Zobaczyła pod powiekami
gwiazdy, gdy bestia cisnęła nią w ceglany mur. Triss jednak momentalnie musiała
odskoczyć, by uniknąć spotkania ze szponiastymi łapami straszydła. Skrzywiła
się na dźwięk przejeżdżających po ścianie pazurów. Przeciwnik Merigold był
szybki i wyjątkowo sprytny. To zabawne, jak długo siedział w starym młynie. Znał teraz wszystkie jego
zakamarki i właśnie skorzystał ze swojej wiedzy. Wpełznął w jamę, by zaskoczyć
Triss. Kobieta jednak pozostała czujna. Otarła pot z czoła i mocniej zacisnęła
dłonie na klindze miecza. Czekała.
1. Rozpoznanie 9/10
Zleceniodawca: Gnome
Zlecenie: Przed Zaśnięciem
Dzisiejsza ocena może
delikatnie odbiegać formą od standardowej, gdyż zajmę się trzema różnymi
opowiadaniami. Mam jednak nadzieję, że mimo wszystko czytelność zostanie
zachowana. Przejdźmy zatem do rzeczy. Adres
jest tym razem tylko uogólnieniem, przyznaję, zgrabnym. Wcielenia Gnoma
– zabawa słowem powiązana z Twoim nickiem. Staram się postawić teraz w
sytuacji, że nie wiem o Zbiorze Opowiadań. Tak, spodziewałabym się miniatur,
zbiorów, być może pamiętnika lub osobistych refleksji. Wszystko zatem jest na
swoim miejscu. Całość Zbioru tytułujesz Przed
Zaśnięciem – czy dotyczy to ulotnych przemyśleń, czy pierwszych widziadeł
sennych, tego stwierdzić w stanie nie jestem. Wiem natomiast, że to intrygujący
tytuł i zachęca mnie do zagłębienia się w treść. Liczę na coś ciekawego,
innego, eterycznego. Belka pełni w tym wypadku funkcję tytułu. Mam mieszane
uczucia; dochodzimy to tej fascynującej kwestii spornej, czy opowiadanie musi
mieć na belce jakiś cytat. Ano nie musi. Ja sugeruję tylko usunąć wielokropek,
przestaje wtedy drażnić „niedokończona myśl”. Za motyw przewodni bloga uznaję w
tym momencie słowa z nagłówka; „A kiedy nadejdzie sen to przyjmę go w ciemno i
z zamkniętymi oczami” – to bardzo inspirujące zdanie. Niby wyraża coś tak
bardzo oczywistego, a mimo wszystko ma swój urok. Jestem na tak. I skoro
przeszliśmy już do szablonu, to zerknę na całą szatę graficzną. Wszystko
wygląda schludnie, szarości i czerń być może trochę przytłaczają, jednak z
pewnością wszystko wiąże się z tematem snu, nocy, zasypiania. Drażni mnie tylko
odrobinę biała czcionka na czarnym tle. Och, to nieśmiertelne „czarno na
białym” i „biało na czarnym”, jednak ja wychodzę z założenia, że czytelniejsza
jest opcja pierwsza. Moje oczy przy drugim duecie się męczą. Czy wszyscy mają
podobnie, tego nie wiem i sprawdzić w tej chwili w stanie nie jestem. Plus, że
tekst nie jest długi, więc może nie będzie tak źle, a i zawsze mogę skopiować
go sobie do Worda.
2. Oko w oko
·
Jutro?
Część pierwsza dała mi
jasno do zrozumienia, że dominować będą krótkie zdania. Cóż, czasami zdania
pojedyncze (lub same orzeczenia) są potrzebne, nadają pewną dynamikę. Tutaj
jednak mamy do czynienia z sytuacją raczej statyczną, więc dlaczego nie
połączyć ich w złożone? Tekst nabrałby pewnej płynności, a czytanie stałoby się
przyjemniejsze. To tyle o stronie technicznej w pierwszej części. Mamy
bohatera, który budzi się w lesie. Próbowałam sprecyzować, o jakiej porze miała
miejsce ta sytuacja. Pojawiają się sowy i ciemne zakątki, co wyraźnie wskazuje
na noc. Jest jednak wzmianka o drzewach walczących o światło. Raczej do
księżyca się nie pchały, a zresztą możemy i tak mówić o tylko liściach, które
odwracają się w stronę słońca, lub ewentualnie splecionych ze sobą gałęziach.
Załóżmy jednak, że dominują elementy charakterystyczne dla nocy. Wydaje mi się,
czy faktycznie zostaje stopniowo budowana atmosfera snu? A może to tylko
autosugestia… Wiem na pewno, że bohater zachowuje się nielogicznie – krzyczy,
co może zwabić do niego nieproszonych gości. Cóż, wszystko przed nami. Jeżeli
to on jest panem snu, grozić mu nic nie będzie. W innym wypadku sprawy mogą się
mieć inaczej. Część pierwsza kończy się upadkiem. Nie rozumiem, dlaczego
bohater się nie podniósł? Z tego nie wynika, że był przesadnie wycieńczony lub
niesprawny. A mimo wszystko postanowił się poddać i leżeć twarzą w mchach i
porostach. Hmm. Część druga poinformowała, że jednak zaczęliśmy nocą, w
porządku. Bohater wędruje i w sumie ma się dobrze, pomijając fakt, że o
pożywienie trudno. Naprawdę zaczynam się dziwić, że nic go nie atakuje. Gdzie
on odpoczywa i czy czuje się tam w pełni bezpieczny? Konstruujesz opis na
zasadzie przeskoku dni. Owszem, poszczególne części „Jutra?” są bardzo krótkie,
niemniej jednak czegoś mi brakuje. Absurdalne wydaje się spędzanie kilku godzin
na krzesaniu ognia. Dziwię się, że nasz bohater miał siłę iść, skoro brakowało pożywienia
i wody. Ach, ponoć bez płynów jesteśmy w stanie przeżyć maksymalnie tydzień. Po
jak długim czasie Twój bohater wreszcie znalazł kałużę? (Na jej temat
wspomniałam przy konkretnym cytacie) Część trzecia, ostatnia, było
podsumowaniem i wyjaśnieniem tytułu. W sumie całość określiłabym mianem
powiastki filozoficznej/egzystencjalnej, jednak te prawdy życiowe raczej mętne.
