skoro najwyraźniej była cała w bandażach i musiała wyglądać na poturbowaną. To
trochę naciągane. Co jeszcze mi się nie podoba: „Spędziłyśmy ze sobą około
godzinę” – z kompletnej dziczy (a przynajmniej w takim miejscu znajdował się
obóz w filmie, z dala od miast, w centrum lasu) w prawie godzinę do centrum
Nowego Jorku?
Amelia
wybiera się do szpitala, będąc pod wpływem – łatwo się domyślić – wspomnień związanych
z jej narodzinami. Spoko, niesamowite zdolności herosów swoją drogą, ale żeby
pamiętać – jako tako, ale zawsze, w końcu „ciało samo ją tam poprowadziło” –
narodziny? Tutaj znowu jakiś mityczny potwór chce dopaść Amelię, niestety nikt
nie przyjdzie jej na pomoc, chyba że jej własny miecz, który nazywa się…
„parsknęłam,
przybierając pozycję gotową do ataku, a w mojej prawej dłoni zmaterializował
się błyszczący Nocny Tancerz. Mój ukochany
miecz.”
Przepraszam,
ale po prostu parsknęłam śmiechem. Trochę niefortunna nazwa dla miecza, ale
okej, przejdźmy dalej.
Widać, że
lubisz pisać sceny walki, wychodzą ci nawet dobrze, nie licząc drobnych potknięć
czy nieoczekiwanych, całkiem niepasujących określeń. W tym przypadku
zapomniałaś trochę chyba o tle – no bo Amelia walczy z potworem w szpitalu,
zapewne pełnym ludzi, jest krew, jest rzucanie o ścianę, ślizgi po korytarzu, a
o ludziach będących w szpitalu ani słowa. Poświęcasz im chwilę, kiedy jest już
po wszystkim, dosłownie w jednym zdaniu piszesz, że Amelia nie zwracała uwagi
na personel szpitala czy straż pożarną. Trochę mało. Do tego bohaterka zabija
potwora, chociaż mogłaby wykorzystać okazję i jeśli rzeczywiście widziała
błaganie o litość w oczach Lamii, to mogła przy okazji tortur zapytać, kto ją
nasłał. Przecież chciała się tego dowiedzieć?
To w zasadzie
cała treść, więc przejdę do podsumowania.
Opowiadanie
jak dla mnie na razie jest historią dziewczyny, w której pod wpływem zmiany
otoczenia zachodzi zmiana w zachowaniu, niestety nie najlepiej ta zmiana
została opisana. Pojawia się wątek walki z potworami i motyw półsmoka i snuję
podejrzenia, że fabuła będzie zbudowana podobnie jak w filmie czy książce o
Percym – pojawia się nieoczekiwane zagrożenie, które trzeba pokonać. Amelia
dowie się o swoim pochodzeniu czy też przeznaczeniu, a po wszystkim na świecie
znów wróci ład i porządek, koniec.
a) pierwsze uderzenie (5/25)
Nie
częstujesz nas wieloma opisami miejsc, w których znajduje się Amelia. Bohaterka
skupia się na tym, co dzieje się wokół niej, więc wielu szczegółów się nie
dowiadujemy. To działa bardziej na zasadzie, że czytelnik jest wpuszczany do
świata twojego opowiadania i co złapie, to jego. Nie jestem wielką fanką
takiego zabiegu, dopada mnie często frustracja, kiedy czytam takie twory. Dodatkowo
to jest fanfik, więc wychodzi tak, jakbyś założyła, że potencjalny czytelnik
wie, o co chodzi, więc głębsze wprowadzenia nie są potrzebne. Są herosi, są
bogowie, wszystko oparte na mitologii, jest obóz dla herosów, który jest chyba
czymś w rodzaju szkoły dla półbogów, no i cóż… Tyle. Amelia wspomina, że w
Hadesie szkoliła się w walce i zabijaniu. Zastanawia mnie, gdzie ona to robiła?
Jak? Po co? Jeśli ojciec wysyłał ją na jakieś „misje”, to po co? Dlaczego? Piszesz
o Nowym Jorku, ale zapominasz o realiach (dojazd do centrum miasta), do
szpitala też można sobie wejść i wyjść, nikt nikogo o nic nie pyta? Mocno
naciągane.