I brak logicznego podłoża. Skąd bohater wziął się w lesie, dlaczego poszedł
dalej, skoro był ktoś, kto mógł go szukać? Tak naprawdę nie wiemy nic, jak
sobie radził (o czym wspomniałam już wyżej), skoro wędrował tak długo, to
trafił na niezłą puszczę. Tam musiały być dzikie zwierzęta. A on szedł tylko z
zaostrzonym kijem. Nie widzi mi się to wszystko, sprawia wrażenie naciąganego. Owszem,
cały ten survival miał być pretekstem do podjęcia rozważań o sensie
nadchodzącego nowego dnia, jednak mam wrażenie, że trochę pokpiłeś z
potencjałem tematu.
·
Uwięziona
To opowiadanie jest
zdecydowanie różne od poprzedniego. Od razu również zauważam zmianę w
konstrukcji zdań i mnie to cieszy. Już w pierwszym fragmencie zaczynam
zastanawiać się nad tytułem. Najpewniej uwięzioną jest Lena, prawda? Czyżby
uwięzioną we własnej głowie, we własnych wspomnieniach? Głowię się jeszcze nad
samym koszmarem. Sen rozpoczął się najpewniej wraz z pierwszym zdaniem i, jak
to często w widziadłach bywa, zmieniała się jego forma, nie mylę się? Pierwszy
fragment zarysował bohaterów. Lenę, która uczęszcza na terapię u doktora
Tomasza, nawiedzają wizje z przeszłości. No właśnie, przyznaję się,
zainteresował mnie pewien fakt. Czy to nasza bohaterka odpowiada za
zamordowanie przyjaciółki, czy obwinia się, że do tego dopuściła. To
interesujący motyw i z chęcią zabieram się za drugi fragment. Moja jedna uwaga
– niby głupotka, ale może warto pod tytułem dać rating, bo występuje spore
nagromadzenie przekleństw. Ot, taka moja mała sugestia. W drugim fragmencie rozważam kwestię
„uspokojenia” dziecka. Malec się uspokoił, gdy dosłyszał wiązankę Leny.
Teoretycznie mogło wystarczyć sam ton głosu, ale bohaterka miała się przecież
uśmiechnąć. Chłopiec raczej nie zrozumiał dziwnych słów, które wypowiedziała do
niego obca dziewczyna. Wiele się tutaj nie działo, więc też wielu rzeczy się
nie czepiam. Pochylmy się jeszcze nad zachowaniem Leny w kawiarni. Nie rozumiem
tej fali niechęci w stronę kelnerki. W porządku, wytłumaczmy wszystko
rozchwianiem emocjonalnym, ale tak naprawdę Magda nie dała Lenie nawet
pretekstu do wpadania w złość. Ot, jakby bohaterka na siłę szukała czegoś, by
móc się przyczepić. Zgrabnie konstruujesz opisy tego szaleństwa, które dopada
dziewczynę. Zastanawiam się, czy podciągniemy to już pod schizofrenię. W
komentarzu wspominasz o nerwicy natręctw, mam wątpliwości, czy to właściwe
określenie. Lena nie ma kompulsji, nawiedzają ją tylko irracjonalne wizje.
Słyszy rzeczy, których nie ma, prowadzi rozmowy w swojej głowie i męczą ją
koszmary. Ale uznajmy to za obsesję, w porządku. Fragment kończy się tak, że
bohaterka opuszcza kawiarnię. I mamy dziwny przeskok, gdyż fragment trzeci rozpoczyna
się nocą. Obserwuję też zmianę narracji. Już w pierwszych zdaniach wspominasz o
aptece, która zmienia się w przychodnię. Celowy zabieg? Owszem, apteka może
znajdować się w przychodni, jednak to trzeba uściślić. Dobra, mamy tabletki,
Lena najpewniej się zabije. Mam problem z końcówką. Kto kogo oszukał i w jakim
celu. Kto dobijał się do drzwi; skoro za drzwiami „była” Alicja, to dlaczego i
księżyc mówił jej słowami. Psychoza w całym opowiadaniu stężenie ma wysokie,
jednak ta ostatnia część aż ugina się pod jej ciężarem. Bo tu nagle
przyjaciel-księżyc okazuje się zły, a prześladowczyni przed nim ostrzega. No,
rzekłabym, psychiczne zakończenie psychicznej opowiastki. I mimo mankamentów,
to część trzecią czytało mi się chyba najlepiej; może to kwestia narracji, gdyż
ja nigdy nie przepadałam za tą czasu teraźniejszego w pierwszej osobie? Ale
ale, moje preferencje tutaj są najmniej ważne. Och, to opowiadanie konkursowe
na Gaola? No to już wszystko jasne, objętość i treść. Ciekawie wykorzystany
motyw „więzienia”, chociaż w samym szaleństwie Leny wielkiej oryginalności nie
było. Żałuję tylko, że dokładnie nie wiemy, co stało się z Alicją. To twoje
puszczanie oka do czytelnika, drogi autorze? To samo robisz z końcówką, ja mam
sobie dopowiedzieć zakończenie. Szczwanie, niech będzie, punkt dla ciebie.