Pozostaje
wiele pytań bez odpowiedzi, niestety. Tutaj wypadasz marnie.
b) wypad (3/10)
Amelia… Cóż. Kiedy o niej myślę, widzą ją w taki
właśnie sposób:
Jest
„bezuczuciową”, wiecznie wkurzoną dziewczyną, która nagle pojawia się w świecie
półbogów. Widać, że chcesz stworzyć z niej taką trochę psychopatkę, no bo
szkoliła się w walce i zabijaniu, nie zna umiaru, wszystkich by wyrżnęła, ale
jednak tego nie robi… Z drugiej strony stawiasz przed nią Percy’ego, który
zmiękcza ją do tego stopnia, że Amelia wręcz rozpływa się pod wpływem jego
wzroku. Ale zaraz znowu jest wzmianka, że ona do tej pory była w Hadesie i nie
wie, co to współczucie. Zdecyduj się, bo wychodzi ci niestabilnie emocjonalnie
bohaterka, która irytuje swoim zachowaniem i w żadnym wypadku nie jest
bezuczuciową istotą, którą mogłyby przytłoczyć „ziemskie” emocje i dobro. Mam
wrażenie niekonsekwencji w przedstawianiu Amelii. Niewątpliwie ciekawa jest
sama przemiana dziewczyny, ale chyba masz tendencję do popadania ze skrajności
w skrajność, co nie wychodzi na dobre opowiadaniu.
Kreujesz Percy’ego na jedno kopyto. A on aż taki w filmie
nie był – superfajny chłopak, który jest porządny, sprawiedliwy i ma
zniewalający uśmiech do tego. Bohaterowie nie są czarni albo biali, a u ciebie
niestety tak jest. Zero cech pośrednich. To nudne. Hm, a może – z drugiej
strony – on ma jakiś syndrom „starszego brata”? Chce wszystkich uratować przed
złem i obrał sobie na cel Amelię, która chciała go zabić. Wczuł się w jej
sytuację i teraz pragnie tylko, żeby ją „ułożyć” i pokazać, jaki świat jest
pięknie kolorowy, ptaszki śpiewają, na niebie tęcza?
Percy jest
dla Amelii miły, więc dziewczyna zaczyna coś do niego czuć. Budowanie ich
relacji trochę kuleje, bo jak wspominałam, jego stosunek do niej jest trochę
naciągany. Jak to możliwe, że ani razu go nie zirytowała? Percy jest zbyt
doskonały.
Annabeth według twojego opisu to osoba rozważna i
dojrzała, ale jakoś tego w opowiadaniu nie widać. W opowiadaniu jest blondynką,
a na zdjęciu szatynką… Okej. W gruncie rzeczy mało jej było, odniosłam wrażenie
tylko, że nie przepada za Amelią, co jest logiczne, skoro Percy nagle się nią
zainteresował. I tyle. Jest jeszcze Jake,
który chyba miał być mroczniejszą wersją Percy’ego, ale nie potrafię powiedzieć
o nim nic więcej. Mam wrażenie, że to ten typ bohatera, który powstał po to,
żeby wybranek głównej bohaterki mógł wypaść na jego tle lepiej. O Hadesie nie powiem też zbyt wiele. Jest po prostu
Hadesem i tyle, nie ma w nim nic więcej charakterystycznego. Z rozdziału
specjalnego wywnioskowałam, że jest czarujący i przystojny, ale nie oszukujmy
się, każdy bóg taki może być. Chejron to
typowy „opiekun”, ale szczerze mówiąc, to ja nie wiem, po co on jest w tym
opowiadaniu. Chyba tylko po to, by pojawiać się, jak już jest po wszystkim.
Nawet dobrze obozowiczów nie pilnuje, ale cóź… W filmie ta postać też była taka
„na doczepkę”.
c) uskok (16/20)
Piszesz
dobrze. Nie ma żadnej tragedii, czasem jakieś potknięcie ci się zdarzy w
opisach, ale tak to jest nawet dobrze. Nie mam większych zastrzeżeń do
wypowiedzi bohaterów, dialogi nie są sztucznie prowadzone. Widać, że twój styl
jeszcze się rozwija, masz nieco problemów z powtórzeniami, ale również zdarza
ci się używać nieodpowiednich słów czy porównań. Największy problem jest raczej
w kreacji świata, w zebraniu tego wszystkiego, bo chociaż widać, że lubisz
opisywać sceny walki, to z innymi opisami nie jest już tak kolorowo.
d) cięcie (11/15)
Tutaj mam
sporo zastrzeżeń, chociaż tragicznie nie jest. Powiedziałabym, że jest w
porządku poza kilkoma kwestiami. Najgorsze są chyba akapity robione spacją. Nie
będę się powtarzała i napiszę, że masz problem z przecinkiem przed „jakby”.