·
Hera,
bogini iluzji
Ha, już na samym początku
rozpoczynam swoje chore domysły! Czyżby w tytule mowa była o heroinie? Jeżeli
tak, to kolejna ciekawa zabawa słowem. Miałam w planach skrobnąć parę słów, tak
jak w przypadku poprzednich opowiadań, odnośnie każdego fragmentu, jednak tutaj
jest to bardzo trudne, gdyż dopiero całość tworzy jakiś obraz. Po przeczytaniu
już wiem, że moje domysły okazały się słuszne. Bardzo poetycko napisałeś o
staczaniu się. Zastanawiam się nad kwestią pierwszego „spotkania” z naszą
boginią iluzji. Chłopak widzi w niej coś znajomego, czy to znaczy, że już wcześniej
zetknął się z Herą? Czy może sprawa ma się jeszcze inaczej – narkotyk oferuje
silne doznania, więc bohater w upersonifikowanej substancji też zobaczył coś,
czego najbardziej na świecie pragnie? Nie rozumiem tylko jednego, właściwie
dlaczego Hera nie pozwalała Patrykowi pokazywać się w dzień? Cała reszta jest
dla mnie jasna; pogłębiające się uzależnienie przyrównane do toksycznej
miłości? Porównanie stare, ale widać ciągle daje radę. Nie spodobała mi się
jedna rzecz, mianowicie przekleństwo w ustach Hery. Kreujesz ją na damę
idealną. Zaborczą, mroczną, tajemniczą. Takie rzucanie mięsem trochę zrywa z
wizerunkiem arystokratki, za którą sama siebie najpewniej uważa. To chyba tyle
z moich uwag odnośnie kreacji bohaterów. „Hera” właściwie nie ma morału, tylko
tyle, że Patryk coraz bardziej popada w uzależnienie. Niby gdzieś tam próbuje z
tym zerwać, widzi, że dzieje się coś złego, ale w końcu wraca. I zostaje, jak
sam to określasz, szczeniaczkiem na smyczy, którą trzyma jego dziewczyna –
heroina.
a) pierwsze uderzenie (kreacja świata przedstawionego) 15/25
No i mam problem, ponieważ
Twoje opowiadania są na różnym poziomie. Najsłabsze zdecydowanie jest „Jutro?”,
ale sam zaznaczasz, że to pierwszy twór. Próbuję sobie uporządkować przeczytane
teksty i pod względem kreacji całego świata na prowadzenie wysuwa się
„Uwięziona”. Mimo wielu niedopowiedzeń, jest w niej najwięcej szczegółów.
„Hera” jest dobra, ale drażni mnie rozbicie na trzy części, ponieważ razem
wyglądałyby o niebo lepiej. A dlaczego? Ano dlatego, że bez względu na to, co
znajdzie się w środku, dopiero koniec robi całe opowiadanie. Skoro
przebrnęliśmy przez kwestię pierwszą, czas jakoś dokładniej wyjaśnić, co mną
kierowało.
„Jutro?” to zdecydowanie
powiastka o charakterze filozoficznym. Nie czytałam wielu opowiadań tego typu,
więc trudno mi się ustosunkować, ale może nawet lepiej, bo nie porównam Cię do
jakiegoś giganta gatunków. Brakuje mi tła i to chyba najpoważniejszy zarzut z
mojej strony. Tak jakbyś bohatera postawił w nie do końca wykreowanym świecie i
dodawał poszczególne elementy z każdym krokiem zagubionego w lesie. Środowisko
potraktowane po macoszemu, a to przecież ono jest bohaterem drugoplanowym.
Brakuje mi też jakiegoś wyraźniejszego zarysu portretu psychologicznego, bo
przecież w tego typu opowiadaniu
powinniśmy skupić się właśnie na nim. Temat nowego dnia, zmian, dążenia do
przodu – dobry start, niewykorzystane zaplecze możliwości. Myślę, że za mało,
by nauczyć, dostatecznie dużo, by zmusić do zastanowienia. „Jutro?” jest bardzo
blade. „Uwięziona” miała być specyficzna, a ja w niej nic specyficznego nie
dostrzegłam. Dużo przekleństw, w pewnym momencie zrobiło się to trochę męczące,
ale najpewniej taki był zamysł. Tutaj trochę „wędrowaliśmy” po Twoim świecie,
więc pojawiło się jakieś rozwinięcie. Nadal boli mnie nierozwiązanie zagadki, o
czym wspomniałam wyżej, ale to taka paskudna gierka i ją rozumiem… Wręcz
filmowo przedstawiłeś obłęd, tego typu elementy pojawiają się bardzo często.
Ale było plastycznie, więc nie mogę narzekać. Trochę poetyckich zwrotów,
groteskowo wyglądało zestawienie kolokwializmów i patosu, ale ma to jakiś swój
urok. No i „Hera”, pod względem kreacji świata słaba, ale z dobrym przekazem i
to stawia ją w środku. O połączeniu fragmentów już wspomniałam. Na dobrą sprawę
wiele się tam nie dzieje; sam motyw wędrówki jest najpewniej urojeniem
bohatera. Trochę mi brakuje przebłysków, budzenia się w dziwnych miejscach.
Patryk od Hery uwolnił się raz i szybko do niej wrócił, by okładać ją pięściami.
I został, tak po prostu. Myślę, że można się zastanowić nad jakimiś
wydarzeniami, które dzieją się tylko w głowie chłopaka. Gdzieś tam wspominasz o
tych wszystkich iluzjach, sztuczkach Hery, ale myślę, że to mogłoby być
rozwinięte. Obraz widziany oczami Patryka kontra obraz rzeczywistości. Brutalne
przedstawienie tego całego omamienia. Część druga na dobrą sprawę w pamięci się
nie zapisuje. Najwięcej emocji wzbudza spotkanie matki, a to przecież dwie ostatnie
linijki tekstu. Myślę, że to dobre miejsce, by uwypuklić tytułową iluzję.
b) wypad (bohaterowie) 7/10
Mam właściwie czterech różnych
bohaterów i znów pojawia się problem. Zdecydowanie najwięcej jestem w stanie
powiedzieć o Lenie. Walczy sama ze sobą, uwięziona we własnej głowie, we
wspomnieniach. Impulsywna, skrzywdzona, bardzo emocjonalnie do wszystkiego
podchodzi. Podobały mi się fragmenty, gdy bohaterka bardzo cynicznie
podsumowywała rzeczywistość w tych przebłyskach zupełnej trzeźwości umysłu. W
„Uwięzionej” wspominasz również o innej, bardzo ciekawej postaci – terapeucie
Tomaszu. I chociaż pojawia się on na dobrą sprawę w śnie dziewczyny oraz
„słyszymy” tylko jego głos w krótkiej rozmowie telefonicznej, to przemyciłeś
wiele smaczków na temat jego osoby. Zimna kawa, fetysz przechodzenia z
pacjentem na ty, zaangażowanie. Podoba mi się ta kreacja, jest dobrym kompanem
dla Leny. No i Alicja, która jest obłędem, więc ciężko mi na jej temat się
wypowiadać. Dlaczego na początku wspominam o drugim opowiadaniu? Dlatego, że
znów jest najlepsze. Może to kwestia objętości; więcej tekstu daje więcej
możliwości, chociaż to nie powinno stać się regułą. Drugie miejsce tym razem
zajmuje „Jutro?”, ponieważ mimo całego niedoboru sprawnego funkcjonowania
rzeczywistości, o bohaterze trochę się dowiadujemy. Poradził sobie w tej całej
dziczy, dawał radę funkcjonować i nie zjadało go szaleństwo – w końcu odnalazł
się w nowym, obcym miejscu. Najsłabiej wypada Patryk z „Hery, bogini iluzji”.
Wspomniałeś o jego wyglądzie, ale tutaj znów kuleje osobowość. W głowie kołacze
mi się jedno określenie: podatny na wpływy. Chłopiec obok bogini. Uległość i
wpływ. To fascynujący duet, szkoda, że potraktowany z rezerwą. W tagach „Hery”
wspominasz o romansie. Romansu było zaledwie kilka linijek. Proszę, rozbuduj
trochę tych bohaterów, bo opowiadanie naprawdę mi się spodobało, ale przy
czytaniu zgrzytałam zębami z niedoborów.
Jak widzisz, punktacja wyszła
tutaj niezła, ale proszę, miej świadomość, że znaczny wpływ na to ma
„Uwięziona” – minusy oceniania zbiorów! Zazwyczaj ciężko o równowagę…
c) uskok (opisy, dialogi, styl) 17/20
Przyznam, że zmieniasz
zgrabnie skórę i jesteś elastyczny. I chociaż w każdym z tych opowiadań
wyczuwało się nutkę Ciebie, to i tak miały jakiś tam swój niepowtarzalny
charakter. W „Jutrze?” narzekałam na krótkie zdania, co zostało zmienione w
„Uwięzionej”. Proponuję z „Hery” wyrzucić niepotrzebne przekleństwa (poza tymi
z wypowiedzi ojca, bo one dają dosadny przekaz) i znów uzyskamy przeskok między
opowiadaniem drugim i trzecim. Ciężko mi Cię zaszufladkować, nie można być
pewnym, co zaprezentujesz w kolejnym opowiadaniu. Cieszę się, że na siłę nie
próbujesz po raz enty ogłaszać prawd objawionych. „Jutro?” ma ten pierwiastek
moralizatorski, „Hera” pokazuje skutki, chociaż ty, jako autor, odcinasz się od
nazwania dobra i zła. Natomiast „Uwięziona” pozwala odbiorcy na dowolną
interpretację. Jeżeli chodzi o opisy i dialogi, to bywa różnie. W „Jutrze?”
dominuje opis, w „Uwięzionej” dialog, a „Hera” jest pomiędzy nimi. Wszystko
zależy od Twojej własnej koncepcji przedstawienia historii. Widać, że radzisz
sobie z jednym i z drugim. Język również nie kuleje, powiedziałabym, że ciągnie
Cię do podniosłości. Sądzę, że w Twoim wykonaniu groteska byłaby naprawdę
bardzo ciekawym doświadczeniem, sugeruję się nad tym zastanowić i poinformować
mnie, gdyby coś takiego powstało! Z przyjemnością poczytam. Czasami zakręcisz
się w tym patetycznym wyrażaniu myśli i powstaje coś dziwnego, ale to nie są
częste przypadki. W gruncie rzeczy idzie Ci to gładko.
d) cięcie (poprawność) 12/15
Błędów rażących nie
popełniasz. Czasami zdarzały się jakieś nie do końca logiczne fragmenty;
odnosiłam się wtedy bezpośrednio do cytatu. Z przecinkami też raczej żyjesz w
zgodzie, a przynajmniej ja nie wyłapałam zbyt wielu niedociągnięć. Zdarzyło się
kilka powtórzeń, ale nie raziły w oczy. Przede wszystkim myślniki! W Wordzie
ctrl i minus na numerycznej lub automatyczne ustawienie. Tyle i będzie dobrze!