Pamiętaj, że jeśli po tym słowie wprowadzasz kolejne orzeczenie, należy
postawić przecinek. Zapis wypowiedzi również jest niepoprawny. Schemat wygląda
tak:
(Pauza)
wypowiedź (pauza) opis (kropka) – w przypadku, jeśli opis odnosi się
bezpośrednio do wypowiedzi.
— Lubię
czerwony kolor — powiedziała Zosia.
(Pauza)
wypowiedź (kropka) (pauza) opis (kropka) – w przypadku, gdy opis nie odnosi się
bezpośrednio do wypowiedzi.
— Lubię
czerwony kolor. — Zosia uśmiechnęła się do mnie radośnie.
Tak wygląda
podstawowy zapis dialogów. Nie zaczynamy wypowiedzi od dywizu (-).
Poza tym
czytałam oceny, które uzyskałaś do tej pory i miałabym prośbę, żebyś jednak
poprawiła w treści błędy, które są ci wytykane. Rozumiem, że mogłaś nie mieć na
to ostatnio czasu, jednak wolałabym, aby moja praca nie poszła na marne,
zwłaszcza, że wypiszę ci zapewne te same błędy, które wypisała już oceniająca.
Rozdział
pierwszy
1. Miałam dość jej obecności i protekcyjnego spojrzenia. Protekcjonalnego.
2. pół – bóg Półbóg.
3. Czasem czułam się[,]
jakby to było oszczerstwo.
4. W odpowiedzi wzruszyłam
teatralnie ramionami. Jak się wzrusza teatralnie ramionami?
5. Jeszcze raz głośno westchnęłam, gdy ojciec
dotykał opuszkami paców mego czoła.
6. Jestem jego protektorem i czy tego chcesz[,] czy nie, jesteś pod moją opieką
7. Wiedziałam[,]
jak te słowa działały na nadnaturalnie stworzenia. Centaur odruchowo cofnął się w tył i uniósł brwi ze zdumienia. A
może cofnął się w przód?
8. parsknął[,]
jakby na własne uspokojenie. Potem ruszył
przed siebie i skinął mi głową, bym
ruszyła za nim. Zrobiłam[,] jak chciał.
Parsknął na uspokojenie? A po czym to wywnioskowała? Nie rozumiem.
9. No dobrze, czasem ta umiejętność mnie
zawodziła, ale starałam się[,] jak mogłam.
10. Szłam szybkim tempem[,]
nie zwracając uwagi na innych adeptów.
11. Zapewne zastanawiał się[,] czy mnie zna.
12. Niebieskooki zamrugał kilkakrotnie powiekami[,] jakby analizował moje słowa.
Rozdział
drugi
13. Patrzył na mnie z przerażeniem[,] jakby analizował, kto mógł się targnąć na jego
życie.
14. wyjaśnił[,]
jakby mówił o tym, co będzie dziś na kolację.
15. Znajdowała[m]
się w swoim domku, jednak wciąż chodziłam po nim bez celu z rękoma za plecami.
16. To tylko kolejny pół
– bóg idiota.
17. Momentalnie odskoczyłam od drzwi[,] jakby mnie oparzyły.
18. To nie tak, że jestem zagubiona czy coś[,] jak to mają w zwyczaju dzieciaki, które idą do
nowej szkoły.
19. Siedziałam i patrzyłam się w miejsce, w którym widziałam go po raz
ostatni. Może ci pół – bogowie nie są wcale
tacy źli?
20. kontynuował, udając, że nie widzi mojej
zszokowanej miny. Opiekun miał obowiązek ją zauważyć, tak?
21. Otworzyłam szerzej oczy, gdy ujrzałam Perciego, wścibską blondynkę i Satyra. Już ci
jedna oceniająca rozpisała, jak odmienia się imię Percy’ego, więc daruję sobie
powtórkę.
Rozdział
trzeci
22. Rozglądał się czujnie dookoła, lecz jego twarz spowijał grymas zszokowania. Że co?
23. Chłopak wciąż
stał skołowany, przyglądając się zaistniałej sytuacji. Najwyraźniej nie dotarło
do niego, że wciąż był moim celem.