Jutro?
Odcinek
pierwszy
1. Jakby ciało dotarło do
siebie i przypomniało sobie o emocjach.
Tutaj chodzi o frazę „dojść do
siebie”, prawda? Zgrzyta mi to „dotarło”. Lepiej byłoby chyba zmienić na
„doszło”.
2. Podniosłem się z zasłony
liści, która mnie skrywała.
To zdanie jest dla mnie
zagadką. Czy miałeś na myśli, że bohater wyłonił się z jakiś zarośli? Wtedy
„zza zasłony” nie „z zasłony”. Czy może chodziło o podniesienie się z ziemi?
Liście zrozumiem jeszcze wtedy, gdyby bohater siedział na przykład na drzewie,
ukryty wśród gałęzi. A może ściółka i butwiejące podłoże? Ale to wtedy nadal
nie zasłona… Sugeruję tutaj uściślić, co miałeś na myśli.
3. (…) teraz las wydawał się mnie pożerać i wypluć jak niestrawną część obiadu
(…)
Moment, moment, tu jest jakieś
zawirowanie. Jeżeli las bohatera już „wypluł” to musiał zakończyć proces
„pożerania”. Z tego zdania wynika jednak coś innego. Sugeruję zastanowienie się
nad tym spostrzeżeniem.
4. Kieszenie kurtki i spodni
miały mnie rozczarować. Nie znalazłem tam niczego, prócz żalu do ubrań.
To wyrażenie jest tak
poetyckie, że aż mnie przerosło…
5. - PIĘKNIE! – krzyknąłem, a
mój odzew powrócił do mnie.
Nie jestem pewna, czy „odzew”
jest tutaj najwłaściwszym sformułowaniem. Może „głos”?
6. Tak, jak przewidywałem,
mchy rosły tylko po prawej stronie drzewa.
Północ znajdowała się więc po tej stronie. Zdecydowałem kierować się na północ.
7. Z obawą patrzyłem na
ciemne zakątki.
Tutaj nasuwa mi się
powiedzenie „patrzeć w kąt” nie „patrzeć na kąt” i mam dziwne wrażenie, że z
zakątkami będzie podobnie.
8. Zaczęło mi burczeć w
brzuchu, jednak odstawiłem swój głód na drugi plan.
Głód nie jest rzeczą, którą
weźmiesz w rękę i przestawisz. Funkcjonują określenia takie jak
„zsunąć/odsunąć/zepchnąć na dalszy plan”.
Odcinek drugi
1. Głód przeszkadzał mi, jednak ból nogi pozwolił zapomnieć mi o nim.
Sugeruję zmianę szyku: jednak
ból nogi pozwalał mi o nim zapomnieć.
2. Może anomalią było to, że
za posiłek musiałem zadowolić się garścią malin i żołędziem (…)
Tutaj jest jakaś dziwna
składnia. „Za posiłek musiała robić mi garść malin i żołądź” lub „w roli
posiłku wystąpiła garść malin i żołądź”?
3. Znalazłem kilka kamieni.
Dopiero po kilku dniach? On
jest przecież w lesie… Wystarczy pogrzebać w ściółce.
4. Po kilku godzinach byłem
tak rozwścieczony, że cisnąłem kamienie w ciemny gąszcz.
Nasz bohater siedział
nieprzerwanie kilka godzin i próbował rozniecić ogień…? Ja wiem, że wyczerpanie
i cała sytuacja mogły delikatnie wpłynąć na trzeźwość rozumowania, ale nadal
wydaje mi się to naciągane.
5. Po krótkiej chwili pokręcił rudym ogonem i skręcił w dalszą część lasu.
Tutaj też coś mi nie gra. „W
dalszą część lasu”? Może lepiej: wrócił w gęstwinę? I „pokręcił ogonem” –
wizualizuje mi się ten ogon w roli takiego wiatraczka. Może „pomachał”?
6. Kałuża! Moje wybawienie!
Zastanawiam się nad obecnością
kałuży w lesie. Korony drzew chyba nie pozwalały, by taka ilość deszczu się
przez nie przebiła. Do tego dochodzi konsystencja i rodzaj ściółki. Jeżeli
nadal mówimy o lesie liściastym, to gruba warstwa liści powinna skutecznie
uniemożliwić wodzie zbieranie się w kałuże. Przez igliwie znów woda powinna
wsiąkać spokojnie. Może napisz o jakiejś sadzawce…?
7. Ze wściekłością
przerwałem idealną taflę. Wodny klon zniknął...
Jeżeli bohater z niej pił,
trudno mówić o idealnej tafli.
8. Ała! Rozciąłem sobie rękę o ostrzejszą gałąź.
Ostrzejszą gałąź…? On się na
nią nadział lub wbił na nią rękę…?
Odcinek trzeci
1. Rodzice zapewne zaniechali
dalszych poszukiwań mnie. Być może w
ogóle mnie nie poszukiwali.
2. Życie musiało iść dalej i
to w moich rękach.
3. Mieszkanie w lesie
pozwoliło mi zrozumieć prawa rządzące naturą.
Rozumiem, że chodziło o pobyt,
jednak treść skonstruowana jest tak, że przed oczami stanęło mi mieszkanie z
bloku, które w tym lesie się pojawiło. Może jednak pobyt?
4. Nagle usłyszałem szum
wody. Gdzieś tutaj płynęła rzeka. Wstałem, udałem się w kierunku dźwięku.
Znalazłem niewielkie bajorko (…)
Bajoro nie mogło szumieć,
bajoro to nie rzeka. Rzeka w lesie? Prędzej strumień i wodospad. Co nie zmienia
faktu, że albo rzeka, albo bajoro.
5. Jednak czy to tym samym
obietnica nowych przeżyć, nowego scenariuszu życia? (…) Jutro jednak dawało mi obietnicę poznania
nieznanego.
Uwięziona
Odcinek pierwszy
1. - Lena... wiesz, jakie mam zdanie o przekleństwach?
2. (…) nierozgarniętych
nastolatków, którzy nie rozumieją sensu używania
tych słów. Wulgaryzmów nie używa się jako przecinka.
Tutaj mam pewne wątpliwości.
Według całości tej regułki, młodzi ludzie używają przekleństw dla rozładowania
napięcia, jednak często nie znają znaczenia tych wyrazów. Czy może o to
chodziło w Twoim zdaniu?
3. Przemywa nieskazitelnie czerwoną taflę, na której po
chwili powstają lekkie fale.
Przemywa? Może „mąci”?
4. Ale.. ja nie chcę znać Bolesnej Prawdy.
Wielokropek lub kropka.
5. Siedzi na biurku mojego
psychologa, który nawiasem mówiąc gdzieś wybył.
Wzmiankę o nieobecności
psychologa oddzieliłabym przecinkami.
6. Patrzy na mnie
nienawistnie, przejeżdżając dłonią swoją blond grzywkę.
Może: przejeżdżając dłonią po
swojej blond grzywce?
7. Skulam się mimowolnie.
Kulę się mimowolnie.
8. Jeśli mu wierzyć, dochodziła właśnie 6.00.
Odcinek drugi
1. - Lena...-słyszę jego
westchnięcie.
Brak spacji.
2. Przez chwilę idę za nimi,
aż w końcu skręcam i znajduję się na
bocznej uliczce, otoczonej kamienicami.
Najpierw chcę się odnieść do
ulicy otoczonej kamienicami. Nie brzmi to dobrze, w końcu nie mówimy o placu,
który de facto jest okrągły. Kamienice mogą wyrastać wzdłuż drogi, po obu jej
stronach. I teraz odnośnie formy. Coś mi nie grało, z pomocą przyszedł Słownik
Poprawnej Polszczyzny.
Mieszkać na jakiejś ulicy,
urz. Przy jakiejś (nie: w jakiejś) ulicy (ale: Mieszkać w rynku, na rynku, nie:
przy rynku). Wyjść na ulicę. Wjechać,
skręcić w ulicę.
Zatem skoro bohaterka weszła w
uliczkę, skręciła w nią, „na” jest niepoprawne.
3. (…)oznajmia jedna z
kelnerek, jak wskazuje plakietka,
Magda, jeszcze zanim zdążę zająć miejsce.
4. Obok towarzyszy nierozłączna para (…)
Tutaj jakoś uciekł sens tego
zdania. Wiem, co miałeś na myśli, jednak sugeruję drobną korektę. Obok znajduje
się nierozłączna para – teraz logiczniej łączy się ze wspomnianym wcześniej
wazonem.
5. – Przy okazji, nie musisz śnić, żeby mnie widzieć,
mała dziwko (…)
Odcinek trzeci
1. Dziewczyna idzie po nocnej
ulicy.
Nah. To takie niepotrzebne,
poetyckie. Nie zarzucaj mi proszę tylko, że na siłę próbuję doprowadzić do
zubożenia Twojego języka! Po prostu mi to zdanie nie brzmi.
2. Wystarczy tylko skręcić na główną ulicę i jest się na
miejscu.
Tu znów mamy kwestię z ulicą.
3. Podnosi szklankę.(Po
chwili ktoś wali już pięścią.)
Spacja.
Hera, bogini iluzji
Odcinek pierwszy
1. Postać jest niewyraźna, jakby czarna. Widzę wyraźnie (…)
I skoro postać jest
niewyraźna, to ciężko cokolwiek zobaczyć wyraźnie, prawda?
2. Dziewczyna patrzy się na
mnie znacząco, oczekuje czegoś, ale nie wiem, czego dokładnie.
Odcinek drugi
1. Księżyc szczerzy się, a jego uśmiech z dnia na dzień staje się coraz bardziej szerszy.
Nieprawidłowa gradacja, chyba
że to celowy zabieg…
Odcinek trzeci
1. Moje oczy się rozszerzają ze zdziwienia.
Nope. Źrenice się
rozszerzają/zwężają. Oczy mogą być wytrzeszczone, szeroko otwarte itp.
e) pchnięcie (oryginalność) 3/5
Cóż… Waham się, naprawdę się
waham. Właściwie nie piszesz o rzeczach nowych i odkrywczych. Ileż to było
powieści, w których na tle walki o życie poruszano kwestie egzystencjalne? Ileż
jest książek i filmów, w których bohatera pożera obłęd? A o heroinie w podobnym
wydaniu czytałam przynajmniej trzy utwory… I chociaż jestem tego wszystkiego
świadoma, to jednak chcę docenić Twoją pracę, bo w światku blogowym tego typu
opowiadania nie są popularne. Zdarzają się, ale ciągle tkwią pod mnóstwem
opowiadań o diametralnie różnej tematyce. Chwytasz się wielu tematów, nie
zamykasz się w obrębie danej problematyki. I myślę, że to powinno zostać
pochwalone.