24. Zgięłam lewą
ręką w łokciu i wymierzyłam jej cios w szczękę.
25. Jej oczy
błądziły bez celu. Najwyraźniej straciła przytomność. To jak
błądziły bez celu, skoro straciła przytomność? Eee?
26. .Jego
oczy znów były ciemne i odległe. Poza moim
zasięgiem. Był na mnie zły?
27. Czemu czułam się[,]
jakbym to ja przegrała?
Rozdział
czwarty
28. Wlepiałam wzrok w Annabeth[,] jakby była dziełem sztuki, czekając[,] aż się wybudzi.
29. Wyglądała[,]
jakby nagle przestała odczuwać ból. Hmm,
chyba byli ze sobą dość blisko, skoro tak na nią podziałał.
30. To była jej sprawa[,]
czy wstanie i zemdleje, czy poleży i wróci do siebie.
31. zapytała Annabeth[,]
jakby się tym przejmowała
32. Percy spoglądał na nas w taki sposób[,] jakby czekał na jakieś potwierdzenie.
33. Powolnym krokiem pomaszerowałam w kierunku
wyjścia i nacisnęłam za klamkę Na
klamkę.
34. Spojrzałam na niego spode łba, czekając[,] aż pierwszy się odezwie.
35. Westchnęłam, przerywając panującą w moim
domku ciszę i zatopiłam się w przemyśleniach[,]
które zajęły mi kilka godzin.
e) pchnięcie (1/5)
Muszę
przyznać, że historia o herosach sama w sobie jest ciekawa. Motyw z bogami
„schodzącymi na Ziemię” ma w sobie niezły potencjał. Ty bazujesz na realiach
stworzonych przez kogoś innego, jednak nie podejmujesz się tak naprawdę
wyzwania. Ta historia to zwyczajne „problemy” nastolatki, która zmieniła
środowisko. Żyła do tej pory ze swoim ojcem, nie musiała mieć do czynienia z
innymi, a tu nagle wysyłają ją do obozu, gdzie jest masa innych ludzi, z
którymi musi nauczyć się żyć. Do tego Amelia wydaje się kolejną „rozpieszczoną”
pannicą, która zmienia się „na lepsze” w miarę upływu czasu. Gdzieś ten motyw
już widziałam, ktoś już to opisywał, więc niczego nowego nie wprowadzasz,
powielasz schemat. Szkoda, bo samo połączenie świata mitologii ze
współczesnością mogłoby być interesujące. Pojawia się wątek z potworami, które
ktoś nasyła na Amelię, ale to zaledwie jego początek i trudno mi powiedzieć
cokolwiek. Poza tym jakoś nie intryguje mnie postać półsmoka… Nie wiem, czy
taki masz zamiar, ale jakoś ta mieszanka mnie odrzuca. Może to przez fakt, że w
poprzedniej ocenie też miałam do czynienia z bohaterką z supermocami i zaczynam
się zastanawiać, czy dziewczyna w opowiadaniu fantastycznym musi koniecznie mieć
supermoce… W każdym razie oryginalności tutaj nie znajduję. Przyznaję jeden
punkt za samo podjęcie się tej tematyki i fakt, że nie czytałam jeszcze czegoś
na podstawie przygód Percy’ego Jacksona.
3. Ostatni cios (0/5)
Raczej nie
mam za co przyznać dodatkowych punktów – opowiadanie mnie nie zaciekawiło i
szczerze mówiąc, to nie są moje klimaty kompletnie, więc prywatnie pewnie nie
zaczęłabym czytać. A nawet jeśli, to odrzuciłby mnie ten wstęp w stylu „dylematy
nastolaty".
Sądzę, że
zasłużyłabyś na wyższą ocenę, gdyby nie kreacja świata i sama bohaterka. Mimo
że pomysł z przemianą nie jest zły, ty za mocno skakałaś ze skrajności w
skrajność. Poza tym wątek z rodzicami Amelii jest dla mnie nielogiczny i
cukierkowy.
Na dzień
dzisiejszy otrzymujesz ode mnie 42 punkty, co daje ci ocenę dostateczną
(Fleder).
Hej! Dziękuję Ci serdecznie za ocenę. Może zacznę od wytłumaczenia się z kilku spraw. W ocenie wspomniałaś, że Amelia zabija Mantykorę, a zaraz napisałaś, że jednak Mantykora ucieka, więc miałam lekki mindfuck. Co do błędów, faktycznie nie mogłam wyłapać tych do poprawy i z pewnością znajdę chwilę wolnego po powrocie z wakacji, by je poprawić, gdyż mam ograniczony dostęp do internetu. Sama postać Amelii faktycznie irytuje, ale w sumie taki był mój zamysł co do niej. Faktycznie, nie przemyślałam wielu sprawy i wyszły jakieś nielogiczności. Stworzyłam również drugiego bloga do podstron, bo nie orientowałam się w blogspocie i swego czasu nie wiedziałam, że w opcjach istnieje coś takiego jak "strony".
OdpowiedzUsuńOstatnio nawet zaczęłam pisać coś własnego, a nie fanfiction, bo uznałam, że już z niego "wyrosłam". Zgodziłabyś się przyjąć do siebie mojego bloga ponownie po "małym remoncie"? :).
Jeszcze raz Ci dziękuję za poświęcony czas i nerwy, a gify mnie po prostu rozwaliły :D. Pozdrawiam!
O, miałam to poprawić. Bo pisałam na bieżąco swoje komentarze przy czytaniu i potem poprawiałam coś, jeśli źle zinterpretowałam albo wybiegłam za bardzo do przodu. Mantykorę uznałam za umierającą, a ona w kolejnej linijce sobie czmychnęła. Stąd ta rozbieżność, wybacz.
UsuńOgólnie nie twierdzę po lekturze, że jej postać jest tak do końca źle wykreowana, myślę, że zamysł miałaś dobry, ale za bardzo z nią skakałaś pomiędzy rozanieleniem na widok Percy'ego a byciem "bezuczuciowym wojownikiem". Jej przemiana była za szybka. Może spróbuj to jakoś przemyśleć jeszcze?
Z tymi podstronami to w sumie twoja sprawa i twoja wygoda, nie rozwodziłam się nad nimi, bo nie o nie chodziło w ocenie, ale tak napomknę, że są dosyć kłopotliwe. No bo wszystko otwiera się na nowej stronie i jak już sobie zatrzymałam odtwarzanie muzyki na głównej, to ona znowu się włącza, kiedy wybiorę rozdział ze spisu treści na podstronie, bo otwieram na nowo stronę. To irytujące poniekąd. :P
Myślę, że mogłabyś się zgłosić, ale po upływie jakiegoś czasu. :)
Pozdrawiam i życzę dużo weny. :)
*jej postać - w domyśle postać Amelii. ^^
UsuńZapewne, gdy dopiszę kilka rozdziałów nowego opowiadania i pozmieniam szablon, zgłoszę się do Ciebie :). Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów w ocenianiu!
OdpowiedzUsuńPięć diabłów? A nie pięciu?
OdpowiedzUsuń"Nie rozumiem kompletnie z kolei, w jakim celu stworzyłaś osoby blog, by zrobić podstrony, skoro możesz dodać je w panelu bloggera…" osobny blog :) Wkradła się literówka.
OdpowiedzUsuńŚwietna ocena, a gify są idealnie dopasowane!
Pozdrawiam
"Tutaj znowu jakiś mityczny potwór chce dopaść Amelię, niestety nikt nie przyjdzie jej na pomoc, chyba że jej własny mieć (...)" - miecz. Dziewczyny, sprawdzajcie siebie nawzajem, a będzie o wiele mniej błędów/literówek w ocenach.
OdpowiedzUsuńStaramy się sprawdzać swoje oceny, ale przy długich tekstach oczy się męczą i czasami naprawdę ciężko coś wyłapać. Miłe jest to, że kulturalni komentatorzy też coś wyłapują :) Dzięki temu oceniany ma szansę dostać jeszcze porządniejszą ocenę.
UsuńPozdrawiam!
PS Siiri, prawdziwie szalejesz z tymi ocenami :)
Czytamy, czytamy, ale to głównie ja - w gorącej wodzie kąpana - nieogar totalny. Dzięki za wyłapanie, przy następnej ocenie też poproszę jakby co :)
UsuńTriss, gdzie szaleję? Ty też masz już dwie :P
czy tylko ja uważam, że gifki w ocenach są, jeśli nie obraźliwe, to przynajmniej niestotosne? w sensie, że obraźliwe dla inteligencji oceniającej.
OdpowiedzUsuńluźna refleksja na dobranoc.