3. Ostatni cios (punkty dodatkowe i/lub podsumowanie starcia) 1/5
Chcę dać ten jeden punkt za
kilka trafnych uwag w wykonaniu Leny w „Uwięzionej”. Bo naprawdę mi się
spodobały. Cieszę się, że mogłam oceniać zbiór Przed Zaśnięciem, bo to są naprawdę dobre opowiadania. Mimo jakiś
potknięć, które zdarzają się przecież nam wszystkim, strona techniczna nie woła
o pomstę do nieba, a i pomysły nie są tak tragicznie sztampowe. Proszę Cię o
większą dbałość o szczegóły, teksty z pewnością tylko by na tym zyskały. Mam
nadzieję, że moje uwagi okażą się pomocne oraz spojrzysz przychylnie na tych
kilka sugestii. Dziś przyznaję tekstom ze zbioru „Przed Zaśnięciem” 67 punktów na 90 możliwych i znów
powtarzam, że ciężko byłoby wyłonić tekst najlepszy!
Zeskoczyła z porośniętej mchem
belki, trzymając miecz wycelowany w głowę maszkary. Chrupnęło zdrowo, gdy
ostrze przebiło się przez gnijącą
czaszkę. Triss odbiła się od konającego Alpa
i, wykonawszy zgrabny przewrót, stanęła na nogach metr dalej. Otrzepała kurz z
kubraka i przyjrzała się krytycznie rozdartemu rękawowi.
– Trzeba będzie się
zatroszczyć o nową koszulę – rzuciła beztrosko, gdy wyrywała zęby potwora z
jego martwego pyska, mając świadomość, że zapłata za zlecenie bez problemu
starczy na pokrycie zachcianki.
Może zacznę od tego, że bardzo dziękuję za ocenę i czas poświęcony nad moim blogiem. Chciałbym również przeprosić za dość późne zareagowanie na ocenę - mam ograniczony dostęp do komputera, ponieważ mój uległ awarii.
OdpowiedzUsuńZwróciłaś uwagę na wiele rzeczy, które mi wydawały się dość sensowne i normalne - za to jestem najbardziej wdzięczny. Z moim pisaniem jest tak, że chyba pokładam zbyt dużą wiarę w czytelnika - nie chcę mu wszystkiego ujawniać, raczej rzucić tylko kilka wskazówek, dzięki którym doszedłby o odpowiednich wniosków.
"Całość Zbioru tytułujesz Przed Zaśnięciem – czy dotyczy to ulotnych przemyśleń, czy pierwszych widziadeł sennych, tego stwierdzić w stanie nie jestem." - cóż, właściwie chodziło mi o porę dnia - czytelnik jeszcze "przed zaśnięciem" może zabrać się za lekturę moich opowiadań.
"Ja sugeruję tylko usunąć wielokropek, przestaje wtedy drażnić „niedokończona myśl”." - Wielokropka nie mogę usunąć, ponieważ jest to cytat wyrwany z dłuższego tekstu.
" Pojawiają się sowy i ciemne zakątki, co wyraźnie wskazuje na noc." - tutaj poległem i to na całej linii. Chodziło mi o dzień! Faktycznie, wyskoczyłem z tymi sowami, jednak później o nich kompletnie zapomniałem...
Jeżeli to on jest panem snu, grozić mu nic nie będzie. - wydaje mi się, że wiążesz opowiadania z tytułem bloga. Nie chciałem akurat osiągać takiego efektu - bohater naprawdę znajduje się w lesie.
". Nie rozumiem, dlaczego bohater się nie podniósł?" - chodziło mi tu o jego nastawienie - po prostu załamała go cała sytuacja.
". Część druga poinformowała, że jednak zaczęliśmy nocą, w porządku. " - właśnie nie nocą, a dniem.
". Skąd bohater wziął się w lesie, dlaczego poszedł dalej, skoro był ktoś, kto mógł go szukać?" - już tłumaczę: opowiadanie (tak jak i każde z opowiadań, które oceniłaś) brało udział w konkursie o specjalnych wymogach - tutaj należało rozwinąć myśl: "Wyobraź sobie taką sytuację: masz 15 lat i budzisz się sam(a) w nieznanym lesie – bez telefonu komórkowego, jakichkolwiek narzędzi czy jedzenia. Co robisz? ".
" Czy to nasza bohaterka odpowiada za zamordowanie przyjaciółki, czy obwinia się, że do tego dopuściła. " - "Uwięziona" jest chyba moją najbardziej... dziwaczną pracą. Pełno w niej niejasności i udziwnień. Starałem się wykreować Lenę na osobę o dość złożonej psychice; podobnie jest z sytuacją, w której się znalazła - nie jest jasne, czy Alicja popełniła samobójstwo, czy została zamordowana. W ogóle nie wiadomo nawet, czy na pewno umarła (nawiązując do końca utworu).
OdpowiedzUsuń". Malec się uspokoił, gdy dosłyszał wiązankę Leny. " - nie tyle uspokoił; bardziej zaskoczyła go reakcja dziewczyny.
". I mamy dziwny przeskok, gdyż fragment trzeci rozpoczyna się nocą. " - akcja toczy się w różnych odstępach czasu - tutaj minęło kilka miesięcy od wydarzeń zawartych w poprzednich częściach. Powinienem o tym wspomnieć.
"Już w pierwszych zdaniach wspominasz o aptece, która zmienia się w przychodnię." - prawdę powiedziawszy potraktowałem przychodnię jako synonim apteki - mój błąd.
"Ciekawie wykorzystany motyw „więzienia”, chociaż w samym szaleństwie Leny wielkiej oryginalności nie było. " - akurat nie siliłem się na oryginalność - bardzo interesuje mnie psychika człowieka, poza tym wydaje mi się, że nie poradziłbym sobie z tradycyjnym przedstawieniem więzienia (nawiązując do samego konkursu).
" Chłopak widzi w niej coś znajomego, czy to znaczy, że już wcześniej zetknął się z Herą? " - tutaj również zapomniałem o czymś wspomnieć. Chciałem dodać, że Patryk widział "dziewczynę" ze znajomymi.
"Nie rozumiem tylko jednego, właściwie dlaczego Hera nie pozwalała Patrykowi pokazywać się w dzień? " - Jak wspomniałaś, Hera jest bardzo zaborcza - nie chce, by jej "chłopak" ruszał się bez niej - poza tym w pewien sposób bała się ludzi normalnych, na których nie miała wpływu.
" Niby gdzieś tam próbuje z tym zerwać, widzi, że dzieje się coś złego, ale w końcu wraca." - chciałem tutaj nawiązać do samej trudności zerwania z nałogiem.
". „Hera” jest dobra, ale drażni mnie rozbicie na trzy części, ponieważ razem wyglądałyby o niebo lepiej." - to rozbicie jest spowodowane tym, że każda części byłą pisana w różnych odstępach czasowych.
"Środowisko potraktowane po macoszemu, a to przecież ono jest bohaterem drugoplanowym. " - tutaj mogę usprawiedliwić się limitem długości opowiadania - żeby się "zmieścić", musiałem skrócić lekko pracę.
"„Uwięziona” miała być specyficzna, a ja w niej nic specyficznego nie dostrzegłam." - w żadnym razie nie chciałem, by była specyficzna. Bardziej zależało mi na końcu (a raczej możliwych końcach).
"Trochę mi brakuje przebłysków, budzenia się w dziwnych miejscach. - ogólnie moim zamysłem było stworzenie toksycznego związku - co również zauważyłaś. Ominąłem momenty, w których Patryk nie był pod wpływem Hery, ponieważ gdyby nie było jej, nie byłoby samego związku.
OdpowiedzUsuń"Patryk od Hery uwolnił się raz i szybko do niej wrócił, by okładać ją pięściami. " - uwolnił się w chwili, gdy zobaczył, co z nim zrobiła - tutaj nawiązuję do wyglądu bohatera. Co do okładania pięściami - nie chcę, abyś pomyślała o nim jak o damskim bokserze - po prostu uznał, że zabijając Herę, zabije swój problem. I tutaj też nasuwa się moje wcześniejsze spostrzeżenie o trudności z rzuceniem nałogu.
" Najwięcej emocji wzbudza spotkanie matki, a to przecież dwie ostatnie linijki tekstu. " - trzecia część miała od razu nawiązywać do tego spotkania. Te ostatnie dwie linijki powinny głównie zachęcić czytelnika do lektury kolejnego fragmentu.
" No i Alicja, która jest obłędem, więc ciężko mi na jej temat się wypowiadać. " - Alicja to chyba najbardziej tajemnicza postać w całym moim "literackim dorobku" (jeśli tak go mogę nazwać). Nie wiadomo, jakie są jej pobudki - przecież były dla siebie z Leną jak siostry. Pragnę zwrócić również uwagę na niepoczytalność Leny - może Alicja jest wytworem jej wyobraźni?
" Język również nie kuleje, powiedziałabym, że ciągnie Cię do podniosłości." - czy ja wiem? Po prostu piszę tak, jak jest mi najwygodniej.
"”. Czy może chodziło o podniesienie się z ziemi? " - spadające liście miały być wskazówką dla czytelnika odnośnie pory roku. Jako że główny bohater spał, okryły go liście.
" Jeżeli las bohatera już „wypluł” to musiał zakończyć proces „pożerania”." - faktycznie, nie pomyślałem o tym w taki sposób.
"Dopiero po kilku dniach? On jest przecież w lesie…" - z stanem umysłowym bohatera jest różnie - masz rację, że mógł zrobić to o wiele wcześniej, jednak tak naprawdę dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że może użyć kamieni do wykłosania ognia.
". Życie musiało iść dalej i to w moich rękach." - teraz ciężko mi to wyznać, ale kiedyś to zdanie mi się podobało. -,-"
"Bajoro nie mogło szumieć, bajoro to nie rzeka. Rzeka w lesie?" - och, niemądry ja! *facepalm*
" Według całości tej regułki, młodzi ludzie używają przekleństw dla rozładowania napięcia, jednak często nie znają znaczenia tych wyrazów. " - dokładnie o to mi chodziło.
"Księżyc szczerzy się, a jego uśmiech z dnia na dzień staje się coraz bardziej szerszy.
" - zabieg ten jest jak najbardziej celowy; chciałem zwrócić uwagę czytelnika na sam księzyc - pojawił się w "Uwięzionej" i nie można go tam było nazwać "białym charakterem"...
" A o heroinie w podobnym wydaniu czytałam przynajmniej trzy utwory… " - naprawdę? Myślałem, że będę tu oryginalny...
Jeszcze raz pragnę podziękować za ocenę. Jeżeli uda mi się znaleźć stały dostęp do komputera (aktualnie jestem zdany na łaskę siostry), od razu wprowadzę zmiany.
Mam nadzieję, że kilka moich wskazówek się przydało. Ha, z tą porą dnia faktycznie trochę zawirowań weszło. Objętości konkursowe też bardzo dużo wyjaśniają. Życzę Ci dużo weny i sukcesów, bo szkoda zmarnować taki potencjał :)
Usuń